separateurCreated with Sketch.

Latam pod sufitem. Rozmowa z dziennikarką Katarzyną Niedźwiedź-Szałajko

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Chcę uzbroić moich synów w wiedzę i wiarę – nie po to, by byli idealnymi pracownikami korporacji, tylko świetnymi ludźmi.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Małgorzata Bilska: Jak to jest być piękną kobietą?

Katarzyna Niedźwiedź-Szałajko: Zatkało mnie (śmiech). Nie wiem, co powiedzieć…

Prawdę. Jesteś piękna, obiektywnie. Byłaś jako nastolatka, jesteś jako wielodzietna matka.

Nie klasyfikuję ludzi ze względu na urodę. Szukam piękna w walorach wewnętrznych. Pasja wydobywa piękno z niepozornych ludzi, ono z nich tryska, buzuje. Nie muszą mieć regularnych rysów twarzy. Piękno jest subiektywne.

Bałaś się, że kolejna ciąża zaszkodzi twojej karierze?

Dojrzewałam do macierzyństwa. Najpierw miałam jedno dziecko, w którym się strasznie zakochałam. Odmieniło moje życie, ono okazało się znacznie bogatsze. Dobrze odnalazłam się w nowej roli. Wiedziałam, że syn nie chce być jedynakiem. Potem znalazłam się w środowisku ludzi wielodzietnych, dla których to nie jest ewenement, ale standard. Moja czwórka to żadne ekstremum. Dla mnie to była prosta decyzja, choć trzeba było coś poświęcić. Choć to złe słowo, bo dostaje się znacznie więcej. Mam różne pasje i zainteresowania, więc powiedziałam sobie – jak nie telewizja, to będzie coś innego. Wierzę, że to, co osiągnęłam, zawdzięczam nie tylko temu, jak wyglądam.


Brygida Grysiak, dziennikarka
Czytaj także:
Brygida Grysiak – dla niej nie ma murów, są mosty

Jak długo pracujesz w mediach?

Musiałabym policzyć (śmiech), żyję z dnia na dzień. Jakieś 13 lat. Studiowałam wokal na PWST, ale nigdy nie zostałam piosenkarką czy aktorką. Poszłam na politologię i dziennikarstwo. Tym się zajęłam, choć doświadczenie aktorskie mi się przydaje.

Właśnie wróciłaś do pracy po urlopie macierzyńskim. Da się wszystko pogodzić?

Na początku byłam newsowcem. Reporterką, 12 godzin na dobę, robota w terenie, wszystko podporządkowane pracy. Nie miałam odpoczynku, bo w czasie wolnym też pracowałam. To praca dla mężczyzn lub młodych kobiet bez rodziny. Gdybym wtedy musiała wybierać, zrezygnowałabym. Później lekko się przebranżowiłam. Mam elastyczną pracę i świetnego pracodawcę, który idzie mi na rękę. Docenia to, że mam dużą rodzinę, nie postrzega jej w kategoriach problemu. Pracuję zadaniowo, robię to sprawnie i szybko.

Myślałaś kiedyś o tym, żeby pracować tylko w domu?

Kiedy urodziłam bliźniaków, miałam taki moment. Jak się jest w domu z noworodkiem, to wydaje się, że wszystko, co najważniejsze, jest tu. Od tego, co na zewnątrz, dzieli gruby mur. To bardzo wsobny świat. Ciężko z niego wyjść. Ze szlafroka, z tych wspaniałości w domu, ze szczęścia. Zastanawiałam się, jak my damy radę? Porozmawiałam z mężem. Przy czwórce dzieci intensywne życie zawodowe? Nie mam firmy, nie reguluję sobie czasu pracy. On mi wtedy pomógł. Powiedział: „Słuchaj, dzieci wyrosną – szybciej niż ci się wydaje. Zaraz będą duże, cały czas cię obserwują. Twoja pasja to jesteś ty! Będziesz dla nich ogromnym wzorem, kimś wartościowym, kogo będą szanować”. Poza tym zaczęło mi zwyczajnie brakować pracy. To było zwątpienie we własne siły.

Które słowo jest Ci bliższe: partnerstwo czy komplementarność?

Komplementarność.

Bo?

Bo mam poczucie, że bardzo się uzupełniamy. Jesteśmy jednością. Oczywiście, to wymagało i kompromisów, i troszeczkę pracy nad sobą. Jesteśmy silnymi jednostkami. Ciężko mi to w słowa ubierać…

Mówisz o komplementarności płci, która jest sztywnym podziałem ról czy raczej osób?

(Śmiech) Oj nie, u nas te role są kompletnie wymieszane. Mój mąż gotuje lepiej niż ja. Jest dosyć kiepski w sprzątaniu (głośny śmiech), ale to jedyna cecha stereotypowa. Mąż prowadzi dom, zajmuje się dziećmi, odwozi je do szkoły i przedszkola. Robi mnóstwo rzeczy. Oboje mamy masę obowiązków, dużo fizycznej pracy. Stereotyp, że kobieta prowadzi dom, a mężczyzna wraca, kładzie nogi na stół i czeka na obiad, to nie u nas. Nie ten adres (uśmiech).


Edyta Stein
Czytaj także:
7 myśli Edyty Stein dla każdej kobiety

Wiara jest dla Ciebie ważna?

Bardzo. Dzięki niej jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Zdecydowaliśmy się mieć więcej dzieci, wychowujemy je tak, a nie inaczej. Staramy się je uzbroić w pancerz wiary. To jest dla nas kluczowe.

O co chodzi z tym pancerzem wiary? I jak dobrze wychować dzieci w kulturze pluralizmu?

Trzeba mieć kontakt z nimi. Mam małe dzieci, więc może mnie zapytasz za 20 lat, czy mi się udało. Wiem, że nie mogę ich zostawić samym sobie. Telewizji, grom, internetowi. Muszę ich nauczyć rozmowy z Bogiem. Pokazać im, jaki świat życia z Bogiem jest piękny, bogaty. Bardziej atrakcyjny od świata popkultury. Że religia to nie jest świat skostniały, konserwatywny, nudny. Tylko niezwykły. Prowadzę ich do kościoła, uczę prawideł chrześcijaństwa. Chodzą do specyficznych placówek oświatowych, chrześcijańskich, które mają im w tym pomóc. Dom domem, ale dzieci widzą też to, co jest na zewnątrz. Tłumaczę im, co to znaczy być dobrym człowiekiem. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby ich uzbroić w wiedzę, wiarę, ale nie po to, by byli idealnymi pracownikami korporacji, dobrze opłacanymi, tylko świetnymi ludźmi. Z otwartymi głowami, szerokimi horyzontami.

Spotkały Cię kiedyś złośliwe komentarze z powodu wielodzietności?

Większość ludzi, z którymi się stykam, jest dobrze wychowana. To moja prywatna sprawa, mój styl życia. Nasza świadoma decyzja. Z dumą się z tym obnoszę, jestem szczęśliwa. Nie próbuję niczego innym narzucać i oczekuję, że inni też nie będę formować mnie na swoją modłę. Nie oceniam. Tak samo krzywdząca i nieprawdziwa jest ocena, że każda rodzina wielodzietna jest patologiczna, jak i ta, że każda rodzina z jednym dzieckiem to egoiści. Każdy ma prawo do własnych wyborów.

Istnieje instynkt macierzyński?

Nie wiem, jak jest w teorii. W moim przypadku to się urodziło razem z dzieckiem.

To…?

Nie do końca rozumiem, co to jest instynkt macierzyński. Dla mnie to miłość. Ona mi zdominowała wszystko, była tak przeogromna, że ciężko było sobie z nią poradzić. Bałam się, że drugiego syna będę kochać mniej. Okazało się, że miłość się nie dzieli, a mnoży! Teraz mam czwórkę i latam pod sufitem z miłości. Jest super!

Katarzyna Niedźwiedź-Szałajko, dziennikarka telewizyjna, od 8 lat zawodowo związana z TV Puls, gdzie prowadzi redagowany przez siebie program „Taki jest świat”. Wcześniej reporterka newsowa, prezenterka programów informacyjnych. Żona aktora Rafała Szałajko. Mają czterech synów: Józefa (7), Emila (3), Tytusa i Wilhelma (bliźniaki, 1,5).


Uśmiechnięta Matylda Kozakiewicz
Czytaj także:
Segritta dla Aletei: Maryja była heroską. Każda matka jest!

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.