Taka wizja jest jak najbardziej możliwa i już widać pewne światełko nadziei. Potrzeba jednak dużej cierpliwości.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Stosunki dyplomatyczne pomiędzy Watykanem i Chinami do najłatwiejszych nie należą. Tym niemniej, zdaniem kardynała Johna Tong Hona z Hong-Kongu, nie jest wykluczone, że wkrótce dojdzie do zawarcia obustronnego porozumienia. Do wszelkich prognoz należy jednak podchodzić z daleko idącą ostrożnością, ponieważ w przypadku Państwa Środka sprawy nie zawsze są tak proste, jak by się mogło wydawać na pierwszy rzut oka.
Wstępny konsensus
W dotychczasowych, mających zresztą dość długą historię, wzajemnych kontaktach pomiędzy Stolicą Apostolską i Chinami nie brakowało sytuacji trudnych i skomplikowanych, a co gorsza ciągnących się często latami. W niektórych sprawach impas utrzymuje się po dzień dzisiejszy. Teraz jednak, jak twierdzi kardynał John Tong Hon na łamach gazety “Sunday examiner” wydawanej w kierowanej przez niego diecezji, można dostrzec światełko w tunelu. Zaistniała bowiem szansa na zawarcie umowy dwustronnej, która pozwoliłaby z optymizmem patrzeć w przyszłość.
Zdaniem Jego Eminencji szansa na przełamanie wieloletniego impasu jest tym bardziej realna, że został już wypracowany „wstępny konsensus” mogący stworzyć solidne i trwałe podstawy dla wznowienia oficjalnych stosunków dyplomatycznych pomiędzy oboma państwami, które zostały zerwane jeszcze roku w 1951, kiedy to nowo ustanowione komunistyczne władze Chin, działające pod przywództwem Mao Zedonga, wydaliły ze swego terytorium ówczesnego nuncjusza apostolskiego.
Dziś, po upływie 66 lat od tych wydarzeń, nadarza się wreszcie okazja rozwiązania jednego z głównych punktów spornych uniemożliwiających dotąd normalizację stosunków pomiędzy Stolicą Piotrową i Pekinem. Chodzi w szczególności o kwestię mianowania przez Watykan chińskich biskupów katolickich. Domagając się uznania swych kompetencji w tym zakresie Watykan podkreśla, że w grę wchodzi w tym przypadku niezależność duchowa Kościoła Rzymsko-Katolickiego, podczas gdy przedstawiciele chińskiej administracji rządowej dopatrują się w wyżej wymienionej prerogatywie Watykanu ingerencji w wewnętrzne sprawy Państwa Środka.
„Nielegalni” biskupi
W wyniku utrzymującego się od wielu lat na tym tle napięcia pomiędzy oboma państwami w Chinach działa w chwili obecnej pewna liczba „nielegalnie” mianowanych biskupów, tj. biskupów, którzy zostali wybrani przez władze chińskie, ale nie zostali uznani przez Stolicę Piotrową. Sytuację taką za niemożliwą do pogodzenia z doktryną katolicką uznał swego czasu jeszcze Papież Benedykt XVI.
Z drugiej strony w strukturach Kościoła rzymsko-katolickiego na terenie Chińskiej Republiki Ludowej wciąż istnieje pewna liczba biskupów działających „w podziemiu” na podstawie tajnej nominacji udzielonej im przez Stolicę Apostolską, którzy z kolei nie zostali oficjalnie uznani przez rząd w Pekinie. Szacuje się, że na ogólną liczbę około stu biskupów chińskich przypada trzydziestu biskupów mianowanych przez Watykan, których władze chińskie nie uznają.
Zdaniem kardynała Tong Hona, wyjście z tej sytuacji jest możliwe i polegałoby oczywiście na uznaniu prawa papieża do podejmowania ostatecznej decyzji w zakresie mianowania biskupów mających pełnić swą duchową posługę w chińskich diecezjach. Konferencji Episkopatu Chin, działającej w zgodzie z wytycznymi administracji rządowej, przysługiwałoby natomiast prawo rekomendowania kandydatów do godności biskupiej, przy czym rekomendacjom i sugestiom w tym zakresie Papież mógłby przeciwstawić swoje veto.
Jak zastrzega Jego Eminencja Kardynał John Tong Hon, aby osiągniecie porozumienia było możliwe, siedmiu „nielegalnych” z punktu widzenia Watykanu biskupów musiałoby dodatkowo uczynić akt skruchy wobec Stolicy Piotrowej, ponieważ na chwilę obecną działają oni w stanie ekskomuniki nałożonej w związku z tym, że do ich wyświęcenia doszło bez zgody Watykanu.
Potrzeba cierpliwości
Niezależnie od optymistycznej oceny sytuacji sformułowanej przez hongkońskiego kardynała, którego intencją było zapewne przetestowanie reakcji władz w Pekinie, watykańscy obserwatorzy zalecają daleko idącą ostrożność, co wydaje się jak najbardziej uzasadnione, jeśli wziąć pod uwagę chociażby wypowiedź jednego z przedstawicieli lojalnego wobec chińskiej administracji rządowej Stowarzyszenia Patriotycznego Katolików Chińskich, który już tydzień po opublikowaniu stanowiska Jego Eminencji stwierdził, iż przed podjęciem decyzji o przystąpieniu do rozmów na temat ewentualnego porozumienia watykańsko-chińskiego w sprawie nominacji biskupich należy kontynuować i pogłębiać dialog bilateralny w celu omówienia nieuregulowanych dotąd kwestii w sposób możliwie szczegółowy i niepozostawiający jakichkolwiek wątpliwości interpretacyjnych.
Przekładając to z języka dyplomatycznego na język komunikacji codziennej oznacza to ni mniej ni więcej, że nie należy niczego przyspieszać i że trzeba uzbroić się w cierpliwość, bo wszystko i tak powinno odbyć się w swoim czasie. Podobnie jak zdecydowanie przedwczesnym byłoby uznanie, że władze w Pekinie są gotowe oficjalnie zatwierdzić biskupów katolickich działających „w podziemnych strukturach” Kościoła na terenie Chińskiej Republiki Ludowej.
Reasumując, należy uznać, że w opublikowanej na łamach “Sunday examiner” analizie kardynał Hon pragnął przede wszystkim podkreślić, że czas i cierpliwość w końcu zrobią swoje i prędzej czy później dojdzie do zawarcia umowy między Stolicą Apostolską i Pekinem. Stanowisko takie podziela zresztą sam Ojciec Święty Franciszek, który wypowiadając się na ten temat w październiku ubiegłego roku stwierdził, iż „rzeczy czynione w pośpiechu nie przynoszą dobrych efektów”.
Aymeric Pourbaix
(I.MEDIA)