Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Zwyczaj zapalania lampek na grobach naszych bliższych i dalszych zmarłych ma genezę i symbolikę dość oczywistą – „Światłość wiekuista niech im świeci”. Ale w składaniu kolorowych kwiatów, na szarych grobowych płytach jest już coś prowokacyjnie kontrastowego. To, co ostentacyjnie żywe, zostaje zestawione z tym, co definitywnie martwe.
Śmierć: zawsze nie w porę
Kościół w swojej liturgii dokonuje podobnej prowokacji: gdy na białą albę oznaczającą zaproszenie do wiecznej radości kapłan zakłada czarny (dziś częściej fioletowy) ornat jednoznacznie kojarzący się ze śmiercią i żałobą. Jak więc tak naprawdę reagujemy na śmierć? Przysłowiową już refleksją i zadumą, czy może raczej prowokacyjnym buntem?
„Człowiek jest śmiertelny, ale to jeszcze pół biedy. Najgorsze, że to, iż jest śmiertelny, okazuje się niespodziewanie” – mówi jeden z bohaterów Michaiła Bułhakowa. Słyszeliście o kimś, kto umarł w dobrym momencie? Bo ja chyba nie. Ludzie nagminnie umierają nie w porę. Nawet najbardziej spodziewana śmierć zawsze jest bolesnym zaskoczeniem.
Nosimy w sobie naturalny bunt wobec śmierci.
Wypominki: modlitwa nietajonej pretensji
Nasza wiara i nasza modlitwa też noszą w sobie ślad tego bolesnego zaskoczenia i niezgody na śmierć. Kryje je w sobie nawet z pozoru niewinna ludowa nazwa imiennej modlitwy za zmarłych. Wypominki. Nie zastanawiała was ona nigdy? Nie przypominki. To nie jest kościelna lista nieobecnych. Wypominki. Od wypominania.
Wypominamy Panu Bogu naszych zmarłych. Każdą jedną śmierć. Każdego jednego drogiego człowieka, który odszedł, którego nam zabrakło. Zawsze za wcześnie. Wypominki. Modlitwa nietajonej pretensji.
Kiedy to sobie uświadomimy, budzi się w nas od razu religijny instynkt bronienia Pana Boga. No bo jak to tak? Wypominać coś Panu Bogu? Nieładnie. Nie wolno. Tylko czy Pana Boga trzeba bronić? Czy On potrzebuje naszej obrony?
Śmierć, która boli
Dziecko, które potknęło się o kamień i rozbiło kolano, głośno płacze. Przez ten głośny płacz natarczywie domaga się uwagi matki lub ojca. Jest rozżalone. Ma pretensje. Do rodzica? Nie. Do świata, do życia, do kamienia. Jeśli jest bardziej refleksyjne, to może i trochę do samego siebie.
Wypominki to taki płacz. Natarczywie żalimy się Panu Bogu, że ten i ten, i tamta, i jeszcze tamten drogi nam człowiek umarł.
Śmierć to kamień, o który się potykamy. Nie mamy pretensji do Pana Boga. Ale nie podoba nam się, że świat i życie są tak urządzone, że trzeba się potykać. Rozbite o śmierć kolano boli. Nieraz bardzo boli. Więc płaczemy głośno i natarczywie, i zgłaszamy Ojcu swoją pretensję.
Wypominanie Bogu
Nie dlatego, że uważamy Go za winnego. „Śmierci Bóg nie uczynił” (Księga Mądrości 1,13) – to wiemy. Ale dlatego, że jak dziecko z rozbitym kolanem, mniej lub bardziej świadomie spodziewamy się, że Ojciec może jakoś temu naszemu nieszczęściu zaradzić.
Wypominamy Panu Bogu w wypominkach naszych zmarłych nie dlatego, że uważamy Go za winnego tego, co ich spotkało. Żalimy się, jednocześnie wierząc, że ostatecznie ma On moc uśmierzyć nasz ból i rozprawić się z grobowym kamieniem. Ich i naszym.
I to jest istotą tej modlitwy. Jak zasmarkany z płaczu malec pokazujemy Ojcu palcem: Zobacz! Tam! Ten konkretny grób tego konkretnie kochanego człowieka. Boli! Ja nie dźwignę tego grobowego kamienia, ale Ty: tak. Dźwignij i odrzuć go daleko, żeby już nikt nigdy się o niego nie potknął!
Wypominki – zalecki
Na Śląsku nie ma wypominek. Na Śląsku są zalecki. Zmarłych zaleca się Panu Bogu, czyli zachwala. I w tym też jest wielka ludowa mądrość teologiczna. Chwali się za coś, za co jest się wdzięcznym. A wdzięczność to jest najskuteczniejszy sposób, by odprowadzić kogoś na sam próg Nieba. Dlatego za zmarłych sprawujemy Eucharystię, czyli dziękczynienie.
Zalecki przypominają nam jeszcze, że ci, których zalecamy, być może wcale już tego nie potrzebują. Część naszych wypominek to już prawdopodobnie swoista Litania do Wszystkich Świętych, którzy wstawiają się za nami i za przywykającymi do Bożej Jasności w czyśćcu.
Kościół w drodze, Kościół oczyszczany i Kościół w Domu – to jeden Kościół. O tym również przypomina nam początek listopada.