Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Kiedy pierwszy raz jechałam do Rwandy, usłyszałam: „Spójrz na ten kraj przez pryzmat pierwszych w Afryce objawień maryjnych. Zapomnij o ludobójstwie”. Po kilkunastu pobytach wciąż wydaje mi się to niemożliwe. Rwanda to miejsce, gdzie niebo spotkało się z ziemią i gdzie zarazem otworzyły się otchłanie piekła.
O objawieniach Matki Bożej w Kibeho z nową mocą przypomniano sobie właśnie w 1994 r., kiedy w Rwandzie rozpoczęły się rzezie. Paramilitarne bojówki składające się głównie z członków plemienia Hutu, rozpoczęły systematyczne mordowanie ludności z plemienia Tutsi. W kościele parafialnym w Kibeho schroniło się 5 tysięcy kobiet, dzieci, starców.
Do tej pory świątynia zawsze była miejscem azylu. Teraz stało się inaczej. Kiedy oprawcy nie mogli wyważyć solidnych drzwi, wybili cegły w ścianach i wlali przez nie benzynę, a następnie wrzucili do środka granaty. Kto nie został rozerwany od wybuchu, spłonął żywcem. Wśród ofiar byli proboszcz i wikary.
Działo się to kilkadziesiąt metrów od miejsca objawień, podczas których Maryja alarmowała, że świat idzie ku zgubie oraz wzywała do nawrócenia i powrotu do Boga, dopóki jeszcze jest czas. Przedstawiona przez nią wizja – rzeki krwi, grupy mordujących się nawzajem ludzi, okryte krwią czaszki i ciała porozrzucane po wzgórzach, bez grobów – stała się rzeczywistością.
Maryja w szkolnym internacie
28 listopada 1981 r. dziewczęta ze szkoły prowadzonej przez rwandyjskie siostry zakonne Benebikira odrabiały lekcje i pomagały w codziennych pracach. Była sobota. Dyżur w stołówce szkolnej miała Alfonsyna Mumureke.
Około południa usłyszała ciepły głos: „Moja córko, chodź za mną!”. Rozejrzała się wokół i nie widząc osoby, która ją wołała, wyszła na korytarz. Zobaczyła przed sobą niezwykłą postać kobiecą. „Kim jesteś?” – zapytała. „Nyina Wa Jambo” (Jestem Matką Słowa) – usłyszała w odpowiedzi. Objawienia powtarzały się przez kolejne miesiące.
Koleżanki wyśmiewały Alfonsynę. Prym wiodła Maria-Klara Mukangango. Jak na ironię to właśnie jej Maryja objawiała się jako trzeciej. Wcześniej orędzie o cierpieniu przekazała też Natalii Mukamazimpaka.
Do Kibeho zaczęły ściągać tłumy. Jedni szukali taniej sensacji, inni doznawali przemiany życia. W 2001 r. Kościół uznał oficjalnie, że Maryja objawiła się w Kibeho trzem dziewczętom. To jak dotąd jedyne uznane objawienia maryjne w Afryce.
Internat, w którym objawiła się Matka Boża, leży na tyłach niewielkiego sanktuarium. Jedną z sypialni zamieniono na skromną kaplicę. Właśnie tam spotykam jedną z widzących. Trwa wystawienie Najświętszego Sakramentu. Grupka kobiet, klęcząc na matach, odmawia wraz z nią koronkę do Siedmiu Boleści NMP. Poszczególne tajemnice opowiadają sytuacje, w których Maryja uczestniczyła w cierpieniach Syna. Objawiając się, zachęcała do odmawiania tej modlitwy i zapewniała o jej mocy. W czasie widzeń błogosławiła podawane przez dziewczęta różańce.
„Maryja ukazała się nam jako Matka Słowa i nieustannie wzywała do modlitwy, do miłości drugiego człowieka i do zachowywania Bożych przykazań. To jest wciąż aktualne” – mówi mi Natalia, która na prośbę Maryi zamieszkała przy wzniesionym w miejscu objawień sanktuarium. Alfonsyna w czasie wojny uciekła z kraju i wstąpiła do zakonu klarysek. Maria-Klara wyszła za mąż. Jednak obydwoje zginęli w czasie ludobójstwa.
„Kiedy objawienia się zaczynały, byłam jakby izolowana. Nie słyszałam nic z tego, co działo się obok mnie. Widziałam tylko tę Piękną Panią zawieszoną jakby w powietrzu. Jej stopy nie dotykały ziemi. Ona patrzyła na nas, a my na Nią” – wspomina Natalia podkreślając, że najważniejszym przesłaniem Maryi w Kibeho pozostaje modlitwa, której towarzyszy nawrócenie i pojednanie.
Życie w afrykańskim Lourdes
Powstanie sanktuarium w Kibeho sprawiło, że do tej zagubionej w górach, ubogiej wioski dotarła elektryczność i woda. Powstały miejsca pracy. Ludziom zaczęło się lepiej żyć. „Na duże uroczystości przybywa tu 30-40 tysięcy ludzi z całego Regionu Wielkich Jezior. Kibeho to nasze afrykańskie Lourdes” – mówi kustosz sanktuarium ks. Zbigniew Pawłowski.
„Naszym pragnieniem jest, by trwała w tym miejscu nieustanna adoracja. To ważne ponieważ nie czcimy tylko Maryi, ale przez Nią idziemy do Chrystusa. Przedstawiając się jako Matka Słowa, wskazuje na Tego, który jest najważniejszy dla świata” – mówi misjonarz. Zauważa zarazem, że w tym kraju, gdzie nie ma rodziny nienaznaczonej dramatem ludobójstwa czy późniejszych odwetów budowanie pojednania pozostaje wciąż największym wyzwaniem. Stąd stała posługa w konfesjonale, ale i starania, by przy sanktuarium powstało profesjonalne centrum leczenia traumy.
„Maryja od samego początku mówiła, że jej orędzie nie jest ograniczone do Rwandy czy Afryki, ale że jest przesłaniem do całego świata. Ukazywała nam się smutna, wręcz przygnębiona brakiem niedowiarstwa i pokuty wśród ludzi” – podkreśla Natalia. I dodaje: „W tym przesłaniu nie ma zresztą nic nowego: nawracajcie się, módlcie, przemieńcie swe życie. Te słowa są już w Ewangelii. Mają fundamentalne znaczenie dla naszego życia i przyszłości świata”.
To tylko Ewangelia
Po Rwandzie krwawe rzezie miały miejsce w Kongu i Burundi. Nie oszczędziły też Bośni, czy Somalii. Obecnie krwią spływa Irak i Syria. Nie bez przyczyny rwandyjskie przysłowie mówi: „Pokój serca jest sercem pokoju”. Maryja w Kibeho przypomina, że pojednanie i przebaczenie pomagają zamykać otchłanie piekła.
Wciąż też słychać płynące stamtąd wołanie Matki Słowa: „Przemieńcie swe życie!”. Jest ono echem początku Ewangelii św. Marka: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. W Kibeho Maryja nie mówi o karach boskich, ale o tym, że to wybory człowieka prowadzą do tragedii, katastrof i kolejnych wojen. Przestrzega człowieka przed nim samym. Przed skutkami życia tak, jakby Boga nie było.