O tym, czym jest duszpasterstwo obecności i dlaczego to ważne, by z ludźmi po prostu być i rozmawiać – w wywiadzie dla Aleteia Polska mówi bp Jacek Kiciński.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Monika Burczaniuk: Długo nie mogliśmy umówić się na wywiad. Napięty jest grafik biskupa?
Bp Jacek Kiciński*: Posługa biskupa wiąże się z tym, że zawsze jest się w służbie. Ten czas, który jest w kalendarzu to nie jest czas regulaminowy. Zawsze może dodatkowo wypaść coś nieprzewidzianego. Tak samo jest w domu, rodzice też nie przewidzą, co może się wydarzyć, jak mają dzieci. Biskup podejmując posługę jest z ludźmi i dla ludzi. Można powiedzieć, że czas prywatny przestaje istnieć.
Powiedział ojciec, że nie lubi być biskupem zza biurka. Co to znaczy?
Zza biurka wydaje się decyzje, podejmuje działania, ale tak naprawdę nie uczestniczy się w nich. Trudno mówić o jakiejkolwiek posłudze, kiedy jest się po prostu urzędnikiem. Wzorem dla każdego biskupa jest Chrystus. On przechodził przez miasta i wioski konkretną drogą, ale zawsze dawał ludziom okazję do spotkania się z Nim. Gdy człowiek spotyka się z ludźmi, rozumie ich sprawy, decyzje, może odpowiadać na ich potrzeby. To bardzo ważne, by w codziennej posłudze naśladować Jezusa – po prostu rozmawiać, być i dawać możliwość spotkania. Pamiętajmy, że przez człowieka działa sam Bóg.
Biskup ma w ogóle czas na spotkania z ludźmi?
Oczywiście, że tak! Posługa wiąże się z przyjmowaniem ludzi w sposób urzędowy w kurii, ale oprócz tego to również odwiedzanie parafii, tzw. wizytacje kanoniczne. Nie chodzi o kontrolę, sprawdzanie, ale o spotkanie, bycie z ludźmi. Oczywiście znaczenie mają także dary naturalne, którymi Pan Bóg obdarza człowieka. Kiedy mamy łaskę otwartości tych okazji do spotkań jest jeszcze więcej. Święty Franciszek mówi: „Idźcie na peryferia!”. A peryferia mogą być w centrum miasta, co znaczy, że trzeba iść do każdego człowieka, a przede wszystkim do tych, którzy sami nie przyjdą. Dzisiejszy świat jest taki, że jeśli do niego nie wyjdziemy, to on do nas nie przyjdzie. Dlatego duszpasterstwo spotkania, o którym mówi Ojciec Święty, jest tak ważne.
Bezpośrednie zachowania papieża Franciszka nieustannie nas zaskakują.
To dobry przykład tego, jak patrzymy na świat. Dziwimy się czymś, co jest normalne: że biskup idzie na zakupy czy do fryzjera, że jest normalnym człowiekiem. Ojciec Święty we wszystkich sytuacjach zachowuje normalność i człowieczeństwo. Jest sobą. To nie jest sztuczne, na pokaz. I o to chodzi w życiu. Myślę, że papież swoim zachowaniem nie tylko uczy biskupów, ale każdego człowieka. Mamy być sobą, jednocześnie zachowując swoją tożsamość i naturalność. To jest prawdziwe piękno. Bo kiedy próbujemy zachować jakąś poprawność, wypaść lepiej w oczach innych przestajemy być sobą. A w efekcie, sami gdzieś w środku jesteśmy niezadowoleni z tego co robimy.
Bycie pasterzem przesiąkniętym zapachem owiec to po prostu bycie ludzkim?
Jesteśmy posłani do ludzi. Jezus był Bogiem, ale też człowiekiem. Był pośród ludzi. Można powiedzieć, że Jezus jako człowiek pachniał owczarnią, znał jej problemy. Nie chodzi jednak o to, żeby pasterz stopił się z ludźmi. Musi zachować świadomość bycia pasterzem. Najważniejsze, żeby pasterz niósł za sobą zapach Boga. W dzisiejszym świecie nie zyskamy autorytetu na siłę. Autorytetem może nas ktoś obdarzyć, wtedy to autentyczna relacja. To nie jest łatwe, bo zawsze w człowieku jest pokusa taniej popularności, zawsze chętniej wykonuje to, co mu daje satysfakcję. Drobne posługi nie zawsze są wygodne, chlubne. Często nikt nas nie dostrzeże, ale najważniejsze, żebyśmy byli narzędziem w rękach Pana Boga.
Jak możemy realizować duszpasterstwo spotkania, obecności?
Trzeba po prostu mieć czas dla siebie i dla drugiego człowieka. Dziś ulegamy pewnego rodzaju presji. Żyjemy w dobie rozwiniętych technologii, które mają nam pomagać, a okazuje się, że mamy dla siebie coraz mniej czasu. Jeśli nie mam czasu dla siebie, to nie mam czasu dla Boga i dla drugiego człowieka. W duszpasterstwie obecności trzeba mieć czas, umieć zatrzymać się, chociaż na chwilę. Często posługujemy się sloganami. Spotykamy drugiego człowieka i pytamy, co słychać, ale tak naprawdę nie mamy czasu wsłuchać się w to, co ma on do powiedzenia. Fenomen Franciszka polega na tym, że on ma czas dla człowieka. Patrzy mu w oczy. A my? Boimy się spotkań. Pan Jezus spotykał się z ludźmi, wysłuchiwał ich. W dobie informacji, mówienia, chaosu, mamy deficyt tych, którzy potrafią słuchać. I dlatego tak potrzeba duszpasterstwa obecności! Ważną wskazówkę dała św. Urszula Ledóchowska mówiąc o apostolacie uśmiechu. Chodzi o zwyczajny gest, uśmiech, zapewnienie „będę o tobie pamiętał”. Człowiek inaczej funkcjonuje, kiedy ma świadomość, że ktoś o nim myśli, komuś zależy. Wtedy się rozwija.
Ludzie tkwią w relacjach na pozór, bo wejście głębiej odkrywa siebie i jest ryzykowne?
Tak, bo żyjemy w kulcie sukcesu. Wszyscy są na niego nastawieni. To chore, że dziś odbiera się człowiekowi prawo do porażki, pomyłki. Mamy wdrukowane, że nie możemy być słabi. A jeśli komuś zdarzają się kolejne porażki, przestaje się liczyć. Jednak dzięki porażkom kształtuje się osobowość i silna wola. Jeśli idealizujemy obraz samego siebie, nie pokazujemy słabości, ludzie zaczynają się od nas dystansować. Każdy chce rozmawiać z człowiekiem, który doświadcza także słabości, ale przede wszystkim mocy, która płynie od Pana Boga. Wejście w głębszą relację z drugim człowiekiem sprawia, że stajemy się za siebie odpowiedzialni. Człowiek, który nie wchodzi w relacje jest bardzo ubogi. Bez nawiązania relacji, nie dzielimy się sobą, nie ubogacamy innych. Pojawia się postawa nieufności, zastanawiamy się jak wypadniemy i co pomyślą inni i przestajemy być sobą.
*Bp Jacek Kiciński – klaretyn, biskup pomocniczy archidiecezji wrocławskiej. Pierwszy po wojnie biskup wrocławski, który jest zakonnikiem. Jak sam mówi, jego pasją jest głoszenie Słowa Bożego, a w wolnych chwilach lubi chodzić po górach