Aleteia logoAleteia logoAleteia
sobota 27/04/2024 |
Św. Zyty
Aleteia logo
For Her
separateurCreated with Sketch.

Jak na pierwszą randkę poszłam… na wesele

Tańczący na weselu

Peter Beavis/Getty Images

Cara Strickland - 04.04.17

To była jedna z najbardziej udanych moich pierwszych randek. Zawsze wspominam ją z uśmiechem.

Wyciągnęłam telefon i wysłałam SMS-a„Hej, chciałbyś się dziś wybrać na spacer?” . Odpowiedź przyszła chwilę później: „Chętnie, ale dziś idę na wesele”. Zastanawiałam się przez moment, po czym odpisałam szybko i nacisnęłam „wyślij”, zanim zdążyłam zmienić zdanie.„Może do Ciebie dołączę?”. Pytanie zawisło w cyberprzestrzeni.

Poznałam Cala przez Internet kilka miesięcy wcześniej, ale nigdy nie spotkaliśmy się na żywo. W tym czasie zdążyłam wejść w poważny związek i skończyć go. Z Calem rozmawiało mi się lekko i przyjemnie, co cudownie łagodziło ból złamanego serca. Tamtego dnia wracałam właśnie z nieudanej pierwszej randki, spędzonej wyłącznie na wymyślaniu i zadawaniu kolejnych pytań, trochę jakbym odbijała w squasha, ale jeszcze nudniej. Uznałam, że spotkanie z Calem jest niezłym pomysłem na uratowanie dnia, więc do niego napisałam.



Czytaj także:
Nieśmiała singielko! Pozwól zabrać się na randkę…

Zdawało mi się, że na odpowiedź czekałam wieki. Chociaż niczego wcześniej nie planowałam, a pomysł był całkiem spontaniczny, poczułam, że żołądek ściska mi się w kulkę. „Czemu nie, ale jesteś pewna? Nie będziesz znała nikogo”. Czułam, że sam zastanawia się, czy to naprawdę dobry pomysł, żeby wziąć kogoś na pierwszą randkę na wesele. Odpowiedziałam twierdząco i czekałam. Najwyraźniej duch przygody zwyciężył: „Możesz być gotowa w pół godziny?”. Wrzuciłam na siebie sukienkę, poprawiłam makijaż i wyszłam z domu. Mieliśmy dla siebie dosłownie chwilę, zanim pojechaliśmy po jego przyjaciół, Cal uściskał mnie na powitanie, a ja opowiedziałam mu o mojej rozczarowującej randce. Wszystko to wyszło bardzo naturalnie, jakbyśmy znali się od dawna. Co nie było przecież zbyt dalekie od prawdy.

– Możemy nikomu nie mówić, że to nasza pierwsza randka? – zapytał. – Nie chciałbym, żeby wyszło jakoś niezręcznie. – Jasne – odpowiedziałam. – To będzie nasza tajemnica. W drodze do centrum opowiedział mi o panu młodym. – Przyjaźnimy się od liceum. Jeremy był jednym z ostatnich singli z naszej szkolnej paczki. Zgarnęliśmy po drodze Eddiego i Wendy. Cal podawał mi rękę, gdy wsiadałam i wysiadałam z wysokiej szoferki samochodu, a ja zachowywałam się, jak gdybyśmy powtarzali ten gest codziennie. Luźna rozmowa we czwórkę toczyła się bardzo naturalnie. W miarę jak oddalaliśmy się od miasta, miałam wrażenie, że zostawiam za sobą wszystkie nieudane randki.


MAŁŻEŃSTWO

Czytaj także:
Jak rozpoznać, czy to ten jedyny i ta jedyna?

Kiedy dotarliśmy na miejsce, Cal pojechał zaparkować samochód, a jego przyjaciele poprowadzili mnie do środka. – A oto znajoma Cala – przedstawiała mnie Wendy. Temu zdaniu za każdym razem towarzyszył mocny uścisk dłoni i szeroki uśmiech. – Cal jest świetny – powtarzali wszyscy. Kiedy wrócił z parkingu, przedstawił mnie panu młodemu: –  Postanowiłem jednak przyjechać w towarzystwie. – No i prawidłowo – odpowiedział, uśmiechając się do mnie.

Chociaż był październik, wesele odbywało się na świeżym powietrzu. Jesienny wiatr poderwał się wraz z pierwszymi taktami muzyki. Mocno trzymałam kieliszek czerwonego wina, licząc w duchu na jego rozgrzewające właściwości. Widząc, że cała się trzęsę, Cal zaproponował mi swoją marynarkę. Flausz zupełnie nie pasował do mojej sukienki, ale otuliłam się nią mocno i wypiłam kolejny łyk wina.

Siedzieliśmy w tylnych rzędach z całą grupą szkolnych przyjaciół Cala. Czułam się jak na planie sitcomu, w którym dostałam gościnną rolę: wesele, awaria mikrofonu, która sprawia, że sakramentalne „tak” ginie w gwarze rozmów, plotek i śmiechów, w które czułam się włączona. Towarzystwo Cala czyniło ze mnie członka tej ekipy.

Po zakończeniu ceremonii poszliśmy po nowe drinki i przywitaliśmy się z kolejnymi znajomymi Cala. Jeden z nich żartobliwie dopytywał się, co ja takiego w nim widzę. Uśmiechnęłam się czarująco, nachyliłam poufale i ku ogólnej wesołości odpowiedziałam: – Poleciałam na pieniądze.




Czytaj także:
Jak się sprawdzić przed ślubem?

Po obiedzie nadszedł czas na pierwsze tańce. Jako że mama pana młodego nie żyła, tańczył po kolei ze wszystkimi kobietami w rodzinie. Patrzyłam na nich i płakałam jak bóbr, a Cal objął mnie w talii.

Cal nie kłamał, kiedy mówił mi, że jego przyjaciele uwielbiają tańczyć. Paul okręcał mnie tak mocno, że aż obawiałam się o moją sukienkę bez ramiączek, która zaraz mogła się zsunąć. Nie mogłam przestać się uśmiechać, kiedy tańczyłam makarenę w towarzystwie wszystkich dziewczyn i żon obecnych na przyjęciu, czy kiedy do tańca zaprosił mnie mały, uroczy chłopiec, który chciał, żebym pokazała mu kroki. Najwyraźniej zdałam ten test, bo tańczył ze mną aż do końca piosenki.

Cal zostawiał mnie czasem i krążył wśród przyjaciół, zupełnie jakbyśmy faktycznie byli parą. Ja też czułam się zupełnie swobodnie, jak gdyby byli oni też moimi przyjaciółmi, a nie zupełnie obcymi ludźmi.

Kiedy na parkiecie zrobiło się luźniej, DJ zaordynował, żeby chwycić swoją ulubioną pannę. Cal był na zewnątrz, paląc cygaro wraz z drużbą, ale usłyszał DJ-a i przyszedł mnie poszukać. Wyszliśmy razem na parkiet i tańczyliśmy wolno w morzu par jakbyśmy robili to codziennie. Ten taniec był ukoronowaniem wieczoru wypełnionego poczuciem, że jestem częścią tej grupy ludzi. Oboje z Calem, nie spodziewając się przecież, że spędzimy ten wieczór w towarzystwie, potrafiliśmy to docenić.

Zanim wyszliśmy, Wendy namówiła Eddiego, Cala i mnie na wspólne zdjęcia w automacie fotograficznym, gdzie pozowaliśmy w za dużych okularach, szalikach z boa i cudacznych kapeluszach. Śmialiśmy się tak bardzo, że brakło mi tchu. Na koniec wieczoru cały sznur ludzi czekał, żeby przytulić mnie na pożegnanie. Nie obyło się też bez przestróg, żebym nie złamała Calowi serca.




Czytaj także:
Małżeństwo jak rodzeństwo. Po latach wspólnego życia stajemy się podobni. Także fizycznie

W drodze do domu przyznaliśmy się Eddiemu i Wendy, że to wesele było naszą pierwsza randką. – Żartujecie! – powiedziała Wendy. – W życiu bym nie powiedziała.

Kiedy Cal odwiózł mnie do domu, uśmiechnął się szeroko i powiedział, że to była najlepsza pierwsza randka jego życia. Ta historia nie kończy się tak jak moglibyście się spodziewać.

Nie zakochaliśmy się w sobie, ale do dziś wspominamy tamten wieczór – naszą wspaniałą, spontaniczną przygodę. Oboje pamiętamy odgrywanie naszych ról z wyczuciem i gracją.

Ten wieczór pozwolił mi zrzucić ciężar bycia singlem na weselu – oraz bycia singlem w ogóle – i pozwolił, bym oddała się czystej, nieskrępowanej radości.

To właśnie do tej radości powracam tak często myślami, kiedy zastanawiam się w jakim związku chciałabym być w przyszłości. To właśnie tą radością staram się dzielić z przyjaciółmi, kiedy odkurzam tę historię przy okazji jakiejś kawy czy drinków z przyjaciółmi. – Opowiadałam ci kiedyś, jak poszłam na wesele na pierwszej randce? – pytam. I opowiadam tę historię, nawet nie powstrzymując się od uśmiechu. 

Zdaniem psychologa:
Ta sympatyczna opowieść buduje nadzieję na dobre połączenie świata relacji z Internetu ze światem relacji rzeczywistych. Wcześniejsza korespondencja pozwoliła jej i jemu poznać część możliwych więzi – zapewne wspólne poglądy i zainteresowania. Gdy więc nastał czas niespodziewanego spotkania i gry przed znajomymi w stały, dawny związek – przyszło im to dość łatwo. Mając wzajemne uczucie sympatii i mniej jasne, ale też wyraźne poczucie pewnego stopnia znajomości, mogli sobie pozwolić na ryzyko wspólnego udziału w weselu w „podkręconych” rolach. I poszło im znakomicie, zaś znajomi chłopaka chętnie wspierali powstający nowy związek. Życzliwość oraz otwartość na nowe sytuacje jest zawsze wysoko ceniona. Przygoda na weselu była okazją do pogłębienia przyjaźni. Dalszy rozwój bliskości tej pary to już sprawa kolejnych odkryć i odsłon życia. Jak widać nie jest prawdą, że mężczyźni i kobiety nie mogą być przyjaciółmi, bo zawsze gdzieś pojawi się cień seksualizmu. Mogą nimi być i ta przyjaźń może być trwałą wartością w ich życiu. Nie zawsze relacje damsko – męskie muszą być zabarwione seksualnie. Doceńmy piękno układu przyjacielskiego. Szanowni single i szanowni nie-single: warto budować relacje na bliskości dusz, zaufaniu i aprobacie. Życie, w którym jest miejsce na przyjaźń, jest pełniejsze.
prof. Zbigniew Nęckipsycholog, Uniwersytet Jagielloński

Tags:
przyjaźńślubzwiązek
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail