Oj, miałem ci ja swego czasu w pewnej korporacji rozrywkowej ostrego dyrektora! Mistrza negatywnej motywacji, księcia manipulacji.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Z reguły zawsze zaprzyjaźniam się z ekipą, z którą robię program, niektórzy szefowie twierdzili, że to błąd, uważane to było za zbyt „harcerskie” podejście do pracy, która ma dawać słupki, wyniki. Taka praca wg magów korporacji ma rodzić się w bólu i mękach, każdy pracownik powinien mieć swój cień i cierń w postaci kogoś, kto tylko czyha na jego miejsce. Musi być więc ostro, co pewien czas trzeba robić siarczyste, ostre spotkania, na których mają lecieć ostre wyrazy, najlepiej jak się ktoś popłacze i wybiegnie, waląc drzwiami. Korporacje lubią takich rycerzy!
Ja zawsze dziwiłem się, na Boga, przecież robimy rozrywkowy program, to ma być zabawa. Nie! Nie mogła być! Stawka była taka jakbyśmy byli Bruce’ami Willisami i ratowali świat przed meteorem wielkości Mławy.
A ja lubiłem inaczej, rzeczywiście po harcersku, w stylu trochę staromodnym, miło, fajnie jak mama kazała: – Chłopaki, chodźcie, mamy totem do zbudowania! Tak samo chciałem robić program: – Chodźcie chłopaki i dziewczyny, mamy fajny program do zrobienia!
Cholerny harcerzyk
Na jednym z zebrań popełniłem błąd, przyznałem się, że ja bym chciał robić to „ po harcersku“, że niech będzie rozkaz, ale niech będzie miło, fajnie i zgodnie. I to był mój koniec, od tego czasu stałem się „cholernym harcerzykiem!“, co to nie rozumie ciśnień korporacji.
Groźny szef co pewien czas robił zebrania, na których ogłaszał, że wszystko jest ŹLE! Nawet kiedy było dobrze. Dyskutowałem z tym, bo wydawało mi się niemożliwe, żeby cały czas było źle, skoro program robiony był tyle lat.
Próbowałem więc znaleźć różnie sposoby na rozmiękczenie mojego dyrektora, którego uważałem za inteligentnego faceta, który tylko w pracy stawał się korporacyjnym terminatorem! Próbowałem więc brać go na humor, żart liryczny, dygresje, nie pomagało. Jak zaczynał czerwienieć to już przepadło, to koniec, nakręcił się i maszyna ruszała… My i moja załoga idąc na to zebranie szliśmy jak na egzekucję, niektórych dopadały problemy somatyczne, ja miałem np. rozstrój już w windzie.
Sposób na Króla
W końcu postanowiłem zastosować sposób ostateczny, romantyczny, rodem z Poradnika Domowego. Sposób, wobec którego zmięknie serce Króla Szklanego Budynku.
Postanowiłem zrobić dla niego… sernik! Tak! Sernik wg przepisu mojej mamy. Sernik, który uwielbiają moja żona i moje dzieci. Rany gościa, pomyślałem, ten gest wprost od serca rozmiękczy każdego wojownika zza biurka.
Sernik robiłem cały wieczór, pod okiem żony, użyłem całej swojej sernikowej wiedzy, kunsztu. Rano sernik był jeszcze ciepły, pachniał w samochodzie, pachniał też w windzie w szklanym budynku. Wszedłem na zebranie z moją załogą i poprosiłem sekretarkę dyrektora o zrobienie herbaty. Kiedy na stole stanęła herbata, w samym sercu korporacji, na biurku postawiłem mój sernik. Zapachniało cudownie, zrobiło się miło. Powiedziałem :
– Dyrektorze, zrobiłem sernik dla pana!
– A… fajnie, lubię serniki.
Wziął kawałek, potem i drugi, a pomiędzy kęsami opieprzał nas jak dawniej.
…
Wracając ze spotkania, trzymałem w ręku pustą blachę po serniku.
Kurczę, pomyślałem, przynajmniej sernik się udał.