A co Wy o tym myślicie? Koniecznie napiszcie do pomysłodawców.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Związek Dużych Rodzin „Trzy Plus” został partnerem Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w obsłudze Kart Dużej Rodziny. Poprosił posiadaczy kart, żeby podzielili się [tutaj: karta@3plus.pl] swoimi wrażeniami na temat funkcjonowania programu i sugestiami, jak go ulepszyć. Proszę bardzo – oto moje uwagi.
Swoją Kartę Dużej Rodziny wyciągam zawsze „z pewną taką nieśmiałością”, bo mam tylko troje dzieci. Porównuję się ze znajomymi, którzy mają sześcioro albo dziesięcioro, i czuję się trochę jak naciągaczka. Ale tylko trochę…
Chociaż rodzina z trojgiem dzieci obiektywnie duża nie jest, to jednak decyzja, żeby wydawać karty wszystkim rodzinom „trzy plus”, wydaje mi się słuszna. W kraju, który od dziesiątek lat zmaga się z wzorcem 2+2, dobrze jest podsunąć ludziom myśl, że inna sytuacja jest możliwa do wyobrażenia. Tym bardziej, że obecnie najpopularniejszy model to już raczej 2+1.
Zawsze, kiedy patrzę w sklepie na mój wózek (koszyk to zwykle za mało), mam wrażenie, że kupuję więcej niż statystyczny klient. Każdy, kto miał do czynienia z handlem, wie, że cena jednostkowa maleje wraz z ilością kupowanego towaru. No wiecie – kilogram pomidorów za 3 złotych, pięć kilogramów za 12 złotych, a 10 kilogramów za 20 złotych… Dlatego zniżki dla tych, którzy kupują więcej, wydają mi się uczciwe i korzystne dla obu stron.
Od kiedy mam kartę, chętnie robię zakupy w sklepie, który wprawdzie nie jest najtańszy, ale daje mi zniżkę i ma dobre produkty. Ostatecznie płacę mniej więcej tyle samo co w markecie, którego właścicielem jest portugalska firma. „Mój nowy sklep” zaintrygował mnie decyzją o honorowaniu Kart Dużej Rodziny, więc nawet zadałam sobie trud, żeby sprawdzić, kto jest właścicielem – rodzina z Poznania. Prawdopodobnie nie jestem jedyną osobą, na którą zadziałał ten prorodzinny marketing.
W moim przypadku najbardziej spektakularne użycie Karty Dużej Rodziny miało miejsce latem ubiegłego roku w Górach Stołowych. Kiedy razem z całą rodziną dotarliśmy do wejścia na Błędne Skałki, zobaczyliśmy gigantyczną kolejkę. Na oko – dwie godziny stania. Mąż zajął miejsce w ogonku, a ja usiadłam z dziećmi, wydałam im kanapki i zajęłam się wysłuchiwaniem zażaleń typu: „Długo jeszcze?” i „Tu mnie boli”.
Po chwili małżonek przybiegł cały w skowronkach, bo usłyszał, że z Kartą Dużej Rodziny wchodzi się bez płacenia i – co było tu jeszcze ważniejsze – bez kolejki! Małżeństwo, które siedziało obok nas z dwiema córkami, zażartowało sobie, że weźmie z nas przykład i za rok też tu przyjedzie, żeby wejść bez kolejki. Kto wie, może z tego żartu coś wyniknęło? A jeśli nie, to może chociaż w głowach ich córek zakiełkowała myśl, że nieco większa rodzina może być czymś fajnym?
Jeżeli powiem, że takie przedsięwzięcia jak 500+ i Karta Dużej Rodziny pomagają walczyć ze stereotypami na temat rodzin, to pewno odpowiecie, że powtarzam frazesy. Więc ujmę to inaczej.
Kiedy pojawiły się Karty Dużej Rodziny, nasz znajomy chciał złożyć wniosek w swoim urzędzie. Został skierowany do pokoju, w którym mieści się również Wydział Opieki Społecznej, Fundusz Alimentacyjny i Polska Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Kiedy zdumiał się tą lokalizacją, urzędniczka powiedziała: „Przecież i tak przychodzą tu państwo po zasiłki, więc możecie przy okazji złożyć wnioski o karty”.
Dwa lata później chyba nikt już nie zostałby „poczęstowany” taką uwagą. Czy to duża zmiana? Pewno nie. Trzeba znacznie więcej, żeby ludzie zaczęli myśleć o dzieciach jako najważniejszym skarbie małżeństwa i żeby się na nie decydowali. Ale mam wrażenie, że obraz większej rodziny powoli się poprawia.
Jakie zniżki i ułatwienia chciałabym jeszcze dostać? Przede wszystkim przydałyby się większe ulgi na komunikację. My akurat mieszkamy w Warszawie, w której każde dziecko z rodziny 3+ ma prawo do rocznego biletu za 100 zł. Potrzebne są takie bilety również dla rodziców, i nie tylko w stolicy. Przydałyby się też większe zniżki na paliwo oraz na prąd, wodę i gaz, których duże rodziny z konieczności zużywają więcej niż małe. W Polsce jest 627 tys. rodzin korzystających z programu. Wydano 1,7 mln kart. Umówmy się – to nie są bardzo duże koszty.
Rabaty w niektórych sklepach, na basenach czy w muzeach są miłe, ale najczęściej bardzo małe. Szkoda, że nikt nie robi takich akcji jak np. „tani poniedziałek z Kartą Dużej Rodziny”. Znaczące zniżki powinny dawać zwłaszcza instytucje państwowe i samorządowe oraz te, które dostają subwencje ze środków publicznych. W końcu to nie sklep czy stacja paliw odnoszą największe korzyści z pojawienia się na świecie nowych obywateli, tylko państwo.
Marzy mi się sytuacja, kiedy duże rodziny w ogóle nie płacą podatku VAT. Wiadomo, że im więcej osób w rodzinie, tym więcej trzeba kupować jedzenia, ubrań, mydła, proszku do prania itd. Skoro ci, którzy mają dużo dzieci, wnoszą proporcjonalnie większy wkład w dobrostan narodu i jego przyszłość, sprawiedliwe byłoby mniejsze obarczanie ich kosztami utrzymania państwa.
Co o tym myślcie? Koniecznie napiszcie do pomysłodawców.