separateurCreated with Sketch.

Nam nie wolno mówić głośno o Bogu. Misja na Syberii to ciche czynienie dobra

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

“Może się to wydawać niewiarygodne, ale tutaj bardzo nas, Polaków, cenią i lubią. Na Syberię był wysyłany kwiat narodu polskiego: ludzie, którzy nie myśleli tylko o sobie, ale nawet w tak trudnych warunkach troszczyli się o innych” – przekonuje ks. Wojciech Piekarski, proboszcz parafii w Sludiance nad Bajkałem.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

“Nam nie wolno pracować, nie wolno mówić głośno o Panu Bogu w szkołach, ani nawet w naszej świetlicy. Misja na Syberii polega na cichym czynieniu dobra. Wtedy dzieci i młodzież podchodzą i pytają: dlaczego to robisz? A my w odpowiedzi pokazujemy im Pana Boga” – mówi s. Samuela, albertynka współprowadząca świetlicę dla dzieci w oddalonym o 90 km od Irkucka Usolu Syberyjskim.

 

Praca albertynek w diecezji irkuckiej

Wystarczy kilka rozmów z pracującymi w diecezji irkuckiej siostrami zakonnymi, by zrozumieć, że opieka nad dziećmi z ubogich i patologicznych środowisk, to ich główne zajęcie i często jedyna droga do nawiązania kontaktu z rozpadającymi się rodzinami.

Odwrotnie niż na Zachodzie, tutaj często to dzieci jako pierwsze przychodzą do sióstr, prosząc najpierw o chleb, następnie o opiekę nad bliskimi, a wreszcie: o Pana Boga.

“Dramat dzieci w Rosji polega na tym, że nie znają swoich ojców, nie wiedzą, czym jest pełna rodzina” – opowiada s. Samuela, która w świetlicy ma pod opieką ok. 25 dzieci w wieku od 8 miesięcy do 6 lat.

W Usolu nie brak rodzin, w których jest nawet 8 dzieci, choć często każde z nich ma innego ojca, a matki, zniewolonej nałogiem alkoholowym, nie ma w domu. “Te dzieci mają ogromny smutek w oczach. I niesamowitą rzeczą jest móc wywołać w nich uśmiech. Do tego często potrzeba bardzo niewiele: przytulić, pochwalić”.

I zadbać o podstawowe potrzeby – kanapki przygotowane przez siostry to dla wielu dzieci jedyne pożywienie w ciągu dnia. Jak podkreślają misjonarki, aby skutecznie pomóc dzieciom, należy najpierw poznać realia ich codziennego życia, często bardzo surowe.

Wolontariusze mile widziani

“Kiedy przyjechałam, chciałam te dzieci nauczyć mycia zębów. Pamiętam, jak Ania, wspaniała mała dziewczynka, przyszła do mnie i powiedziała, że ona nie może codziennie myć zębów. Nie rozumiałam dlaczego, dopóki nie odwiedziłam ich bloku, w którym na jednym piętrze jest ok. 20 mieszkań, brakuje ciepłej wody, jest jedna łazienka i jedna toaleta” – mówi s. Samuela. Pytana o liczbę osób, żyjących w takich warunkach, siostra potrząsa głową – nie sposób policzyć, ale potrzebujących jest bardzo, bardzo wielu.

Podczas uroczystości poświęcenia kościoła w Usolu Syberyjskim, do s. Samueli garnie się gromadka zadbanych, roześmianych dzieci, niepodobnych do podopiecznych, o których opowiada.

“To są dzieci naszych wychowanków, którym pomagały siostry pracujące tu przede mną” – wyjaśnia albertynka, zapewniając, że dzięki pomocy sióstr wychowankowie całkowicie zmienili swoje życie, wyrwali się z patologicznego środowiska, założyli szczęśliwe rodziny i dziś sami pomagają potrzebującym.

Pytane o to, jakiego wsparcia potrzebują w codziennej działalności, siostry mówią zgodnie, że oprócz modlitwy i wsparcia materialnego potrzeba po prostu rąk do pracy, a wolontariusze, którzy chcieliby im pomóc, zawsze są mile widziani.

Z Syberii na ŚDM: dzięki “Biletowi dla Brata”

Dla tych mieszkańców Rosji, którzy poznali Pana Boga i Kościół, wyzwaniem, a nawet marzeniem jest poznanie Kościoła powszechnego. Udało się to m.in. 130-osobowej grupie młodzieży z diecezji irkuckiej. Choć wyjazd przekraczał ich możliwości, pomocne okazało się dofinansowanie z projektu “Bilet dla Brata” stworzonego przez polską młodzież.

Jak się okazało, wyjazd był duchową inwestycją nie tylko w młodzież, ale też w całą wspólnotę lokalnego Kościoła, do której młodzi pielgrzymi powrócili pełni nowego zapału. Spontaniczne opowieści o tym wyjeździe, w których wzruszenie przeplata się z entuzjazmem, świadczą o wciąż żywych wspomnieniach spotkania w Polsce.

ŚDM był dla mnie jednym z najważniejszych wydarzeń w życiu. Nie znam zbyt wielu ludzi, którzy są katolikami, ale staram się, żeby jak najwięcej osób mogło dowiedzieć się, w co wierzymy i co jest prawdą. Przyprowadziłem do Kościoła kilkoro przyjaciół” – opowiada płynną polszczyzną siedemnastoletni Andrzej, ministrant w irkuckiej katedrze, spotkany po niedzielnej mszy świętej.

Jest Rosjaninem, ale uczy się polskiego od jednego z tutejszych księży, bo, jak mówi, język polski to dla niego język Kościoła. Tym bardziej, że po ŚDM spędzonych w Ełku i w Krakowie utrzymuje kontakt z wieloma osobami z Polski.

„W Ełku mieszkaliśmy u starszej pani, która nas bardzo dobrze przyjęła, dbała o nas i rozmawiała z nami tak po prostu: o wierze, kulturze, o życiu… o wszystkim. Te zwykłe rozmowy były dla mnie bardzo ważne!” – podkreśla.

Barbara Zięba, czyli ręce Pana Boga

Dla irkuckiej młodzieży wzorem osoby, która w praktyce realizuje powołanie do tego, by na Syberii być “rękami Pana Boga”, jest Barbara Zięba – pochodząca z Puław świecka misjonarka, którą także można spotkać w tutejszej katedrze.

Od 16 lat Barbara pomaga osobom uzależnionym na terenie diecezji irkuckiej. Pomoc alkoholikom i narkomanom oraz ich rodzinom, organizacja szkoleń i kursów dla lekarzy i konsultantów, pomoc w organizacji ośrodków i systemu pomocy osobom uzależnionym – to działalność, której owoce już teraz są widoczne. Jedną z inicjatyw jest telefon zaufania, działający przy irkuckiej katedrze od ponad 14 lat. Pytana o skalę problemu alkoholowego i narkotykowego, Barbara mówi, że to zjawisko powszechne, choć uzależnionych nikt na Syberii nie liczy.

“Słyszałam kiedyś, że co 10 osoba w obwodzie irkuckim jest zarażona wirusem HIV. To poniekąd pokazuje skalę zjawiska narkomanii” – mówi i dodaje, że uzależnieni i współuzależnieni to osoby, którym terapia pomaga wyzwolić ukryte w nich wielkie pokłady dobra.

Barbara podkreśla misyjny charakter swojej pracy, polegający także na tym, że osoby proszące o pomoc są często niewierzące, a podejmowana przez nich terapia bywa początkiem ich drogi do Boga.

Pytana o to, jak można pomóc, misjonarka mówi, że od lat ważne jest wsparcie w organizowaniu przyjazdu do Rosji specjalistów z Polski.

Na Syberii lubią i cenią Polaków

Nie tylko współcześnie Polacy kojarzeni są z niesieniem pomocy mieszkańcom Syberii. Na hasło “jestem z Polski” otwiera się dziś wiele serc i domów. Syberyjscy gospodarze wiedzą ze wspomnień, że już w czasach zesłań wielu trafiających tu Polaków pomagało mieszkańcom, roztaczając nad nimi opiekę medyczną, ucząc uprawy roli, dzieląc się wykształceniem zdobytym w Polsce, a także sprawując posługę sakramentalną.

“Może się to wydawać niewiarygodne, ale tutaj bardzo nas, Polaków, cenią i lubią. Na Syberię był wysyłany kwiat narodu polskiego: ludzie, którzy nie myśleli tylko o sobie, ale nawet w tak trudnych warunkach troszczyli się o innych” – przekonuje ks. Wojciech Piekarski, proboszcz parafii w Sludiance nad Bajkałem.

Tak jak dawniej zesłańcy i dobrowolni emigranci, tak dziś polscy misjonarze i misjonarki cieszą się wdzięcznością mieszkańców Syberii i innych części Rosji. Spośród misjonarzy z całego świata najwięcej jest tu właśnie Polaków – na terenie całego kraju pracuje dziś ok. 1000 polskich księży i sióstr zakonnych. To jednak wciąż za mało.

KAI

 

W drugą niedzielę Adwentu obchodzimy Dzień Modlitwy i Pomocy Materialnej Kościołowi na Wschodzie. W parafiach w całej Polsce będą zbierane na ten cel ofiary.

Przeczytaj także: Duchowo i portfelem. Dzień Modlitwy i Pomocy Materialnej Kościołowi na Wschodzie

 

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.