separateurCreated with Sketch.

„Dzieje się!” – co nam daje bycie ciągle zajętymi?

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Jeżeli dostrzegasz w sobie „syndrom zajętości”, to zastanów się przed czym uciekasz. Co Ci daje bycie ciągle zajętym?

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Gdy spotykam znajomych, to często pytam „co słychać?”. W końcu to takie standardowe rozpoczęcie rozmowy. W odpowiedzi czasem słyszę – „dzieje się!”. Te dwa wyrazy wypowiadane są z błyskiem w oczach, radością, lekko podniesionym głosem. Kojarzy mi się to z reakcją dzieci, które dostały wymarzony prezent i właśnie o tym obwieszczają światu.

W samym „dzieje się!” nie ma nic złego. Człowiek źle znosi całkowity brak bodźców, czyli tzw. deprywację sensoryczną. Bez bodźców, docierających do nas ze świata zewnętrznego i z wnętrza naszego organizmu, nie moglibyśmy prawidłowo funkcjonować i się rozwijać. Dlatego „dzieje się” w wielu wypadkach może odnosić się do czegoś dobrego. Jest jednak taka sytuacja, gdzie ten stan zamienia się w niezdrowy „syndrom zajętości”.

Karol mówi „dzieje się!” w różnych sytuacjach. Na przykład, gdy w niedużym odstępie czasu wypada mu kilka imprez i spotkań (krótko mówiąc, gdy jest rozrywany towarzysko) lub gdy w pracy wiele osób potrzebuje czegoś od niego i on sam nie wie, w co włożyć ręce. Sam przyznaje, że lubi takie sytuacje, wręcz ich szuka.

Gorzej jest, gdy te zdarzenia znikają, a w jego życie na nowo wkrada się monotonia i rutyna. Karol ma wtedy obniżony nastrój, nie ma już w nim tej radości. Z nostalgią wspomina to, co jeszcze ostatnio „się działo” i z tęsknotą oczekuje kolejnej dawki tego typu zdarzeń. A gdy one znów się pojawiają, to upaja się nimi. Ponownie czuje, że żyje i jest szczęśliwy przez ten krótki czas.

Taką zmienność nastrojów można łączyć z cechą jaką jest zapotrzebowaniem na stymulację (u każdego może mieć inny poziom). Osoby o dużym zapotrzebowaniu na stymulację wybierają czynności dostarczające silnych wrażeń, np. skoki ze spadochronem. Jednak w „syndromie zajętości” chodzi o coś innego – o przeciążenie bodźcami.

Karola nie pociągają sporty ekstremalne, odnosi się do nich wręcz z niechęcią. Jest osobą średnio aktywną. Dlaczego więc tak bardzo pragnie tych chwil, o których może powiedzieć „dzieje się!”? Co one mu dają?

Jednym z wytłumaczeń może być to, że gdy Karol jest rozrywany towarzysko lub niezastąpiony w pracy, daje mu to poczucie, że jego życie ma wartość. Jest to taka namiastka, która pozwala zapomnieć o niezadowoleniu z własnego życia. Pozwala mu to poudawać, że wszystko jest dobrze i nic nie musi zmieniać. W takich sytuacjach jego umysł jest tak bardzo pochłonięty analizowaniem i przetwarzaniem dopływających bodźców, że zapomina (tylko chwilowo) o lękach, kompleksach, porażkach, niepodjętych decyzjach i wszystkich innych rzeczach, z którymi powinien się zmierzyć, a nie chce lub boi się tego zrobić.

Gdy w pracy nagle tyle osób go potrzebuje, przy tylu sprawach jest niezbędny, Karol może poczuć się ważny, jego samoocena i poczucie własnej wartości rosną. Czuje się niezastąpiony, potrzebny. Takie sytuacje mogą zaspokajać również inne ważne potrzeby lub tęsknoty. Nie byłoby w tym wszystkim nic złego, gdyby to przyczyniało się do rozwiązywania konfliktów lub problemów, z którymi Karol boryka się od dłuższego czasu. Jednak często takie sytuacje to tylko przykrywki, namiastki zmian. Trwają krótko, pomagają tylko przez moment (chwilowo wzmacniają pewność siebie i samoocenę). Zaryzykuję stwierdzenie, że działają jak narkotyk, bo jak znikają, rzeczywistość wydaje się jeszcze gorsza i bardziej nieznośna. Dlatego, gdy ten nadmiar stymulacji przestaje działać, Karol popada w melancholię lub czuje się nieszczęśliwy z powodu szarości otaczającego go świata.

W końcu znów jest szeregowym pracownikiem lub wraca do czterech ścian swojego Ja, w które nie wdzierają się znajomi, a za to pełno jest obaw, wstydu i poczucia, że jest się nie takim, jakim powinno się być. Karol boi się zmierzyć z tym wszystkim i być może nie umie tego zrobić. Dlatego będzie szukać sytuacji, dzięki którym będzie mógł powiedzieć „dzieje się!” i poczuć chwilową ulgę.

A jak jest u Ciebie? Podejmujesz trud mierzenia się z ograniczeniami? Pracujesz nad sobą, nad swoimi obawami, kompleksami? A może wybierasz iluzję, która daje chwilowe znieczulenie, i pozwala jakoś przetrwać?

Może sądzisz, że to łatwiejsza droga. Z jednej strony tak. Pamiętaj, że to tylko pozornie prostsza ścieżka, ponieważ wymaga ciągłego szukania stymulacji – zdarzeń, które dadzą ukojenie. Gdy ich nie ma, może pojawić się coś na kształt “głodu”, który będzie powodować dekoncentrację, podenerwowanie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że takie osoby jak Karol, gdzieś w głębi swojego serca czują, że kiedyś będą musiały zmierzyć się ze sobą, że nie uda im się cały czas uciekać. Ale tak się tego boją, że popadają w błędne koło – im więcej się dzieje, tym bardziej się boją, że to ustanie. A wtedy… będzie trzeba zacząć żyć prawdziwie, przełamując lęki i akceptując swoje wady.
Jeżeli widzisz w sobie „syndrom zajętości”, to zastanów się przed czym uciekasz. Co Ci daje bycie ciągle zajętym? Uświadomienie sobie korzyści, jakie masz z danego zachowania, jest pierwszym krokiem do zmiany.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!