separateurCreated with Sketch.

Narodowe Czytanie, narodowe dumanie… Jak (nie)czytać „Quo vadis”

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Koniecznie trzeba przeczytać ten tekst indywidualnie. Czytać i przeglądać się w treści; zobaczyć, jak się wypadnie na tle bohaterów. Zapytać o swoje tchórzostwo i męstwo. O sens kochania i cierpienia.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Akcja wspólnego czytania i słuchania musiała się udać – od lat zawsze jakoś się udaje. Włączają się szkoły i celebryci, dopisuje więc frekwencja. W sobotę, 3 września nie było nudno. Wielu Polaków w swoim życiu czytało i oglądało Quo vadis już pewnie kilka razy. Odpada także argument, że ta książka jest „za długa”, bo z racji świetnej adaptacji Tomasza Burka do przeczytania było dwanaście wybranych i dostosowanych rozdziałów.

Obawiam się jednak, że mimo wszystko była to lektura trudna, ponieważ propozycja na tegoroczne Narodowe Czytanie stała się – w świetle aktualnych wydarzeń na świecie – dziwnie aktualna i przez to trochę niebezpieczna. Przeminął Neron, bazylika św. Piotra wciąż panuje z wyżyn watykańskich, ale opisane przez Henryka Sienkiewicza igrzyska nie skończyły się…

Na pytanie, o czym jest Quo vadis, padnie tyle odpowiedzi, ilu czytelników: powieść o zmaganiach ducha i ciała, potędze miłości i wiary, zgubnej ambicji, klęsce próżności, o rzymskich uliczkach i budowlach, możliwym bądź niemożliwym dialogu kultur.

Historia przemiany Winicjusza pod wpływem świadectwa miejscowych chrześcijan i miłości do Ligii inspirowała i jednocześnie irytowała. Sienkiewiczowi latami zarzucano tendencyjność, konserwatyzm, płytki dogmatyzm; latami uwielbiano go także za epicki rozmach i piękny język.

Jedno jest pewne – uniwersalna zawartość Quo vadis sprawia, że nad losami starożytnych bohaterów można zadumać się na współczesny sposób. Czy trzeba to robić? Czy we wszystkim trzeba zaraz szukać odwołań do spraw bieżących? Zachwycać się na siłę, na zawołanie? Dobudowywać ideologię?

Rzecz w tym, że Quo vadis to książka w pewien sposób narodowa, napisana z konkretnego powodu, „na zamówienie ojczyzny”. Rzecz też w tym, że zawsze czyta się „po coś”. Można więc pochylić się (pierwszy czy kolejny raz) nad Quo vadis narodowo.

Ale równie koniecznie trzeba przeczytać ten tekst indywidualnie, szczerze – być za lub przeciw. Czytać i przeglądać się w treści; zobaczyć, jak się wypadnie na tle tamtych postaci. Zapytać o swoje tchórzostwo i męstwo. O sens kochania i cierpienia.

Na sobotnim czytaniu niejeden zapewne się wzruszył, ktoś coś sobie przypomniał, ktoś o czymś zamarzył, ktoś za kimś zatęsknił. Może zdarzyło się i tak, że przez chwilę wcale nie będzie miło. Najważniejsze jednak, że doszło do spotkania, do wielu spotkań, do zawiązania wspólnoty wielu niezwalczających się wzajemnie odczytań.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!