Zaszła w ciążę, choć stwierdzono u niej bezpłodność. Na porodówce podjęła decyzję jak św. Joanna Beretta Molla. Jej historia to opowieść o miłości w cieniu cierpienia.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Nigdy nie byłam z Klarcią na placu zabaw, ani na przedstawieniu na Dzień Matki. Robert filmuje” – Gabrysia ociera łzy. Denerwuje się, kiedy porównuję ją do św. Joanny Beretty Molli i obrzuca mnie szorstkim spojrzeniem. Gabrysia pakuje się do szpitala.
„Rezonans trzeba zrobić, czy guz w płucach i mózgu urósł. I znowu chemia, 31. dawka. Gabi musi się położyć, długo w pionie nie wytrzyma. Jest nasączona wodą, jak gąbka. Nowotwór tkanki łącznej i rzadki rodzaj miastemii pustoszą jej organizm od 15 lat. Odkąd choroba zaatakowała mięśnie, nie jest w stanie utrzymać kubka. „Jak Klara miała 3 latka, wyrzucała mi z walizki piżamę. Teraz szklą jej się oczy, nic nie mówi… Klara to nasz cud! Wierzę, że Bóg może go powtórzyć!” – mówi.
Jest pani w ciąży
Spotykamy się po raz pierwszy na patologii ciąży w jednym z bytomskich szpitali. Jest rok 2009. Gabrysia, wtedy o dwadzieścia litrów wody lżejsza, głaska zaokrąglony brzuch.
„Tuż po ślubie okazało się, że jestem chora. Od razu chemia. Stwierdzono bezpłodność. Miałam jajniki 80-letniej staruszki. Rozpacz, bo chcieliśmy mieć dzieci” – opowiada. Klimkowie są wtedy zbuntowani i uparci. Jadą do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Robert wynajmuje hotel.
„Przeleżałam pobyt z Koronką i Dzienniczkiem Św. Faustyny. Robert klęczał noc i dzień przed Najświętszym w sanktuarium, by Bóg nasz bunt zmienił w miłość” – wspomina Gabi. A Robert dodaje: „Nagle polepszały się wyniki badań, znajdowały się rozwiązania”.
Z Łagiewnik Klimkowie jadą do Krościenka nad Dunajcem. „Chciałam przy grobie ks. Franciszka Blachnickiego opowiedzieć mu, co przeżywamy” – mówi Gabi. Po kilku miesiącach w Instytucie Onkologii w Gliwicach małżonkowie usłyszeli od lekarza: „30 lat praktyki lekarskiej mam i nie wiem jak to wytłumaczyć. Jest pani w ciąży”. „Klara poczęła się 25 marca, w Dzień Świętości Życia, a termin porodu na 25 grudnia był. Lekarz zaproponował aborcję. Wściekłam się. Wstrzymujemy terapię! – krzyknęłam” – opowiada kobieta.
W Tobie jest światło
Rusza sztafeta modlitw. Parametry Gabrysi wracają do normy, ale bóle nowotworowe się nasilają. Gabi odmawia morfiny, żeby nie uszkodzić dziecka. Kiedy pytam, jak wytrzymywała, patrzy na mnie zaszklonym wzrokiem. „Bez sakramentów nie dałabym rady. Robert pościł. W środy i piątki woda i chleb. Trzy tygodnie przed urodzeniem Klary lekarz nagle wyklucza poród naturalny i… cesarkę – wspomina. – Jak to, Klara się nie urodzi?!” – podskakuje Gabrysia.
Znieczulenie ogólne odpada, bo Gabrysia się nie obudzi. Do kręgosłupa – owszem, ale lekarz niczego nie gwarantuje. Są nerwy. Robert wspomina: „Zapytali mnie, czy ratować żonę czy dziecko. Żonę! Ale Gabrysia się uparła: dziecko. Co miałem robić?”.
„Trzymała mnie piosenka Artura Kaszowskiego: W Tobie jest światło, W Tobie jest życie, ono śmierć zwycięża – relacjonuje Gabi. I ustawia melodię jako dzwonek na komórce. Jak ktoś się do niej dobija, sąsiadki na patologii ciąży płaczą.
W najlepszych rękach
W mieszkaniu na jastrzębskim osiedlu biel i zieleń. Kolor nadziei. Gabinet Roberta w błękicie, stylizowany na kapitańską kajutę: sieci, ster, żagle, książki. We wrzosowo-białej sypialni na toaletce Gabi anioł i ramka z muszelek z Jezusem Miłosiernym. Na szafie fototapeta – Gabi na tle zachodzącego słońca, szczupła, w minispódniczce, długie włosy, wyciąga dłonie, jakby chciała dotknąć nieba. Tak widzi ją Robert w obiektywie w podróży poślubnej. Szczupły, wysoki brunet, zawsze w garniturze, z przyklejonym śmiechem. Były dyrektor w banku, zrezygnował z kariery, żeby być przy żonie. Teraz uczy innych, jak oszczędzać według… wskazówek z Pisma Świętego. Sprzedaje złoto. Ale często ma stres, bo na leki potrzeba kilka tysięcy miesięcznie.
„Robi sprząta, gotuje, zakupy robi, nawet ciuchy dla Klary. O piątej rano wstaje, odmawia brewiarz i ćwiczenia ignacjańskie. Do chorych też chodzi. Został szafarzem, żeby mi przynosić Jezusa” – mówi Gabrysia.
Stylizowane na Asyż mury w przedpokoju dają poczucie ciepła i prostoty. To przez Asyż Klimkowie dali córeczce na imię Klara. Filigranowa blondyneczka – ma lśniące długie blond loki, jak mama, i przenikliwie błękitne oczy. Rzuca mi się na ręce. Jest zaprawiona w bojach. Mama jest nie raz na krawędzi życia.
Mami, mam cię w sercu
„Kwiecień 2014. Lekarz po raz pierwszy od czasu porodu mocno obawia się o Gabrysię. Przy atakach bólu ma spadki ciśnienia do 60/40. To granica śmierci” – pisze raz Robert. Klara jest wtedy z dziadkami. Dziecko jednak instynktownie upiera się: „Chcę zobaczyć mamusię!”. „Pamiętam tą scenę. Babcia przyprowadziła ją do Gabi. Klarcia położyła się delikatnie na łóżku i powiedziała: Mami, mam Cię w sercu, zawsze tam będziesz, nawet wtedy, gdy pójdziesz do nieba” – wspomina Robert.
Czerwiec 2014. Gabi znowu w klinice. Rozmowa telefoniczna z Klarcią jest krótka: „Mamusiu, bardzo za tobą tęsknię… tata i babcia dbają o mnie, ale opiekuje się mną też Anioł Stróż”.
Październik 2014. Kolejny raz w klinice. Gabi jest po ataku guza. Robert pisze: „Odwiedzamy Gabrysię razem z Klarką. Klarcia całuje mamę i mówi: mamusiu, Pan Bóg nigdy cię nie zostawi! A o mnie się nie martw. Jestem w najlepszych rękach, w Bożych rękach”.
Taka jestem Mu potrzebna
Lista odbiorców Robertowych maili jest coraz dłuższa. Założył więc na Facebooku grupę „Gabrysia”. I wszyscy są na bieżąco. „Dziesiątki osób się modli. Czujemy się silniejsi – przekonuje mężczyzna. – Straszne jest tylko to, że nie mogę przytulić dziecka jak ma gorączkę, anginę, cokolwiek. To by mnie zabiło. Klara żyje w stresie, bo każda choroba u niej to wywózka do babci” – dodaje Gabrysia.
Gabrysi szklą się oczy. Znowu boli. Ciężko oddycha. Z domu wychodzi kilka razy w roku. Do samochodu. Kładzie się na tylnej kanapie. Godzina drogi do Katowic albo Gliwic. Zależy, w której klinice jest miejsce. W głowie zabija myśli – co Klara jutro założy do szkoły, czy w nocy znowu kucnie w kącie u babci i będzie dusić łzy. „Czasem obrażam się na Boga. Czemu? – pytam Go. Nie odzywam się do Niego. A potem otwieram Dzienniczek: Chociaż w niektórych godzinach nie będziesz mnie czuć, ale Ja będę przy tobie. Nie bój się, Łaska Moja będzie z Tobą” – opowiada.
Gabi bierze oddech i uśmiecha się: „Nocami patrzę w niebo, jest na wyciagnięcie ręki…”. Poprawiam jej szpitalną poduszkę. Wypada zdjęcie ks. Blachnickiego. Na odwrocie Gabi napisała: „Wszystkie moje źródła są w Tobie, Boże”. „Czasem pytają mnie gdzie ten mój Bóg, skoro tyle lat jestem przykuta do łóżka. Jest ze mną, w chorobie. Taka jestem Mu potrzebna” – kończy.
Czytaj także:
Jestem w ciąży i mam raka. Co dalej?
Czytaj także:
Na kłopoty… Joanna Beretta Molla i jej „Hymn uśmiechu”