Było to osiemnaście lat temu, a ja miałam wtedy lat osiem.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Kolejne Spotkanie Młodych na Polach Lednickich. Pierwszy raz czuwaniu pod Bramą Rybą nie będzie przewodniczył ojciec Jan Góra, założyciel Ruchu Lednickiego. Słyszałam głosy: „Czy Lednica poradzi sobie bez ojca Jana?”. Wierzę, że tak, bo Lednica to znacznie więcej niż charyzmatyczny duszpasterz i doskonały organizator. Chcę podzielić się moim świadectwem, jak się tam zakochałam, jak połknęła mnie ryba, aby wypluć mnie inną i jak o świtaniu zbierałam rosę na swoich włosach.
Otwórzcie bramy co nietknione stały, bramy wieczyste, bo idzie Król chwały! (pieśń lednicka)
Było to osiemnaście lat temu. Miałam wtedy osiem lat. Moja miłość jest więc już dojrzała, pełnoletnia. Na Lednicy znalazłam się trochę przypadkiem, jadąc z moją starszą siostrą, wówczas uczennicą nazaretańskiego liceum w Warszawie, oraz z jej koleżankami i moją mamą na modlitewne czuwanie pod chmurką. Jako pobożna dziewczynka cieszyłam się na ten czas, nie wiedząc jednak, co mnie czeka. Przywitał mnie donośny głos, słyszany już z parkingów oddalonych od miejsca czuwania o kilka kilometrów. Głos, który nawoływał do otwarcia bram. Nie mając wiele świadomości na temat tego, co mogą oznaczać te słowa, podskórnie czułam, że „będzie się działo”.
Byłam najmłodszym i najniższym uczestnikiem naszej pielgrzymki i dość szybko znalazłam się w uprzywilejowanej pozycji – na ramionach naszego księdza opiekuna. Widok okazał się znacznie lepszy! Lednica oczami dziecka jest trochę inna. Pamiętam, że wydała mi się trochę niebezpieczna –tłumy ludzi i plątanina sektorów stwarzała świetne warunki do tego, żeby się zgubić. Pamiętam też zimno i sen nad ranem.
Nie będzie to przenośnią, jeśli napiszę, że na Polach Boże ziarno pada obficie i nieprzypadkowo są tam obecni Siewcy Lednicy. Ziarno pada, a owoc przynosi nawet po wielu latach. Gdy usłyszałam kolejne wezwanie: „Zaproście Jezusa do waszych serc!”, nie mogłam mu się oprzeć. Śpiewając po raz pierwszy Pieśń nad Pieśniami, czułam, że to wszystko jest prawda:
Słowa Jego są słodyczą i cały pełen jest powabu; Cała piękna jesteś Przyjaciółko moja.
Te pieśni ukształtowały moją duchowość na wiele lat – odważę się powiedzieć, że to było moje pierwsze nawrócenie, pierwsze zetknięcie z Osobą Jezusa, który jest ze mną w relacji. Jakiej relacji? Umiłowanej i Umiłowanego!
Kolejne Spotkanie Młodych, po 4 latach, rozpoczęłam w Namiocie Adoracji. Gdy odpoczęłam od upału, uplotłam wianek z polnych kwiatów, przetańczyłam kilka skocznych tańców, zastanawiałam się, czy coś jeszcze może mnie poruszyć na Lednicy tak bardzo jak wtedy, gdy byłam tu pierwszy raz. Przyszedł czas mszy świętej. Więcej spokoju i wyciszenia. Po komunii świętej słyszę pieśń:
On sam jest solą smakowitą i chlebem, Barankiem weselnym. On studnią najlepszego wina, co przynosi radość.
Kolejny raz doświadczyłam, jaki przekaz mają te pieśni. Popłynęły mi łzy wdzięczności i wzruszenia za dar komunii świętej – wiem, to brzmi jak z dzienniczka jakiejś świętej. Taki prezent przyniosła mi kolejna Lednica.
Następna wizyta na Polach. Poranek. Z mokrymi od rosy włosami, leżąc na karimacie, czekam aż ruszymy pod Bramę Rybę. Zmęczenie, zimno. Pod Rybą nadal tłumy. Wciągnięci w gęstwinę ludzi, przesuwamy się krok po kroku. Zniecierpliwienie. Schola prowadzi modlitwę: Ogniu, posól nas. Ogniu, rozpal nas. Już świta. Mimo wyczerpania uśmiecham się do towarzyszy kolejki. Ogniu, umocnij nas. Wraca świadomość braterstwa w tej wspólnocie, zwołanej na jeden dzień i jedną noc przez Ducha Świętego. Ogniu, roześlij nas.
Tegoroczne Spotkanie. I chociaż mnie na nim nie będzie, bardzo czekam na moment, kiedy za dwa tygodnie znów usłyszę scholę śpiewającą lednicką pieśń:
Powstań wietrze z północy, nadleć wietrze z południa. Niech wejdzie Miły mój do swego ogrodu.
Z tymi słowami na ustach podejdziemy z moim narzeczonym do ślubnego ołtarza.