separateurCreated with Sketch.

“Kiczowata ewangelizacja”. O co w tym chodzi?

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Szymon OFMCap - 17.02.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
To, co niektórzy nazywają dzisiaj ewangelizacją (szczególnie przez internet), w mojej opinii nie ma z nią niestety nic wspólnego - pisze franciszkanin.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

To, co niektórzy nazywają dzisiaj ewangelizacją (szczególnie przez internet), w mojej opinii nie ma z nią niestety nic wspólnego – pisze franciszkanin.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Ten tekst budzi w ostatnich dniach na Facebooku wiele emocji. Dzięki uprzejmości autora – br. Szymona, i redakcji portalu Żniwo Wielkie, udostępniamy go także na Aletei. Jesteśmy ciekawi, czym dla Was jest ewangelizacja i jakie są Wasze sposoby ewangelizowania? Zapraszamy do rozmowy w komentarzach.

Słowo “ewangelizacja” od pewnego czasu robi w Kościele zawrotną karierę. Jesteśmy wzywani, żeby wstać z kanapy, iść na peryferia, głosić i przepowiadać. No dobrze. Ale o co tu właściwie chodzi?

Wstawiłem na profil Duszpasterstwa Powołań naszej Prowincji na Facebooku poniższy wpis:

W ciągu kilku minut odezwało się grono oburzonych obrońców niewiadomoczego z komentarzami w stylu: „Żenada”, „Lepiej wyrzućcie telewizor” czy „I to ma być post ewangelizacyjny?!”. Komentarze usunąłem, bo nie widzę żadnego sensu w dyskusji z samozwańczą inkwizycją.

Nie. To nie miał być post ewangelizacyjny. Nie przyszło mi nawet do głowy, że ktoś mógł tak pomyśleć. Zdziwiło mnie też oburzenie (konkretnie dwóch osób), które wywołał ten post.

Wydaje mi się, że nie każda aktywność katolika, czy nawet zakonnika (nie mówiąc o profilach duszpasterstw powołań), musi być pełna patosu, powagi i zawsze w stu procentach ewangelizacyjna. To byłoby jakieś nieporozumienie. Oprócz tego, że jesteśmy chrześcijanami, jesteśmy także ludźmi, a to oznacza, że czasem (o zgrozo!) się na przykład śmiejemy.

To, co niektórzy nazywają dzisiaj ewangelizacją (szczególnie przez internet), w mojej opinii nie ma z nią niestety nic wspólnego.

To NIE JEST ewangelizacja, kiedy:

  • ustawisz Pana Jezusa na profilowe
  • będziesz nieustannie udostępniać informacje z życia Kościoła na swojej tablicy
  • będziesz zapraszać i udostępniać znajomym pobożne wydarzenia w twojej okolicy pięć razy w tygodniu
  • wrzucisz „Oceans” na Facebooka
  • zasypiesz swoją oś czasu pseudopobożnymi obrazkami, które raczej ośmieszają naszą wiarę, symbolikę itp., niż ukazują jej piękno.
  • jesteś radykałem i fundamentalistą (obojętnie której opcji) i kosisz wszystko co nie zgadza się z twoim pobożnym światopoglądem
  • skupiasz się tylko na zagrożeniach duchowych i przestrzegasz wszystkich, żeby nie słuchali Rihanny, bo jest na zakazanej liście piosenek, którą widziałeś na YouTube
  • potępiasz, osądzasz, wypominasz, moralizujesz, dzielisz, pouczasz, mówisz jak powinno być
  • lajkujesz wszystkie strony o pobożnej tematyce
  • tworzysz kolejnego fanpejdża o nazwie „Przyjaciele Jezusa”

Jak więc ewangelizować i o co w ty chodzi? Pisze o tym ojciec święty Franciszek (część internetowych ewangelizatorów, już ma o nim swoje zdanie!). Być może trochę długo, ale bardzo konkretnie i przede wszystkim PRAKTYCZNIE. Zaznaczony tekst ode mnie:

Evangelii Gaudium: Od osoby do osoby

“127. Teraz, kiedy Kościół pragnie przeżyć głęboką odnowę misyjną, istnieje forma przepowiadania dotycząca nas wszystkich jako codzienne zadanie. Chodzi o niesienie Ewangelii osobom, z którymi każdy ma do czynienia, zarówno najbliższym, jak i nieznanym. Jest to nieformalne przepowiadanie słowa, które może się urzeczywistniać podczas rozmowy, a także to, które podejmuje misjonarz odwiedzający jakiś dom. Być uczniem znaczy być zawsze gotowym, by nieść innym miłość Jezusa i dokonuje się to spontanicznie w jakimkolwiek miejscu, na ulicy, na placu, przy pracy, na drodze.

128. W tym przepowiadaniu, zawsze pełnym szacunku i uprzejmym, pierwszy moment polega na dialogu osobistym, w którym druga osoba się wypowiada i dzieli się swoimi radościami, nadziejami, zatroskaniem o swoich najbliższych i tyloma innym sprawami leżącymi jej na sercu. Dopiero po takiej rozmowie możliwe jest przedstawienie słowa, zarówno w formie lektury jakiegoś fragmentu Pisma, lub opowiadania, ale zawsze przypominając fundamentalne przesłanie: osobista miłość Boga, który stał się człowiekiem, wydał samego siebie za nas, i jako żyjący ofiaruje swoje zbawienie i swoją przyjaźń. Jest to przesłanie, którym dzielimy się w postawie pokornej i dającej świadectwo jako ludzie, którzy zawsze potrafią się uczyć, ze świadomością, że orędzie jest tak bogate i tak głębokie, że nas zawsze przerasta. Czasem to przesłanie wyraża się w formie bardziej bezpośredniej, innym razem przez osobiste świadectwo, opowiadanie, gest albo w formie, jaką Duch Święty może podsunąć w konkretnych okolicznościach. Jeśli wydaje się to roztropne i jeśli sprzyjają temu warunki, jest rzeczą dobrą, by to spotkanie braterskie i misyjne zakończyć krótką modlitwą, nawiązującą do trosk, jakie osoba wyraziła. W ten sposób poczuje wyraźniej, że została wysłuchana i zrozumiana, że jej sytuacja została złożona w ręce Boga i przyzna, że Słowo Boże przemawia rzeczywiście do jej egzystencji.

129. Nie należy myśleć, że ewangeliczne przesłanie przekazywane jest zawsze przy pomocy stałych określonych formuł, albo w precyzyjnych słowach wyrażających treść absolutnie niezmienną. Przekazywane jest ono w tak różnych formach, że byłoby rzeczą niemożliwą opisać je lub skatalogować, a Lud Boży ze swymi niezliczonymi gestami i znakami jest w nich zbiorowym podmiotem. (…) Jeśli pozwolimy wątpliwościom i obawom przytłumić jakąkolwiek śmiałość, może się zdarzyć, że zamiast być kreatywni, po prostu pozostaniemy wygodni, nie przyczyniając się do żadnego rozwoju, i w tym przypadku nie będziemy uczestnikami historycznych procesów dzięki naszej współpracy, ale po prostu obserwatorami jałowej stagnacji Kościoła.

Charyzmaty w służbie komunii ewangelizacyjnej

130. Duch Święty ubogaca Kościół, który ewangelizuje również przez różne charyzmaty. Są one darem dla odnawiania i budowania Kościoła. Nie są one zamkniętą w sobie spuścizną, powierzoną jakiejś grupie, aby jej strzegła. Chodzi raczej o dary Ducha zintegrowane w ciele Kościoła, skierowane ku centrum, którym jest Chrystus, skąd się rozchodzą jako bodziec dla ewangelizacji. Jasnym znakiem autentyczności jakiegoś charyzmatu jest jego eklezjalność, jego zdolność do harmonijnego zintegrowania się w życiu świętego Ludu Bożego dla dobra wszystkich. Autentyczna nowość wzbudzona przez Ducha nie potrzebuje rzucać cienia na inne duchowości i dary, aby potwierdzić samą siebie. Im bardziej jakiś charyzmat skieruje spojrzenie ku istocie Ewangelii, tym bardziej jego realizacja będzie eklezjalna. To w komunii, nawet jeśli wymaga to trudu, charyzmat ujawnia się autentycznie i tajemniczo jako owocny. Jeśli Kościół żyje tym wyzwaniem, może być wzorem dla pokoju w świecie.

131. Czasami różnice między osobami i wspólnotami są dokuczliwe, lecz Duch Święty, budzący tę różnorodność, może ze wszystkiego wyprowadzić dobro i przemienić je w ewangelizacyjny dynamizm działający przez przyciąganie. Różnorodność powinna być zawsze pojednana w mocy Ducha Świętego; jedynie On może wzbudzić różnorodność, wielość, wielorakość i jednocześnie urzeczywistniać jedność. Natomiast kiedy to my domagamy się różnorodności i zamykamy się w naszych ciasnych schematach, prowokujemy podział, a z drugiej strony, kiedy to my chcemy budować jedność dzięki naszym ludzkim planom, w rezultacie narzucamy uniformizm, homogenizację. Nie pomaga to misji Kościoła”.

Amen.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.