separateurCreated with Sketch.

Jestem Arabem, jestem chrześcijaninem, przyjechałem z ziemi Pana Jezusa

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Konrad Sawicki - 23.07.16
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Ze względu na bardzo trudną sytuację Autonomii Palestyńskiej i arabskich chrześcijan tam żyjących wszyscy jesteśmy niezwykle zmęczeni. Przyjazd na ŚDM jest dla nas próbą odnalezienia nadziei i radości życia – rozmowa z palestyńskim bratem zakonnym.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Konrad Sawicki: Jak to się stało, że grupa z Palestyny trafiła na ŚDM do Polski? Skąd taki pomysł?

Brat Daoud (Dawid) Kassabry: Gdy dowiedzieliśmy się, że Światowe Dni Młodzieży będą w Polsce, zdecydowaliśmy się zorganizować grupę młodzieży z naszych szkół i duszpasterstw przede wszystkim po to, żeby odkryć i doświadczyć wiary Polaków. Przyjechaliśmy tu po to, by waszą wiarą wzmocnić siebie.

Jak liczna jest Wasza grupa?

Jako Zgromadzenie Braci Szkolnych włączyliśmy się w organizację tej pielgrzymki w ramach Łacińskiego Patriarchatu Jerozolimy. Wszystkich razem jest nas 180 osób. Jesteśmy palestyńskimi chrześcijanami pochodzącymi z wielu parafii rozsianych po całej Ziemi Świętej.

FullSizeRender

Archiwum prywatne

Długo przygotowywaliście się do ŚDM?

W sumie osiem miesięcy cotygodniowych spotkań w naszych szkołach i duszpasterstwach. Zatem to była dość intensywna praca. Przygotowanie organizacyjne jest dość proste, ale duchowe wymaga czasu i wysiłku. Trzeba pamiętać, ze nadrzędnym celem tej pracy oraz całej pielgrzymki do Polski jest nasze nawrócenie, nasza wewnętrzna przemiana, która pozwoli nam lepiej poznać Jezusa. Owszem, mieszkamy na rodzinnej ziemi Jezusa, mieszkamy na przykład w Betlejem – miejscu Jego urodzenia czy w Jerozolimie – miejscu ukrzyżowania i zmartwychwstania. Ale prawda jest taka, że potrzebujemy takich wydarzeń jak ŚDM, by odnowić naszą wiarę.

Czyli odczytujecie tę wizytę czysto na płaszczyźnie wiary?

Nie tylko. Jest też inny ważny powód naszego przyjazdu do Polski. Ze względu na bardzo trudną sytuację polityczną Autonomii Palestyńskiej oraz samych arabskich chrześcijan tam żyjących wszyscy jesteśmy niezwykle zmęczeni. Nie widzimy żadnego dobrego rozwiązania naszych problemów, nie znajdujemy od lat żadnej drogi wyjścia. Zwyczajnie brakuje nam nadziei na lepsze życie. Więc przyjazd na ŚDM jest dla nas również taką próbą odnalezienia nadziei i radości życia. Chcemy tego zaczerpnąć od was, Polaków.

Po tych kilku dniach w naszym kraju, jak nas odbieracie? Jako arabscy chrześcijanie jak zostaliście tu przyjęci?

Niezwykle gościnnie. Po pierwsze bardzo nam się podoba Polska. Macie naprawdę piękny kraj. Na początku pobytu spędziliśmy dwa dni w Toruniu i doświadczyliśmy tam ogromnej gościnności mieszkańców. Przyjęli nas otwartymi sercami, otwartymi domami, a zwłaszcza otwartymi kuchniami, co zresztą bardzo przypadło mi do gustu. Dla nas, którzy we własnym kraju dosłownie codziennie mierzymy się z problemami wrogości i podejrzliwości, to było niezwykle poruszające. Ludzie zwracają się tu do nas tak, jakbyśmy znali się od wielu lat.

A na płaszczyźnie religijnej, jakie są wasze pierwsze wrażenia?

Pierwsze, co mnie wręcz zaszokowało, to obecność wojska w kościele. Żołnierze kojarzą się nam raczej negatywnie, a w Toruniu widzieliśmy jak pięknie w mundurach wchodzą do świątyni, niosą wielki krzyż i licznie uczestniczą w modlitwie. Armia w przyjaźni z Kościołem? Niesamowite. Dla nas było to wielkie świadectwo jedności w waszym kraju. To jest coś, czego w naszym kraju brakuje.

Druga rzecz, która mnie uderzyła, to duża ilość młodych w kościołach. To naprawdę robi wrażenie. A trzecia, może najważniejsza, dotyczy samych ludzi, którzy mają wiarę. Gdy rozmawiamy tu z ludźmi o wierze, o Jezusie, okazuje się, że bardzo dużo wiedzą, dużo rozumieją, o wiele więcej od nas, choć to my pochodzimy z ziemi Jezusa.

Z naszego punktu widzenia niesamowite jest to, że Wy możecie powiedzieć: pochodzimy z ziemi Jezusa.

Tak, to prawda. Moja rodzina żyje na niej od zawsze. Powiem więcej, my nie tylko pochodzimy z ziemi Jezusa, ale doświadczamy tam sytuacji Jezusa. Święta Rodzina, jak wiemy, nie miała łatwego życia, doświadczyła tego, co dziś nazwiemy prześladowaniem, musiała uciekać, sam Jezus był uchodźcą poza swoim krajem.

Jako arabscy chrześcijanie w Palestynie my również mamy problemy. Nawet żeby przejechać z jednej parafii do drugiej musimy prosić Izrael o przepustki. Tak samo, żeby pojechać do Jerozolimy. Kilka osób z naszej wspólnoty nie mogło przylecieć do Warszawy, ponieważ odmówiono im przepustki do Tel Awiwu. Z tym musimy żyć na co dzień. Tak jak Jezus doświadczał cierpienia, my też mamy swoje. Tak jak Jezus głosił wezwanie do pokoju, my również to głosimy.

IMG_4695-1

Archiwum prywatne

Jak duża jest wspólnota chrześcijańska w Palestynie?

Około 100 tysięcy osób. Ale jesteśmy rozrzuceni po całym kraju i naturalnie stanowimy ogromną mniejszość. Choć mamy tu jedną wioskę – nazywa się Taybeh (At-Tajjiba) – która jako jedyna na terenie Autonomii Palestyńskiej w całości jest chrześcijańska.

Wasza sytuacja jest dość skomplikowana. Żyjecie pomiędzy arabskimi muzułmanami, którzy stanowią ogromną większość w Autonomii Palestyńskiej, a żydowskimi obywatelami państwa Izrael.

To prawda. I trzeba też powiedzieć, że nie czujemy pełnej przynależności do żadnej z tych wspólnot. Jesteśmy Arabami, jesteśmy Palestyńczykami, ale też chrześcijanami. Jeszcze do niedawna nie mieliśmy większych problemów, by żyć spokojnie pomiędzy muzułmanami. Niestety proces radykalizowania się islamu dotarł także do nas. Nie jesteśmy wprost prześladowani, ale w życiu codziennym czujemy coś niepokojącego w sposobie patrzenia na nas, mówienia o nas, traktowania nas lub komentowania tego, co dzieje się dziś na świecie. Na przykład w telewizji nie usłyszymy żadnych potępień tego, jak prześladowani są chrześcijanie na Bliskim Wschodzie, ani tego, że tysiące chrześcijan irackich czy syryjski musiało opuścić swoje ojczyzny. Nie widzimy wokół ludzi, którzy by wspierali cierpiących chrześcijan. Zaczynamy naprawdę bać się o swoją przyszłość.

Podsumowując: jesteśmy Palestyńczykami i Arabami, ale ze względu na nasze chrześcijaństwo Palestyńczycy często nie uznają nas za prawdziwych Palestyńczyków. Jesteśmy chrześcijanami, więc nasza wiara ma silny związek z judaizmem, ale Żydzi nie traktują nas przyjaźnie, ponieważ jesteśmy Arabami i Palestyńczykami. Tak to wygląda.

Mówimy o trudnych relacjach z Izraelem. Czy to ma jakiś wpływ na to, jak czujecie się w Polsce, kraju który był ojczyzną dla milionów Żydów i który stał się, nie z własnej winy, terenem eksterminacji narodu żydowskiego?

Czuję ogromny żal z powodu tego, co zrobiono Żydom. Nikt nigdy nie powinien doświadczać takiego cierpienia. Chciałbym jednak, żebyśmy – i  my, i oni – wyciągnęli z tej tragedii wnioski. Dosyć wojny, dosyć przemocy, dosyć cierpienia! Potrzebujemy pokoju. Potrzebujemy żyć z żydowskimi i muzułmańskimi sąsiadami w pokoju. Przecież Bóg stworzył nas wszystkich jako braci i wszyscy jesteśmy synami Abrahama. Dlaczego o tym zapominamy?

Na koniec chciałbym zapytać o papieża Franciszka, którego za kilka dni spotkamy w Krakowie. Jak odbierają go palestyńscy chrześcijanie?

Wydaje mi się, że on jest nadzieją Kościoła. Nowym światłem dla Kościoła i gwiazdą, która świeci ludziom. Jesteśmy wszyscy niezwykle pozytywnie dotknięci jego prostotą w zachowaniu. Franciszek jest człowiekiem, który ma dar bezpośredniego, klarownego mówienia o istocie danego problemu oraz mądrego osadzania problemu w kontekście. Bardzo potrzebujemy dziś takiego właśnie świadectwa i nauczania.

Sądzę, że wizja Kościoła, którą on reprezentuje, jest dokładnie tą, której chciał Jezus. Wraz z nim oddychamy prawdziwym Kościołem. Takiego Kościoła pragniemy. Swym życiem, swoją prostotą, swoją bliskością okazywaną ludziom, swoją troską o biednych i cierpiących – papież niesie przesłanie prawdziwie ewangeliczne.

Ma Brat jakieś osobiste oczekiwania wobec spotkania z papieżem w Krakowie?

Tak, przede wszystkim nawrócenie. To jest mój pierwszy osobisty cel. Chcę uczyć się od Franciszka prostoty, życia prostotą. Poza tym bardzo chciałbym doświadczyć jedności. Tego, że wszyscy, pomimo różnic, tworzymy jedną ludzką rodzinę opartą na miłości.

IMG_4713

Archiwum prywatne

Zabierze coś Brat ze sobą z Polski do Palestyny?

Oprócz tych spraw duchowych, o których już mówiłem, chcę zabrać ze sobą dwa swego rodzaju nasiona projektów, które, mam nadzieję, zaowocują w przyszłości. Pierwszy to zamiar ustanowienia stałego partnerstwa z jedną z polskich szkół katolickich. Natomiast drugi projekt to pomysł, by regularnie organizować 10-dniowe podróże do Polski dla naszych nauczycieli, uczniów i absolwentów. Bo zobaczyłem, że tu jest żywa wiara.

Brat Daoud (Dawid) Kassabry – członek katolickiego Zgromadzenia Braci Szkolnych (Zgromadzenie Braci Szkół Chrześcijańskich, lasalianie), które w Ziemi Świętej prowadzi cztery szkoły oraz uniwersytet chrześcijański.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.