separateurCreated with Sketch.

Stadion świątynią ciemności. „Sprzedaliśmy dusze, żeby zobaczyć, jak zostajecie mistrzami”

Stadion FC Sewilla

Stadion FC Sewilla

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Redakcja - publikacja 11.04.25
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Czy współczesny sport może stać się przestrzenią duchowego zagrożenia? Coraz częściej obserwujemy, że stadionowe trybuny nie służą już tylko do kibicowania. Zdarza się, że zamieniają się w miejsce jawnych manifestacji zła – dosłownie.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Sport, który z natury ma łączyć, inspirować i nieść pozytywne emocje, coraz częściej staje się przestrzenią, gdzie dochodzi do duchowo niepokojących zjawisk. Jak donosi publicysta Grzegorz Górny, podczas ostatnich meczów piłkarskich w Niemczech i Hiszpanii pojawiły się gesty, które można odczytać jako świadome nawiązania do satanistycznej symboliki.

Gdy kibice „sprzedają dusze”

W Niemczech kibice 1FC Kaiserslautern w trakcie spotkania z Fortuną Düsseldorf zdecydowali się na szokującą oprawę: publicznie przyzywali szatana, prosząc, by zabrał ich dusze. W Hiszpanii z kolei, podczas ligowego starcia FC Sewilla z Atletico Madryt, grupa skrajnie lewicowych fanów gospodarzy – Britis Norte – zaprezentowała gigantyczny transparent z postacią demona i napisem:
„Sprzedaliśmy nasze dusze, żeby zobaczyć, jak zostajecie mistrzami”.

Nie był to przypadkowy wybór estetyczny – trudno mówić tu o żarcie czy przesadzie. To jawna deklaracja postawiona w przestrzeni publicznej, podana w formie widowiska.

Reakcja: kpina i pogarda wobec wiary

Po lawinie krytyki, głównie ze strony środowisk katolickich, członkowie Britis Norte odpowiedzieli szyderczym komentarzem w mediach społecznościowych. Zaatakowali Kościół i jego duchownych, a zdjęcie swojej oprawy… wysłali papieżowi Franciszkowi, sugerując, by „nie był smutny” na koniec swoich dni.

To nie tylko kolejna antyklerykalna prowokacja. To także pokaz, jak bardzo przesunięte zostały granice w debacie publicznej – również na stadionach.

Światło po drugiej stronie

Na tle tej kontrowersji wyróżniła się postawa kibiców Realu Betis – lokalnego rywala FC Sewilla. Odpowiadając na diabelską oprawę, przypomnieli w sieci swoje wcześniejsze transparenty przedstawiające Matkę Bożą i anioły. Pokazali, że kibicowanie może mieć także duchowy, pozytywny wymiar.

Nie bez znaczenia jest fakt, że Sewilla od wieków jest jednym z najważniejszych ośrodków maryjnych w Hiszpanii. To właśnie tutaj znajduje się figura Matki Bożej Bolesnej – Macareny, przedstawiająca Maryję z zasmuconą twarzą i łzami na policzkach. Dla mieszkańców miasta to symbol duchowego współczucia i matczynej troski.

W obliczu tego, co wydarzyło się ostatnio na trybunach, wielu z nich mogłoby powtórzyć znane powiedzenie: „Maryja znowu płacze nad Sewillą”.

Zło to nie zabawa

Grzegorz Górny zwraca uwagę, że choć w świecie piłki funkcjonują drużyny o przydomkach takich jak „diabły” – często wynikających z koloru strojów – to nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia z tak otwartą retoryką i symboliką odwołującą się do realnego kultu zła. Tym bardziej niepokoi fakt, że takie gesty bywają traktowane przez część opinii publicznej jako nieszkodliwe, a nawet efektowne.

Tymczasem przedstawianie diabła jako sprzymierzeńca, który może zapewnić sukces, popularność czy bogactwo, to bardzo niebezpieczne uproszczenie. Duchowe konsekwencje flirtu ze złem nie są fikcją – mogą prowadzić do prawdziwego zagubienia.

Duchowa czujność potrzebna także na stadionach

Sport może być przestrzenią dobra i wzajemnego szacunku. Ale może też – jeśli zabraknie duchowej czujności – stać się sceną promowania postaw całkowicie przeciwnych Ewangelii. Dlatego potrzeba świadków wiary również tam – na trybunach, w klubach kibica, w komentarzach pod meczami.

W czasach, gdy zło przestaje szokować, a zaczyna być modne, jeszcze bardziej potrzebujemy światła, odwagi i duchowego rozeznania. I potrzeba nam Maryi – tej, która nawet wtedy, gdy płacze nad ludzkim upadkiem, nie przestaje być Matką miłosierdzia.

Źródło: wPolityce.pl

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!