Obserwatorium Językowe Uniwersytetu Warszawskiego stworzyło internetowy Słownik neologizmów powstałych po 2000 roku. Dzięki niemu dowiesz się, co oznaczają zwroty używane przez młodzież.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
– Nie bądź fejmem. Zapropsuj w czasie roastu.
– Olej typową grażynkę, która zdissowała cię za gimbusiarski nieogar.
– Bromans łączy klasowych hejterów belibersów.
Dementuję na wstępie – nie są to cytaty z kolejnej powieści Doroty Masłowskiej. To tylko próbka slangu młodzieżowego, za którym trudno nadążyć. Rozwija się dynamicznie dzięki serialom, filmikom na YT i inwencji młodych, a efekty słychać na ulicach czy widać w sieci.
Jak zatem być na bieżąco z nowopowstałymi słowami?
Na szczęście można liczyć na pomoc Obserwatorium Językowego UW, które stworzyło internetowy Słownik neologizmów powstałych po 2000 roku. Dzięki niemu dowiemy się, że „zapropsować” znaczy „zdobyć uznanie”, „zdissować” to „wyrażać się o kimś z lekceważeniem, deprecjonować, obrażać, poniżać”, a „belibersi” to „fani piosenkarza Justina Biebera”.
Skąd jednak biorą się te nowe słowa?
Często są zapożyczeniem z języka angielskiego ze względu na nieprzetłumaczalność wyrażenia lub ekonomiczność wypowiedzi. To także wynik neosemantyzacji wyrazów już znanych w języku polskim. Tak na przykład „gimbus”, do czasu określający tylko „autobus dowożący uczniów gimnazjum do szkoły”, dziś już rozszerzył swoje znaczenie o lekceważące określenie ucznia gimnazjum, a dalej o dezaprobujące nazwanie „osoby zachowującej się w sposób żenujący i godny pożałowania”. (Na marginesie, ciekawe, czy wraz z zamknięciem gimnazjów wyrazy te odejdą do lamusa?)
Jedna uwaga dla rodziców – warto znać i rozumieć słowa, których używa następne pokolenie, ale to nie znaczy, że koniecznie powinno się samemu ich używać. Czasem bowiem jest to odbierane jako groteskowa próba przypodobania się młodzieży, co później wyśmiewane jest przez youtuberów.
Jak działa słownik?
Redakcja Obserwatorium gromadzi materiał samodzielnie, ale ważniejszym źródłem wyrazów wydaje się funkcja dostępna każdemu użytkownikowi internetu: „Dodaj hasło”. I opcja ta dotyczy nie tylko młodzieży i slangu. Zauważyłeś, że twoi znajomi polubili nowe słowo? – Dodaj je na stronie. Dzięki temu słownik rozbudowywany jest w sposób naturalny. Oczywiście zgłoszone wyrazy nie od razu wpisane są do oficjalnego zbioru.
Najpierw proponowany neologizm trafia do „poczekalni”, po wstępnej redakcji i weryfikacji – do „hasłownika”, gdzie czeka na ostateczne opracowanie przez redaktorów Obserwatorium i opublikowanie w „słowniku” (etap kwalifikacji hasła określony jest przy jego treści).
Dodatkowo każdą definicję dopełniają przykłady użycia, zbiór grafik w Google, a czasem również esej, który pomaga osadzić słowo w sytuacji kulturowej.
Dlaczego można zaufać Obserwatorium?
Ponieważ hasła sprawdzane i redagowane są przez specjalistów, a nad całym przedsięwzięciem czuwa znakomity językoznawca i leksykograf, dyrektor Instytutu Języka Polskiego UW, prof. Mirosław Bańko.
Aby sprawdzić, co nowego w mowie piszczy, chociażby dla czystej rozrywki, zobacz: http://nowewyrazy.uw.edu.pl/