separateurCreated with Sketch.

Jak dostać się do nieba? Najlepiej uczy mnie tego dwuletnie dziecko

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jarosław Kumor - 08.01.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Gdy moja córka zaczęła zwracać się do mnie: “tatusiu”, automatycznie bardziej bezpośrednia zaczęła być moja modlitwa.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Podobno mężczyźni dojrzewają przez sześć lat. Potem już tylko rosną. Zgadzam się i myślę, że jest to autorski pomysł Pana Boga. Oczywiście zdarzają się tacy, którzy “dojrzeją” za mocno. Jednak Jezus w Ewangelii nie pozostawia im złudzeń, mówiąc: “Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18,3).

Im dłużej jestem ojcem, tym wyraźniej rozumiem te Słowa. Gdy moja córka zaczęła zwracać się do mnie: “tatusiu”, automatycznie bardziej bezpośrednia zaczęła być moja modlitwa. To jest jedna z tych sytuacji, gdy zachowanie niespełna dwuletniego dziecka może być dla dorosłego faceta wzorcem. Bo gdy taki młody, wychowany na ministranturze czy w oazowej wspólnocie katolik obrośnie już w piórka, najczęściej hoduje sobie w głowie wizję siebie jako poważnego syna Kościoła, który przykładnie wchodzi w katolickie małżeństwo i generalnie zachowuje się jak Pan Bóg przykazał, a cały świat się nie zna i powinien z niego brać przykład. Ten sam Pan Bóg daje mu wtedy pod opiekę niesfornego malucha i mówi: Masz tu przykład. Zamiast prawić komunały w stylu “Wszechwładny Stwórco”, mów mi po prostu “Tatusiu”. Dokładnie tak było ze mną.

Fakt –  ten zadufany w sobie młody człowiek ma rację w tym, że świat generalnie nie zna się na byciu katolikiem, ale nie znaczy to, że katolik ma się z tego powodu nad tym światem wywyższać. Dziecko, w całej swojej prostocie, powie komuś, kto robi źle: “nu, nu” i pójdzie dalej, zarażając swoją niewinnością. Czy nie tak to powinno wyglądać drodzy ojcowie? Zło nazwane po imieniu i inspiracja do zmiany poprzez przykład swojego życia. Bez żadnej pychy. W taki właśnie sposób moja córka uczy mnie świętości.

Gdy wprowadzam jej naukę w czyn, Pan Bóg “zachwyca się” moją postawą tak, jak ja zachwycam się często zachowaniem mojego dziecka. Kiedy ono chce kakao, przychodzi do kogoś najbliższego i nie mówi “Drogi Ojcze, uczyń mi kakao”. Słyszę wtedy raczej: “Tatusiu, zlobis kakao?”. Z prostotą i bez ceregieli.

Być na modlitwie jak dziecko to nie mieć w sercu żadnego podstępu – mieć czyste intencje. Umiemy rozpoznać w zachowaniu dziecka fałsz i raczej go w nim nie utwierdzamy. Chcemy by nasze dziecko było sobą. Bóg ma tak samo.

Z drugiej strony być na modlitwie jak dziecko to być z Panem Bogiem tak na co dzień. Spotkać się czasem wzrokiem, pomachać i uśmiechnąć się. Wiem, że to pozornie takie niemęskie. Ale po Bożemu takie codzienne gesty budują silną relację. Bóg daje nam zwykłe codzienne uśmiechy, na które warto, jak dziecko, odpowiedzieć.

Na koniec kilka oczywistości: moja córka nie decyduje o sprawach dorosłych, ma ich słuchać, jest ode mnie i żony całkowicie zależna – i emocjonalnie i materialnie, jest kochana i otaczana opieką, z każdą sprawą może się do nas zwrócić, poprosić, przeprosić, podziękować, w relacji z nami jest spontaniczna, nie ma gotowych wzorców zachowań na każdą sytuację, jest z nami codziennie, jest “wydana w nasze ręce”. Są to oczywistości w relacji rodzice-dzieci, które powinny być (a nie zawsze są) oczywistościami w relacji Bóg-ja.

Patrząc na dzieci, które są autentycznie kochane, mamy otwarty podręcznik zachowania się wobec Boga, który dodatkowo pomaga nam samym do tego Boga się upodabniać. I jak tu nie powtarzać za św. Janem Pawłem II, że rodzina jest szkołą miłości?

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!