Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Film kryminalny. Pościg, wybuch, ucieczka... i wielka zagadka. Kto jest winny zbrodni, kto stoi za tajemniczymi przestępstwami, kto nam zagrażał? Czy Mr. Goldfinger, bezwzględny szef międzynarodowej korporacji czy Mr. Smith, skorumpowany polityk? A może wbrew pozorom „dobry gliniarz Kowalsky” nie jest taki dobry?
„Ja, Sztuczna Inteligencja”
O tym kto zabijał, dowiemy się już za chwilę... Jeszcze jeden pościg, wybuch, strzelanina i wpadamy do apartamentu „wielkiego Złego”. Kamera otwiera drzwi, a tam... pusty skórzany fotel oświetla blask ściany monitorów. Nagle na jednym z ekranów pojawia się twarz robota mówiąca złowieszczym głosem „Ja, Sztuczna Inteligencja”.
To mógłby być scenariusz amerykańskiego filmu. Powstało już tysiące filmów, gier, książek w których pozornie niegroźna sztuczna inteligencja nagle osiąga samoświadomość i zwraca się przeciwko swojemu Stwórcy - człowiekowi. Świat mediów bombarduje nas artykułami o tym, że „sztuczna inteligencja” w wersji hollywoodzkiej jest tuż, tuż. Czytamy, że pierwszy algorytm zdał test Turinga. Co oznacza, że rozmawiał tekstowo tak realistycznie, że wprowadził w błąd rozmówców i myśleli, że rozmawiają z człowiekiem.
Kolejni dziennikarze śpieszą ostrzec nas, że sztuczna inteligencja przeprowadziła wybory miss i... okazała się rasistą. Algorytm preferował białe modelki! W tej nawałnicy alarmujących informacji filozoficzne pytanie „czy komputer może mieć duszę” opuszcza krąg „filozofii teoretycznej”, a przechodzi do sfery życia każdego człowieka.
Skoro istnieje sztuczna inteligencja, to może komputer posiada duszę? Jeżeli ma duszę, to czy my jesteśmy stwórcami?
Czy komputer ma duszę?
Aby odpowiedzieć na te pytania, powinniśmy cofnąć się do źródeł, czyli niewinnej hipotezy: „czy przy użyciu komputerów jesteśmy teoretycznie w stanie stworzyć sztuczną inteligencję?”. Takie pytanie zadałem swojemu profesorowi na Politechnice Warszawskiej na pierwszych zajęcia z przedmiotu o dumnej nazwie "Artificial Intelligence".
Odpowiedział tak:
Dotychczas ludzkości nie udało się określić czym jest inteligencja, zatem tym bardziej nie wiemy czym jest sztuczna inteligencja. Skoro nie wiemy nawet czego szukamy, jak możemy stwierdzić, czy jesteśmy w stanie to znaleźć?
W praktyce oznacza to, że każdy program może być podciągnięty pod sztuczną inteligencję. Dla jednego przejawem „inteligencji” będzie gra w szachy, dla kogoś dopiero rozpoznawanie obrazu, a dla kogoś innego czujka otwierając drzwi w supermarkecie (w końcu czujka „inteligentnie” wie, kiedy otworzyć drzwi). Dzięki tak elastycznej definicji i marketingowej chwytliwości nagle mamy inteligentne pralki, lodówki, laptopy itd.
Iluzjonista potrafi na scenie rozmnożyć przedmioty, przechodzić przez ściany i teleportować się, a jednak nie boimy się przejęcia kontroli nad światem przez zbuntowanych magów. Nie boimy się, ponieważ wiemy, że iluzjonista korzysta z tricków, aby stworzyć pozory przechodzenia przez ściany, rozmnażania przedmiotów czy teleportacji.
Algorytm zdaje test Turinga
Wyobraźmy sobie, że drukujemy na odwrotach karteczek wiele losowych zdań np.: „Cześć jestem Iwan, mam 13 lat i jestem z Ukrainy” albo „Ha, ha, ha, dobre pytanie! A zmieniając temat, jakiej muzyki słuchasz?” i przy każdym sms-ie z nieznanym rozmówcą odpowiadamy przy pomocy losowo odkrytej kartki. Jeżeli dobrze spreparujemy zdania na kartach, możemy stworzyć z pozory normalnej rozmowy.
Tak samo działał wspomniany algorytm, który zdał test Turinga i osiągnął „inteligencję 13 letniego chłopca”. „Sztuczna inteligencja” polegała tu na mniej lub bardziej losowym wypluwaniu z siebie zdań spreparowanych wcześniej przez programistów. Na każde konkretne pytanie np.: „Co jest wyższe: las czy wieża Eiffla?” odpowiadał spreparowanym zdaniem: „Ha, ha, ha dobre pytanie! A zmieniając temat, jakiej muzyki słuchasz?”.
Algorytm musiał obrócić wszystko w żart i pytaniem przenieść ciężar dyskusji na drugą stronę. Z pełną świadomością piszę „musiał” a nie „preferował” ponieważ nie istnieje algorytm, który rozumiałby takie pojęcia jak „las” czy „wieża Eiffla”. I nie jest to problem informatyczny, a problem filozoficzny.
Zero-jedynkowa definicja
Bo czym jest las? Definicja lasu to: „kompleks roślinności swoisty dla danego kontynentu geograficznego, charakteryzujący się dużym udziałem drzew rosnących w zwarciu, wraz ze światem zwierzęcym i różnymi czynnikami przyrody nieożywionej oraz związkami, które między nimi występują”. Dobrze, tylko „kompleks”, „roślinność”, „zwarciu”, „świat zwierzęcy” to przecież pojęcia rozmyte, które wymagają kolejnych definicji!
Dla jednej osoby las to będzie pięć drzew przy drodze, dla kogoś innego nie mniej niż tysiąc. Ludzie operują pojęciami, które każdy rozumie intuicyjnie, ale nikt ich nie potrafi ściśle zdefiniować. A przecież właśnie ścisłej zero-jedynkowej definicji wymaga komputer!
Puśćmy wodze fantazji i wyobraźmy sobie, że udało nam się dokonać niemożliwego – zdefiniować ściśle pojęcie „las”. Wciąż, na miłość Boską, nie wiemy, czy jest wyższy od wieża Eiffla. Bo czym jest wysokość lasu? Wysokość nad poziomem morza? Wysokość najwyższego drzewa? Średnia wysokość drzew? Średnia wszystkich drzew we wszystkich lasach na świecie? Jak zmierzyć wysokość lasu?
Jak widać, proste pytanie „Co jest wyższe: las czy wieża Eiffla?” okazuje się ponad nasze siły. I nie chodzi o siły „mocy obliczeniowej komputera”, ale o to, co człowiek rozumie różnymi pojęciami. Od tego wszystkiego może rozboleć głowa, a przecież zarówno „las” jak i „wieża Eiffla” to obiekty fizyczne, namacalne. W swoich rozważaniach nawet nie tknęliśmy problemu definiowania pojęć abstrakcyjnych, takich jak np.: „miłość”, „zazdrość”, „sympatia”, „zrozumienie”.
Czym jest myśl?
Pojawienie się coraz szybszych komputerów i coraz większej pamięci nie przybliży nas nawet o krok do osiągnięcia „sztucznej inteligencji”. Nie jest bowiem problemem moc obliczeniowa komputerów a to, że nie mamy bladego pojęcia, jak pojawia się myśl w człowieku, a nawet czym jest myśl sama w sobie.
Teraz już wiemy, dlaczego twórcy algorytmu nie próbują nawet odpowiadać na pytania, tylko obracają wszystko w żart i zmieniają temat. Wszędzie tam, gdzie pojawia się algorytm „sztucznej inteligencji”, można skreślić te dwa magiczne słowa, bo to w praktyce nie jest nic ponad skuteczny chwyt marketingowy.
Czasami można odnieść wrażenie, że „sztuczna inteligencja” stała się zasłoną ukrywającą prawdziwych twórców decyzji. Gdy zawali się budynek, nie możemy winić za to budynku, lecz ludzi, którzy go wybudowali. Jeżeli z powodu błędu programu „sztucznej inteligencji” zginą ludzie, to wciąż nie możemy winić programu, a powinniśmy winić programistę.
Media natomiast zamiast pisać „programiści napisali algorytm preferujący urodę białych kobiet”, wolą siać sensację typu: „sztuczna inteligencja okazała się być rasistą!”. Zamiast pisać zgodnie z prawdą, że „programiści napisali algorytm, który oszukuje rozmówcę, imitując wypowiedzi 13 letniego chłopca z Ukrainy”, wolimy krzyczeć „Cyberapokalipsa już blisko. Sztuczna inteligencja komunikuje się z człowiekiem. Póki co ma inteligencję 13 letniego chłopca, ale...”.
Może prawda nie jest sensacyjna, ale - cytując Józefa Mackiewicza - „jedynie prawda jest ciekawa”. Zamiast martwić się o to czy zagraża nam sztuczna inteligencja, powinniśmy się zastanawiać, czy zagrażają nam ludzie ukrywający się za jej iluzją. Zamiast pochylać się nad sumieniem kalkulatora, powinniśmy chwilę zastanowić się nad własnym.