separateurCreated with Sketch.

Paryż w kolorach różowym i niebieskim. O co chodzi w „Manif pour tous”?

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Chiara Ferraris - 18.10.16
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Manifestanci chcą zapobiec dalszym etapom liberalizacji prawa. Nie zgadzają się na legalny dostęp par jednopłciowych do możliwości zapłodnienia in vitro oraz korzystania z matek zastępczych.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Różowy i niebieski to były kolory, które zdominowały Paryż w minioną niedzielę. Podczas trwającej blisko cztery godziny pokojowej demonstracji jej uczestnicy przemaszerowali z Porte Dauphine na obrzeżach miasta aż do Trocadéro w centrum. Według policji było ich 24 tysiące, natomiast według organizatorów aż 200 tysięcy.

Pojawiło się dużo rodzin z dziećmi, gdyż głównym celem „Manif pour tous” jest ochrona tradycyjnych wartości rodzinnych. Ludzie demonstrowali przeciwko prawu zezwalającemu parom jednopłciowym na zawieranie małżeństw (na takich samych prawach, co kobietom i mężczyznom) oraz dającemu możliwość adoptowania przez nie dzieci, przeciwko projektowi legalizacji matek zastępczych (surogacji), a także by zatrzymać „dekonstrukcję rodziny i rodzicielstwa”, czyli sprzeciwić się ingerencji w naturalny porządek świata.

Demonstranci skandowali hasła: „Un père, une mère c’est héréditaire” („Ojciec, matka to sprawa dziedziczna”), „La femme ne sera jamais une usine à bébé” („Kobieta nie będzie nigdy fabryką do robienia dzieci”), „Le ventre des femmes n’est pas à vendre” („Brzuch kobiet nie jest na sprzedaż”) czy „En 2017 je vote pour la famille” („W 2017 zagłosuję za rodziną”).

Szczególnie teraz – na sześć miesięcy przed wyborami prezydenckimi oraz tuż przed prawyborami mającymi wyłonić kandydata prawicy – organizatorzy manifestacji chcieli pokazać, że są siłą, z którą należy się liczyć. Liczą również na to, że dzięki ich mobilizacji kandydaci na prezydenta będą musieli się ustosunkować i jasno wypowiedzieć na temat rodziny i małżeństwa.

Z kolei przeciwnicy „Manif pour tous”, którzy zebrali się na kontrmanifestacji niedaleko Trocadéro, demonstrowali przeciwko homofobii i rasizmowi, domagali się akceptacji dla inności, a także bronili swoich praw.

Przypomnijmy, że 23 kwietnia 2013 roku – po 136 godzinach burzliwych debat w parlamencie, przeplatanych wieloma demonstracjami – Francja stałą się czternastym krajem na świecie zezwalającym na małżeństwa osób tej samej płci oraz na adoptowanie przez nie dzieci. Prezydent Francji François Hollande podpisał wtedy „loi Taubira”, czyli „ustawę Taubira” – tak nazwaną od ówczesnej minister sprawiedliwości, Christiane Taubira.

W tamtym czasie doszło też do wielkiej mobilizacji narodowej, która pod szyldem „Manif pour tous” wielokrotnie wyszła na ulice Francji. Nazwa „Manifa dla wszystkich” nawiązywała do promowanego wtedy hasła „Mariage pour tous” czyli „Małżeństwa dla wszystkich”.

„Manif pour tous” jest kolektywem, w którego skład wchodzi kilkadziesiąt ugrupowań. I choć kojarzona jest głównie z prawicą oraz Kościołem katolickim, to w jej skład wchodzą także organizacje protestanckie, muzułmańskie czy też niezwiązane z żadną religią stowarzyszenia. Co ciekawe, jednym z jej rzeczników jest Jean-Pier Delaume-Myard, zdeklarowany homoseksualista i katolik, autor książki „Homosexuel contre le mariage pour tous” („Homoseksualista przeciw małżeństwu dla wszystkich”).

„Ustawa Taubira” nie pozwala parom homoseksualnym na korzystanie z technik wspomaganego rozrodu. Jedyną dopuszczalną formą posiadania przez nich dzieci jest adopcja. Manifestanci chcą zapobiec dalszym etapom liberalizacji tego prawa. W szczególności nie chcą dopuścić do legalnego dostępu par jednopłciowych do możliwości zapłodnienia in vitro, sztucznego zapłodnienia, czy też korzystania z matek zastępczych.

Według sondażu IFOP (Francuski Instytut Opinii Publicznej) opublikowanego we wrześniu br. 62% Francuzów jest przeciwna zniesieniu ustawy stworzonej przez byłą minister sprawiedliwości (czyli są za utrzymaniem „loi Taubira”), a 59% deklaruje przychylność dostępności technik wspomaganego rozrodu dla par lesbijskich. Natomiast pomysł zezwalający parom homoseksualnym na korzystanie z matek zastępczych popiera już tylko 44% badanych. W tym samym sondażu obecny prezydent François Hollande jawi się jako polityk najbardziej przyjazny parom homoseksualnym (za takiego uważało go 55% badanych).

Niedzielna manifestacja odbyła się pod ścisłym nadzorem służb porządkowych i bez większych ekscesów. W sumie zatrzymano trzynaście osób. Wśród nich znalazło się sześć członkiń feministycznej organizacji Femen, które próbowały zakłócić przebieg demonstracji. Reszta osób została zatrzymana m.in. za nielegalne posiadanie broni czy niedozwolonych substancji.

Chociaż „Manif pour tous” ogłosiła, iż nie będzie udzielać instrukcji odnośnie głosowania w przyszłorocznych wyborach prezydenckich, to jedna z jej grup wewnętrznych poparła byłego premiera i jednego z obecnych kandydatów prawicy, Françoisa Fillon’a. Sam Fillon ogłosił poparcie i sympatię dla „Manif pour tous”, ale nie pojawił się w niedzielę.

Wśród polityków obecnych na demonstracji byli za to: inny kandydat prawicy: Jean-Frédéric Poisson, a także Marion Maréchal-Le Pen, siostrzenica kandydatki Frontu Narodowego na prezydenta, Marine Le Pen. Przewodnicząca ruchu „Manif pour tous”, Ludovine de la Rochère, podkreśliła, że dzień 16 października oznacza powrót ruchu do sfery politycznej i debaty publicznej, a także liczy na to, iż sukces demonstracji wzmocni ich wiarygodność.

INSEE, czyli Państwowy Instytut Statystyki i Badań Ekonomicznych szacuje, że od wejścia w życie ustawy Taubira w maju 2013 roku do grudnia 2014 roku w sumie we Francji odbyło się 17 500 ślubów par jednopłciowych, co stanowiło 4% wszystkich ślubów cywilnych.

We Francji, liczba zdeklarowanych katolików od kilkudziesięciu lat maleje. W 1952 roku stanowili oni 81% społeczeństwa, pod koniec lat 70. było ich 76%, natomiast w 2010 roku 64%. Regularne uczestnictwo w mszy świętej w 1952 roku deklarowało 27% wierzących, natomiast w 2010 już tylko 4,5%.

Liczby te mają oczywiście odbicie w malejącej liczbie ślubów kościelnych i chrztów. W 1990 roku wierność w kościele sobie ślubowało 147 146 par, natomiast w 2011 już tylko 74 636. Liczba ochrzczonych dzieci w ciągu 10 lat spadła o ponad 100 tysięcy (w 1990 roku zanotowano 472 130 chrzcin, dekadę później – 302 941).

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.