separateurCreated with Sketch.

Jest młoda, piękna i… nieuleczalnie chora. Zainspiruj się jej historią!

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Azur Guirec - 18.01.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Pomimo choroby 22-letnia Marine postanowiła żyć ze wszystkich sił.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

 

Marine Barnérias jest młodą, 22-letnią dziewczyną, która dopiero co uzyskała dyplom szkoły handlowej. Jasnowłosa, pełna energii, czarująca aksamitną barwą swego głosu i zaskakująca pewnością siebie w rozmowie, chwytała niegdyś życie pełnymi garściami, nie oglądając się wstecz. Ale pewnego dnia, w jej życiu wydarzyło się niestety coś szokującego, coś na co nie była przygotowana: zdiagnozowano u niej stwardnienie rozsiane.

Odwaga i apetyt na życie silniejsze niż choroba

„Stwardnienie rozsiane to przewlekła, zapalna choroba autoimmunologiczna, która atakuje ośrodkowy układ nerwowy. Powoduje zmiany, które z czasem wywołują zaburzenia motoryczne, sensoryczne i poznawcze. Zaburzenia te mogą w bliższej lub dalszej perspektywie czasowej prowadzić do nieodwracalnego kalectwa” – napisała Marine jakiś czas temu na swoim blogu, nie kryjąc początkowo swego niepokoju i rezygnacji.

Wkrótce jednak ta młoda i atrakcyjna blondynka postanowiła nie poddawać się chorobie i nie ulegać zniechęceniu. Tak sobie postanowiła i już. A żeby jeszcze bardziej się zmotywować, wpadła na szalony pomysł odbycia siedmiomiesięcznej wyprawy na drugi koniec świata i od razu rzuciła się w wir przygotowań. Ważne dla niej było w tym wszystkim również to, że plan wyprawy opracowała całkowicie sama, bo tak naprawdę zawsze stawiała na oryginalność i samodzielność.

Niesamowita wyprawa: trzy kraje, trzy odkrycia

Jak sama mawia, skrót SEP, wywodzący się od słów „sclérose en plaque” oznaczających w języku francuskim stwardnienie rozsiane, kryje z jej punktu widzenia zupełnie inne, a przede wszystkim o wiele bardziej optymistyczne rozwinięcie, a mianowicie „Super Envie de Partir”, co można przetłumaczyć jako „Super Ochota na Wyjazd”.

Marzeniem Marine jest spotkać w trakcie swej wyprawy osoby, które roztaczają wokół siebie dobrą aurę, osoby, które poprzez swój sposób myślenia i swój sposób życia emitują wokół siebie pozytywne fale dobrze oddziałujące na innych. Chciałaby przeprowadzić i nagrać z takimi osobami wywiad, który następnie mogłaby umieścić w Internecie, tak aby inni również mogli nacieszyć się jej przeżyciami.

Plan podróży zakłada trzy etapy. Pierwszym z nich jest Nowa Zelandia, na której mogłaby skupić się i popracować nieco bardziej nad swoim ciałem, owym – jak to sama określa – wiernym towarzyszem, który nosi ją na swych barkach już od 22 lat. Pobyt w Nowej Zelandii powinien pomóc jej lepiej oswoić się z ciałem zaatakowanym przez chorobę, bardziej je zaakceptować.

Drugi etap to Birma, gdzie ma nadzieję przebudzić swój umysł i swego ducha, aby móc odkryć w sobie coraz większą moc wewnętrzną, moc, która pozwoli jej skutecznie przeciwstawić się wszystkim przeciwnościom nadciągającym w jej kierunku niczym wzburzone fale mogące zniszczyć wszystko, co napotkają na swej drodze. Wszystko, ale nie ją! Bardzo chciałaby przy okazji pobytu w Birmie odwiedzić również buddyjski klasztor, aby w jego wnętrzu oddać się głębokim medytacjom.

Trzecim etapem wyprawy będzie Mongolia i spotkanie sam na sam z jej własną duszą, w całkowitym osamotnieniu pośród bezkresnej przestrzeni stepów, z dala od jakichkolwiek bodźców cywilizacji.

Realizować marzenia, aby przezwyciężyć trudy rzeczywistości

Podążanie przez życie drogą wiodącą ku temu, co najważniejsze jest dla Marine śmiałym i ambitnym wyzwaniem. Postanowiła, że nie cofnie się przed żadnymi trudnościami. Przede wszystkim dlatego, że zawsze marzyła o tym, aby odważyć się kiedyś wyruszyć na spotkanie z przygodą, ale nigdy wcześniej nie miała wystarczająco dużo odwagi, aby zamienić swe marzenia w czyn. Teraz, kiedy już się na nią zdobyła, wie, że nic nie będzie w stanie jej zatrzymać i zawrócić z obranej drogi. Na swoim blogu napisała: „Nie zapominajcie o swoich marzeniach! One są naszą najlepszą bronią umożliwiającą przetrwanie w tym pędzącym i oszalałym świecie.”

Marine wydaje się nie mieć najlepszego zdania na temat społeczeństwa, w którym przyszło nam żyć. W jednym z wpisów zamieszczonych jakiś czas temu na swoim blogu, zwierzała się: „w zasadzie już od kilku lat nie mogę znieść tego, w jaki sposób jesteśmy upajani, czy wręcz ogłupiani stekiem bezużytecznych informacji, wobec których jesteśmy praktycznie bezsilni… Cały ten informacyjny szum w pewnym sensie nas formatuje, przedostaje się do każdego obszaru naszej życiowej przestrzeni. Masa do niczego niepotrzebnych nam informacji zalewa nas na każdym kroku, bez pytania o naszą zgodę atakuje nasze ekrany, włazi z butami w każdą dziedzinę naszego życia, wytwarzając postępujący chaos i doprowadzając nas w konsekwencji do coraz większego wyczerpania. Za sprawą tego wszystkiego stajemy się coraz bardziej nieufni, więzi międzyludzkie ulegają rozluźnieniu i osłabieniu, a zaufanie wzajemne zanika (…). Wymarzona podróż będzie dla mnie okazją do tego, aby nauczyć się poznawać samą siebie i nauczyć się innego, nowego podejścia do życia.”

Przygotowując się do wyprawy, Marine miała szczęście napotkać na swej drodze życzliwe osoby, które czuły się głęboko poruszone jej historią i powodowane odruchem serca nie zawahały się pospieszyć z pomocą. To właśnie dzięki dobrowolnym, spontanicznym wpłatom od tych osób, których zresztą w większości nawet nie zna, gdyż wolały zostać anonimowe, Marine była w stanie zrealizować swoje marzenie. Ta wielka wyprawa jest jej życiowym wyzwaniem podjętym na przekór złośliwej chorobie, która chciała ją przykuć do łóżka. Jak bowiem dowiadujemy się z ostatnich wpisów na jej blogu, Marine niedawno wyruszyła w upragnioną podróż na drugi koniec świata. Nie poddała się chorobie!

W tej sytuacji, pozostaje nam życzyć Marine powodzenia, bo przecież, jak by nie patrzeć, podróż na skraj świata nie należy do najłatwiejszych przedsięwzięć…

https://youtu.be/Xt6xA1j68kc

Artykuł jest tłumaczeniem i adaptacją artykułu, który ukazał się we francuskiej edycji portalu Aleteia

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.