„Uderzyć dziecko niekarne, to uderzyć gorączkującego chorego w malignie. To nie operacja, a gwałt i chamstwo” – uważał Janusz Korczak.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Janusz Korczak był lekarzem, pedagogiem, badaczem świata dzieci i twórcą oryginalnego systemu pracy z nimi.
Nie ma dziecka, jest człowiek
Aby zrozumieć stanowisko Korczaka ws. kar cielesnych, należy odwołać się do jego sposobu myślenia o dzieciach. Fundamentalne znaczenie w tej teorii ma nieco kontrowersyjne, na pierwszy rzut oka, zdanie: „Nie ma dzieci, są ludzie”.
Pedagog zwraca uwagę na fakt, że dziecko jest całkiem odrębnym od rodzica bytem, który posiada pełnię godności, a przez to należy mu się szacunek. Nie jest własnością rodziców, więc ci nie mogą robić z nim, co im się podoba, choć jednocześnie ponoszą za nie pełną odpowiedzialność.
Myliłby się jednak ten, kto chciałby na tej podstawie oczekiwać od dziecka tak zaawansowanego procesu myślowego, jak u dorosłego. „Nie ma dzieci – są ludzie; ale o innej skali pojęć, innym zasobie doświadczenia, innych popędach, innej grze uczuć” – uzupełnia Korczak.
Bicie to gwałt i chamstwo
Nikogo nie powinien więc zdziwić zdecydowany sprzeciw pedagoga wobec kar cielesnych, które uważał wręcz za zamach na godność dziecka i wyraz braku szacunku dla małego człowieka. Co więcej, zamach ze strony dorosłego, wielokrotnie silniejszego od dziecka.
„Porównaj własną wielką, twardą rękę z małą rączką dziecka, porównaj zgrubiałą skórę z jego gładką i cienką. Przyjrzyj mu się, małemu beznadziejnie zależnemu od ciebie. Ani sił bronić, ani prawa. Nie znajduję porównania w życiu dorosłego człowieka. Już nie najsilniejsze w pasji wyrżnięcie, ale każde uderzenie przypomina notowanego w więzieniu skazańca” – podkreślał Korczak.
W innym miejscu pisał jeszcze mocniej: „Uderzyć dziecko niekarne, to uderzyć gorączkującego chorego w malignie. To nie operacja, a gwałt i chamstwo. Ulegalizowany nałóg bicia, jak pijaństwo czy morfinizm [narkomania] znieprawił szkolnictwo niemieckie i odegrał niepoślednią rolę w brutalnych metodach ostatniej wojny. Wiara w pięść zabija szacunek dla intelektu, uczucia człowieka, otępia i rozjątrza”.
Przemoc rodzi przemoc
Czasem słychać argument, że klaps wymierzony dziecku to skuteczne remedium np. w sytuacji, kiedy maluch usilnie bije łopatką kolegę w piaskownicy. Jednak czy można oduczyć dziecko przemocy… stosując przemoc?
„Pamiętać należy, że to niesilne uderzenie jest również karą brutalną – bijemy bezbronnego. Bijemy, żeby się bało. Dziecko zawsze się boi – jedno, bo ojciec pas zdejmie, drugie, że je wykrzyczą, trzecie, żeby nie zasmucić” – podkreślał.
Bicie dziecka uczy je niczego innego, jak tylko tego, że jest to jedna z aprobowanych metod w relacjach międzyludzkich. Silniejszy może uderzyć słabszego.
Dorosłego też uderzysz?
A przecież my, dorośli, nie rozwiązujemy konfliktów – poza sytuacjami skrajnymi czy patologicznymi – pięścią.
„Kto i kiedy, w jak wyjątkowych warunkach, ośmieli się dorosłego pchnąć, szarpnąć, uderzyć? A jak codzienny i niewinny jest klaps wymierzony dziecku, mocne pociągnięcie za rękę, bolesny uścisk pieszczoty” – pisał bezkompromisowo Korczak, który był bezwzględnym i nieubłaganym przeciwnikiem bicia, tak dzieci, jak i dorosłych.
„Baty, dla dorosłych nawet, będą tylko narkotykiem, nigdy – środkiem wychowawczym” – podkreślał pedagog.
Bicie to zawsze porażka rodzica
Trzeba w końcu powiedzieć, że każde uderzenie dziecka przez dorosłego, każde zastosowanie przemocy, tak werbalnej, jak i fizycznej, jest niczym innym, jak wyłącznie porażką dorosłego. Oznaką, że to on ma problem ze sobą, bo nie radzi sobie z własnymi emocjami.
Korczak pisał wprost: „Kto uderza dziecko, jest oprawcą”. Widział tylko jedną sytuację, w której można jakoś usprawiedliwić uderzenie dziecka – „nigdy bez uprzedzenia i tylko w obronie koniecznej – raz! – w rękę raz, bez gniewu (jeżeli w żaden sposób nie można inaczej)”.
Co więcej, Korczak stawiał sprawę jasno – jeśli rodzic nie umie wytłumaczyć dziecku słowem, to niech nie łudzi się, że wytłumaczy coś siłą. „Jeśli nie potrafię dziecka wychować łagodnym słowem, spojrzeniem i uśmiechem — zawiedzie i ręka, i pas, chociażbym [ich] nie żałował” – pisał.
Czytaj także:
Jak rozbroić histerię dziecka za pomocą jednego pytania?
Czytaj także:
Jak zdyscyplinować dziecko – siedem świątobliwych wskazówek ks. Bosko
Czytaj także:
„Wyrodna” matka na lotnisku. Pomyśl, zanim ocenisz