Pan Bóg jest naprawdę szczęśliwy, kiedy nareszcie zaczynamy rozumieć, że Mu się podobamy nie tacy przez nas wymyśleni, ale tacy, jacy jesteśmy naprawdę, z całą historią naszego życia.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Wiesz, że możesz spotkać Jezusa w swojej własnej intymności? Pewnie wielu z Was wydaje się to niemożliwe. Nie znam człowieka, który nie byłby dzisiaj przeciążony swoją pracą, różnymi sprawami, hobby. Dlatego tym bardziej w dzisiejszym odcinku chcę się skupić nie tylko na tym, co nas otacza na zewnątrz, ale przede wszystkim na tym, co jest w nas, w naszym sercu.
Ostatnio poznałem człowieka, który zainspirował mnie do dzisiejszego odcinka o tym, w jaki sposób akceptować swoją intymność i jak można być sobą.
Tym człowiekiem jest Eliasz. Z jednej strony odkryłem go jako kogoś, kto bardzo mocno bronił się przed różnymi słowami, które dawał mu Pan Bóg, opornie szło mu odkrywanie swojej tożsamości, tego, kim jest, z drugiej strony, kiedy odkrywał, że Pan Bóg daje mu jakieś prorockie słowo, bardzo troszczył się o Niego, był Mu bardzo bliski.
Bóg robi tylko to, co konieczne w naszym życiu, żeby zbliżyć nas nieco do samych siebie. Może myślicie – to ja decyduję o tym, co robię, jak się zachowuję, ale nie do końca tak jest. Ślady świata zostają w nas, są obecne w naszych myślach, w sposobie, w jaki się zachowujemy. Chcemy być bardzo indywidualni a jednak często zachowujemy się jak kopie – ubieramy się podobnie, zachowujemy się podobnie.
Ta zewnętrzna sytuacja trochę też opisuje nasze życie duchowe – możemy chcieć się podobać sobie tylko do pasa, a już w górę to raczej nie. Możemy myśleć o swoich pozytywnych cechach, ale już o wadach wolelibyśmy nie wiedzieć.
Dlatego intymność nie do końca oznacza kreowanie samego siebie. To pokazanie tego, kim naprawdę jestem. Podobnie było z Eliaszem. On nigdy nie chciał być zapisany na kartach Starego Testamentu jako rewolucjonista czy jedyny sprawiedliwy. Pismo Święte pokazuje jego wewnętrzny świat, to jak bardzo zmaga się ze sobą, jak się boi. A Pan Bóg mówi mu, że albo będzie Jego głosem sprzeciwu albo nie będzie go w ogóle.
Podobnie jest z nami. Albo zgodzisz się na to, kim jesteś, jaki jesteś, jaka jest Twoja osobowość i tożsamość i pozwolisz Bogu wejść z tym całym ładunkiem w Twoją intymność, albo nie będzie Cię w ogóle. Bóg nie chce półśrodków. Nie interesuje Go cieszenie się tym, kogo przed Nim gramy, bo On widzi, jak się z tym męczymy.
Nie wstydźmy się samych siebie! To dzisiaj chce do mnie i do Ciebie powiedzieć Pan Bóg. Nie muszę nikogo udawać, bo On naprawdę chce mnie zobaczyć takiego, jakim jestem.
Najgorszym i jednocześnie najbardziej kuszącym problemem w odrywaniu naszej intymności jest to, że siebie nie akceptujemy.
Pokazuje nam to dzisiaj Eliasz – on nie chce się zgodzić na siebie samego, jest gorliwy w głoszeniu Słowa, ale bardzo dużo go to kosztuje, widać to w jego smutku, w jego myśleniu – po co to, dlaczego, po co mam się starać? To jego pytania.
I tak samo może być z nami. Pytamy po co mamy odbyć tę wędrówkę w głąb samego siebie? To często boli.
A Pan Bóg jest naprawdę szczęśliwy, kiedy nareszcie zaczynamy rozumieć, że Mu się podobamy nie tacy przez nas wymyśleni, ale tacy jacy jesteśmy naprawdę, z całą historią naszego życia.
Bardzo często mylimy bycie sobą z byciem tym, kim chcielibyśmy być. Chodzi o taki sposób patrzenia na świat, kiedy to ja odkrywam karty, kiedy to ja mam kontrolę, ja decyduję o tym, jakiego siebie chcę dzisiaj sprzedać – radosnego, zamyślonego, smutnego.
Tymczasem autentyczność, o którą chodzi Panu Bogu jest odkrywana w naszej historii – w tym, kim jesteśmy i z przeszłości i w chwili obecnej. Bo Pan Bóg nie myśli o naszych latach życia jako w części straconych, bo spędzonych w barze przy piwie, a w części ultra świętych, z życiem głęboko przepojonym modlitwami.
To jest bzdura. On na nas patrzy tu i teraz, chce się z spotkać z nami takimi, jakimi jesteśmy w przeżywaniu naszego życia od samego początku.
Spotkajmy się z Panem Bogiem w taki sposób, by wreszcie przestać przejmować się tym, jak On nas widzi!
On zawsze jest o krok do przodu przed nami, ale jednocześnie zawsze niesamowicie troszczy się o ten krok, który przed chwilą zrobiliśmy. On naprawdę chce nad nami czuwać, ale zawsze w posłuszeństwie wobec nas, jakby zawsze krok do tyłu.
On jest szczęśliwy nie wtedy, kiedy mamy rybę na wyciągnięcie ręki, ale wtedy, kiedy da nam wędkę i widzi, że wreszcie korzystamy z naszego życia świadomie i odpowiedzialnie.
Pan Bóg stworzył nas wolnymi, abyśmy dokonali tego wielkiego cudu, jakim jest odkrycie smaku relacji z Nim, z drugim człowiekiem i z samym sobą. A do tego potrzebujemy ciszy. Czasami zachowujemy się jak ludzie, którzy narzekają, że są głusi zewnętrznie i wewnętrznie, a tak naprawdę żywimy się na co dzień duchowymi fast foodami.
Nieumiejętność zatrzymania się kończy się tym, że przestajemy żyć, a zaczynamy egzystować.
To samo towarzyszyło Eliaszowi – nie wie, o co chodzi w jego życiu, idzie więc na miejsce pustynne i tam Pan Bóg nie zostawia go samego, daje mu odpocząć, napełnia go. A potem mówi: idź. I Eliasz idzie przez 40 dni i 40 nocy. Eliasz doświadcza w ten sposób siebie samego, tego, że chce mu się pić, że jest mu gorąco.
My często nie dajemy sobie czasu na to, by te głębokie pragnienia w nas się zrealizowało, żebyśmy odkryli ich smak. Chcemy zaspokajać je od razu. A nie da się wejść na Mount Everest w godzinę, nie da się być dobrym rodzicem przez wysłuchanie kursu na ten temat. Do tego potrzeba czasu, w którym będziemy mogli i zgorszyć się samym sobą i zachwycić.
Nie mamy być naszymi emocjami, rozumem, kaprysami czy zachciankami. Intymność rodzi się z wielu źródeł. Jako ludzie żyjący – nie trupy, nie relikwie, ale naprawdę walczący, pełni wątpliwości, ustający, biegnący, nigdy nie jesteśmy skończeni, nie możliwym jest poznanie siebie już ostatecznie, do końca. Nasza intymność jest utkana z naszych ran, z naszych porażek, ale też z tego, co w nas najpiękniejsze, najbardziej ulotne. I dzisiaj Pan Bóg chce nas o takiej intymności zachęcić.
Dajmy sobie poczuć naszą historię życia, dajmy sobie czas na zrozumienie tych wszystkich procesów, które w nas są.
Pan Bóg nas w tym poszukiwaniu zaskakuje i to dzięki temu zaskoczeniu możemy siebie akceptować, bo On jest bliżej nas niż my sami, On nas lepiej rozumie i pokazuje nam nowe, inne perspektywy.
Więcej w filmie! A na kolejny odcinek zapraszamy w najbliższy wtorek o godz. 20.00.