separateurCreated with Sketch.

„Sztuka kochania” według papieża Franciszka

Z przejściem menopauzy w naszym organizmie spada poziom produkcji estrogenu, hormonu, który do tej pory chronił nasze serce. Niestety, od teraz mamy takie same szanse jak mężczyźni zapadania na choroby kardiologiczne. Dlatego, jeśli nie dbałyśmy o siebie wystarczająco dobrze w młodości, trzeba wreszcie się tym zająć!

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Konrad Sawicki - 27.01.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Seksualność służy nierozerwalnie przyjaźni małżeńskiej, bo ma na celu zapewnienie, aby druga osoba żyła w pełni – „Amoris laetitia”.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Czy w kontekście miłości małżeńskiej widzianej z chrześcijańskiego puntu widzenia można mówić o swego rodzaju sztuce kochania? Jaką wartość ma pielęgnowanie cielesnego wymiaru miłości, gdy nauka katolicka przyrównuje sakramentalny związek do rzeczywistości boskiej? No i co z ascezą, którą od wieków nam proponuje tradycja?

By odpowiedzieć na te pytania, zaglądamy do „Amoris laetitia”, adhortacji apostolskiej Franciszka wydanej po dwóch synodach biskupów poświęconych rodzinie. Zapytajmy więc papieża o sztukę miłości, o namiętność, erotykę i seks.

1. Między namiętnością a ascezą

Musi istnieć jakiś powód tego, że miłość bez przyjemności i namiętności nie wystarcza, aby symbolizować jedność ludzkiego serca z Bogiem (…). Człowiek to istota z tej ziemi, a wszystko, co czyni i czego poszukuje, pełne jest namiętności.

Choć nie brakowało w chrześcijaństwie przesady czy wypaczonych ascetyzmów, to oficjalne nauczanie Kościoła, wierne Pismu Świętemu nie odrzuciło erosu jako takiego, ale wypowiedziało wojnę jego niszczycielskiemu wypaczeniu, bowiem fałszywe ubóstwienie erosu (…) pozbawia go jego godności, czyni go nieludzkim.

Czasami trzeba sobie stawiać ograniczenia. Przesada, brak kontroli, obsesja na tle jednego tylko rodzaju przyjemności prowadzą w końcu do osłabienia i niszczą samą przyjemność, wyrządzając szkodę życiu rodziny.

Niektóre nurty duchowości nalegają na wyeliminowanie pożądliwości, aby uwolnić się od cierpienia. My jednak wierzymy, że Bóg miłuje radość człowieka, udzielając mu wszystkiego obficie, byśmy z tego korzystali (por. 1 Tm 6, 17).

2. Bóg Stwórca płciowości

Wszystko to prowadzi nas do poruszenia kwestii życia seksualnego małżeństwa. Sam Bóg stworzył płciowość, która jest wspaniałym darem dla Jego stworzeń. Potrzeba seksualna małżonków nie jest obiektem pogardy i nie chodzi żadną miarą o zakwestionowanie owej potrzeby.

Seksualność nie jest bogactwem, które miałoby nagrodzić lub stanowić rozrywkę, ponieważ jest językiem interpersonalnym, gdzie druga osoba jest traktowana poważnie, z jej świętą i nienaruszalną wartością. W tym kontekście erotyzm jawi się jako szczególnie ludzki przejaw seksualności.

Żadną miarą nie możemy rozumieć erotycznego wymiaru miłości jako dozwolonego zła lub jako ciężaru, który trzeba tolerować dla dobra rodziny, ale jako dar Boga, który upiększa spotkanie małżonków. Będąc namiętnością wysublimowaną przez miłość, która podziwia godność drugiego, staje się on urzeczywistnieniem czystej, wyłącznej afirmacji.

3. Czułość przyjaźni i namiętność erotyczna

[Miłość małżeńska] jest to miłość, która jednoczy małżonków, uświęcona, ubogacona i oświecona łaską sakramentu małżeństwa. Jest to zjednoczenie woli, duchowe i ofiarne, które jednak zawiera w sobie czułość przyjaźni i namiętność erotyczną, chociaż jest w stanie przetrwać nawet wtedy, gdy uczucia i namiętność ulegają osłabieniu.

W małżeństwie powinno się dbać o radość miłości. Radość małżeńska, której można doświadczyć nawet w cierpieniu, oznacza zaakceptowanie, że małżeństwo jest koniecznym połączeniem radości i trudów, napięć i odpoczynku, cierpień i swobody, zadowolenia i poszukiwań, kłopotów i przyjemności, zawsze na drodze przyjaźni, która pobudza małżonków, by troszczyć się jedno o drugie, świadcząc sobie wzajemną pomoc i posługę.

Ideał małżeństwa nie może się kształtować tylko jako dar hojny i pełen poświęcenia, gdzie każdy wyrzeka się wszelkich potrzeb osobistych i dba tylko o czynienie dobra dla drugiego, bez żadnej satysfakcji. Pamiętajmy, że prawdziwa miłość umie także przyjmować od drugiego (…), nie rezygnuje z przyjęcia ze szczerą i radosną wdzięcznością cielesnych wyrazów miłości w pieszczocie, przytuleniu, pocałunku i zjednoczeniu seksualnym.

Warto zawsze rano pocałować się nawzajem, błogosławić jedno drugie wieczorem, czekać na drugą osobę i powitać ją, gdy wraca, czasami wyjść razem, dzielić się pracami domowymi. Jednocześnie warto przerwać nawyki, gdy przychodzi święto, nie tracić zdolności do obchodzenia uroczystości w rodzinie, cieszenia się i świętowania pięknych doświadczeń.

Być może największym zadaniem mężczyzny i kobiety w miłości jest to, aby uczynić siebie nawzajem bardziej mężczyzną i bardziej kobietą.

4. Erotyzm a otwartość na potomstwo

Św. Jan Paweł II uczył, że cielesność płciowa jest nie tylko źródłem płodności i prokreacji, ale ma także zdolność wyrażania miłości, tej właśnie miłości, w której człowiek-osoba staje się darem. Zdrowy erotyzm, chociaż byłby złączony z poszukiwaniem przyjemności, zakłada podziw, a zatem może uczłowieczyć impulsy.

Małżeństwo jest także przyjaźnią, która zawiera cechy właściwe namiętności, ale zawsze jest nakierowana na jedność coraz mocniejszą i intensywniejszą. Bo nie zostało ustanowione jedynie w celu zrodzenia dzieci, lecz aby wzajemna miłość małżonków, okazywana we właściwym porządku, rozwijała się i dojrzewała.

Ponieważ obejmuje całość człowieka, jedność ta jest również wyłączna, wierna i otwarta na przyjęcie potomstwa. Wszystko jest wspólne, w tym seksualność, z zachowaniem wzajemnego szacunku.

5. Uwaga na zagrożenia i patologie

Nie możemy bowiem ignorować faktu, że często seksualność ulega depersonalizacji i pełna jest także patologii, tak, że staje się w coraz większym stopniu okazją i narzędziem afirmacji własnego «ja» oraz samolubnego zaspokajania własnych pragnień i popędów. W obecnym czasie istnieje duże zagrożenie, że również seksualność zostanie zdominowana przez zatruwającego ducha „użyj i wyrzuć”.

Nie trzeba przypominać, że także w małżeństwie seksualność może stać się źródłem cierpienia i manipulacji. Dlatego trzeba wyraźnie podkreślić, że współżycie płciowe narzucone współmałżonkowi bez liczenia się z jego stanem oraz z jego uzasadnionymi życzeniami, nie jest prawdziwym aktem miłości.

Ważne, aby jasno odrzucić wszelkie formy podporządkowania seksualnego. Dlatego należy unikać błędnej interpretacji tekstu z Listu do Efezjan, w którym jest wezwanie: „żony niechaj będą poddane swym mężom” (Ef 5, 22). Św. Paweł wyraża się tutaj w kategoriach kulturowych właściwych tej epoce. Podejmijmy mądre wyjaśnienie św. Jana Pawła II: Miłość wyklucza każdy rodzaj poddaństwa, przez które żona stawałaby się sługą czy niewolnicą męża.

Seksualność służy nierozerwalnie przyjaźni małżeńskiej, bo ma na celu zapewnienie, aby druga osoba żyła w pełni.

Czyż nie jest to wszystko piękną, chrześcijańską sztuką kochania? Drodzy małżonkowie oraz wy, którzy przygotowujecie się do małżeńskiego życia, przestudiujcie dokładnie „Amoris laetitia”. Ta niewielka książeczka zbiera mądrość, doświadczenie i tradycję dwudziestu wieków Kościoła, by w skrótowej i czytelnej formie zaprezentować to, co w niej najlepsze w tym obszarze życia chrześcijańskiego.

Może traficie również na inne, „świeckie” wersje sztuki kochania i być może będą one wartościowe. Być może będzie można z nich zaczerpnąć to, co najlepsze i przyniesie to korzyść Waszemu życiu. Ale gdybyście mieli w związku z tym jakiekolwiek wątpliwości, zajrzyjcie do „Amoris laetitia”.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.