Kupiłam odcień rajstop, który nie pasował do sukni. A w dodatku, idąc do ołtarza, mój welon postanowił się odczepić. Czy płakałam z tego powodu?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Drodzy mężczyźni – wybaczcie, to jest tekst stworzony specjalnie dla waszych kobiet. Drogie panie, przyszłe panny młode – czytajcie uważnie!
Jako małe dziewczynki marzymy o tym wielkim dniu, który raz na zawsze ma odmienić nasze życie. Widzimy siebie w pięknej, bogato zdobionej sukni, a obok nas przystojniaka w dobrze skrojonym garniturze. Wszystko jest idealne – tak przecież teoretycznie powinno być.
Czytaj także:
Nie zmarnuj narzeczeństwa! 4 rady jak nie stracić cennego czasu
Bywa tak, że temu marzeniu podporządkowujemy całe nasze życie. Najpierw myślimy o tym, kiedy się zakochamy, potem czy to jest ten właściwy dla nas człowiek – jeśli tak, to kiedy się oświadczy, a jak już do tego dojdzie, skupiamy się na przygotowaniach do ślubu. W końcu ma to być najpiękniejszy dzień w naszym życiu. Gorzej, jeśli same możemy go sobie popsuć…
Żeby już było po wszystkim
Jako świeżo upieczona żona, dzieląc się swoimi pozytywnymi wspomnieniami ze ślubu, spotkałam się z zaskakującym zdziwieniem, bo przecież „większość kobiet marzy o tym, żeby ten dzień się szybko skończył”. Co potrafi doprowadzić nas do takiego stanu? Kwiaty w kościele muszą być przecież białe, a nie kremowe, ciotka/wujek/babcia narzekają, że w menu nie ma schabu ze śliwką, (przecież goście muszą być zadowoleni), a co gorsza – dywan w kościele nie jest czerwony.
Nasze marzenie często przeradza się w tak wyidealizowane wyobrażenie, że przesłania nam to, co najważniejsze. Wszystko musi być zapięte na ostatni guzik, wszystko musi potoczyć się według planu. Jak to się kończy? Nieprzespanymi nocami ze stresu, codzienną dawką melisy na uspokojenie, kłótniami z przyszłym mężem, bo już po prostu nie da się wytrzymać tego napięcia. Wszystko po to, żeby było IDEALNIE. Bo jak może być inaczej?
Rozumiem, że każda kobieta chce, żeby ten czas był wyjątkowy – to normalne. W przygotowania wkładamy wiele czasu, wysiłku i pieniędzy – od tego nie da się uciec. Jednak dość szybko możemy poddać się presji nie tylko innych, ale swojej własnej.
Jak można popsuć dzień swojego ślubu?
- Pozwól innym wtrącać się w wasze decyzje – tysiąc innych pomysłów na twoją suknię, fotografa i weselne menu? Przemyśl i weź pod uwagę każdy, przecież i tak masz mało na głowie. Rodzina to rzecz święta i trzeba się jej słuchać, zwłaszcza kiedy rodzice wesele finansują. Na weselu będzie połowa znajomych rodziców, których nie znacie? Przecież nie możecie im odmówić!
- Nie proś o pomoc w przygotowaniach – przecież musisz zrobić wszystko sama. Najlepiej jeszcze nie pozwól narzeczonemu się niczym zająć, żeby nie pomyślał, że jest za coś odpowiedzialny. Na pewno marzysz o tym, żeby idąc do ołtarza powłóczyć nogami ze zmęczenia.
- Skup się tylko i wyłącznie na przygotowaniach – wspólne plany na życie ustalicie z narzeczonym przecież po ślubie, a modlitwa w takim gorącym czasie, kiedy gości trzeba usadzić przy stołach, nie jest najważniejsza.
Kiedy dzień, który miał być tylko wasz, staje się dniem spełniania ambicji członków rodziny; kiedy stres sprawia, że jedyne o czym myślisz, to łóżko, w którym się wreszcie wyśpisz, a na twojej głowie zaczęły pojawiać się siwe włosy – to nie dziwię się, że niektóre kobiety mają dość, a przygotowania do ślubu kojarzą się im z frontem wojennym. Wcale nie musi tak być.
Zróbcie to po swojemu
W ostatnim tygodniu przed ślubem trafiłam na ostry dyżur z podejrzeniem wyrostka, wyskoczyła mi opryszczka, nie zdążyłam zrobić fryzury próbnej, a na dzień przed oddawałam pracę magisterską. Nasza sala weselna była pierwszą i jedyną, jaką zobaczyliśmy, kwiaty do mojego bukietu wybierała siostra z mężem, a auto, którym jechaliśmy do kościoła, pojawiło się całkiem przypadkiem.
Mało? Kupiłam odcień rajstop, który nie pasował do sukni. A w dodatku, idąc do ołtarza, mój welon postanowił się odczepić. Czy płakałam z tego powodu? Czy przez to stwierdziłam, że ten dzień był okropny? Nie. Był nasz, dlatego właśnie był idealny. Nawet jeśli mój wymarzony i upragniony tort okazał się porażką (ciężko było mi to przetrawić – w końcu to było moje marzenie!). Wiem jednak, że bez dystansu i świadomości, co jest moim priorytetem, na pewno bym zwariowała. Dlatego dam wam radę – więcej luzu!
I uwierzcie – w momencie, kiedy wasz przyszły mąż spojrzy na was pierwszy raz w sukni ślubnej, wszystko inne przestaje mieć znaczenie.
Czytaj także:
Ta para wzięła ślub kościelny na pokładzie samolotu. A Franciszek im pobłogosławił