My, księża-robotnicy, jesteśmy gromadką kapłanów, którzy pokazują, że wiara ma swoje miejsce również w pracy. Stanowimy Ciało Chrystusa wszędzie tam, gdzie jesteśmy.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Działająca we Francji pod egidą Kościoła katolickiego organizacja „Mission ouvrière” (Misja robotnicza) zrzesza księży, diakonów, siostry zakonne, a także osoby świeckie zaangażowane w działalność ewangelizacyjną w środowiskach robotniczych oraz w tzw. biednych dzielnicach.
W trakcie kilkudziesięciu lat swojego istnienia – 14 marca 2016 obchodzono dokładnie 60. rocznicę założenia organizacji – „Mission ouvrière” wyedukowała i otoczyła opieką, tak merytoryczną, jak i duchową, niejednego kapłana, który w swej codziennej posłudze postanowił tymczasowo zastąpić koloratkę fartuchem roboczym.
Czytaj także:
Ksiądz, który przeżył śmierć kliniczną: przejście do wieczności jest czymś najpiękniejszym
Ksiądz robotnik
Aby zatrudnić się na stanowisku magazyniera w jednej z francuskich sieci sklepów wielkopowierzchniowych, ks. Bruno Régis na wszelki wypadek wolał nieco „odchudzić” swoje Curriculum vitae. Nie chcąc wzbudzać sensacji i przesadnego zainteresowania swoją osobą, młody kapłan – a prywatnie pasjonat muzyki, pracujący wcześniej jako nauczyciel w jednej z paryskich szkół – wolał nie podawać informacji o swoim powołaniu. Skądinąd słusznie, bo przecież od kandydatów na stanowisko magazyniera z reguły nie oczekuje się dogłębnej znajomości teologii. Bo niby po co?
Dziś, mając za sobą już kilkuletni staż na „wymarzonej” posadzie, ksiądz Bruno nie żałuje swojej decyzji: praca w magazynie daje mu możliwość bycia bliżej ludzi, wspierania ich przy rozwiązywaniu codziennych problemów i wypełniania w ten sposób swego osobistego powołania do niesienia Ewangelii słowem i czynem.
Wysłannik biskupa
Zanim na prośbę swego biskupa diecezjalnego już jako kapłan rozpoczął pracę w magazynie, Bruno Régis był nauczycielem. Do seminarium duchownego wstąpił dopiero po odkryciu prałatury terytorialnej Mission de France (Misja Francuska – przyp. red.), stawiającej sobie za cel formację nowego rodzaju duszpasterzy, zdolnych do pracy ręka w rękę z osobami świeckimi w ich miejscu zatrudnienia. Przez jakiś czas Bruno starał się godzić naukę w seminarium z pracą nauczyciela w szkole.
Po dwóch latach Mission de France poprosiła nas, tak jak to czyni z reguły, o dokonanie wyboru pomiędzy możliwością powrotu do wykonywania poprzedniego zawodu lub możliwością podjęcia nowego zatrudnienia”– wspomina ksiądz Bruno.
I dodaje: Pomimo, iż przecież od początku dobrze wiedziałem, że prędzej czy później będę musiał dokonać takiego wyboru, stanąwszy w końcu w obliczu konieczności podjęcia decyzji nie bardzo wiedziałem, co wybrać. Zastanawiałem się bowiem, jakie niby miałoby być moje nowe zajęcie. Czy miałaby nim być muzyka, która od zawsze była moją pasją? A może powinienem po prostu powrócić do wykonywanego wcześniej zawodu nauczyciela?
Przez jakiś czas biłem się jeszcze z myślami, ale w miarę upływu czasu coraz wyraźniej czułem, że zaczyna we mnie dojrzewać myśl o wstąpieniu w szeregi księży-robotników. Sformułowanie to, a jeszcze bardziej kryjąca się za nim rzeczywistość, zaczęły mnie coraz bardziej pociągać, dochodzić do głosu w trakcie moich codziennych modlitw i rozmów z samym sobą, pozwalając ostatecznie wykrystalizować się żyjącemu we mnie od dawna powołaniu.
Czytaj także:
100-letni ksiądz i jednocześnie ojciec siedmiorga dzieci. Nadal pracuje jako proboszcz
Zadanie numer 1: znaleźć pracę
Świeżo upieczony ks. Bruno Régis został oddelegowany do położonego na południu Francji miasta Nîmes, gdzie udało mu się znaleźć zakwaterowanie w skromnym mieszkanku na terenie jednego z tamtejszych blokowisk.
Byłem pełen entuzjazmu i nastawiony na to, aby przyjmować rzeczywistość taką, jaka jest. Ja i jeszcze jeden młody ksiądz, który został tam wysłany wraz ze mną mieliśmy za zadanie żyć wśród zwykłych ludzi – opowiada, nie kryjąc radości i wdzięczności w stosunku do losu.
Po czym dodaje: Dane mi było przebyć, a tym samym i lepiej zrozumieć tę samą drogę, jaką przebywają młodzi ludzie próbujący odnaleźć się dziś na rynku pracy. Najpierw wizyta w agencji pracy tymczasowej, potem niecierpliwe wyczekiwanie na telefon z informacją o pierwszej pracy, a wreszcie trudy i znoje dnia codziennego.
A trzeba przyznać, że trudów i znojów dnia codziennego, nie mówiąc już o niepewności jutra nie brakowało odtąd w życiu ambitnego kapłana. I to już w pierwszej pracy, którą była praca tymczasowa w sieci Auchan. Przez pewien okres wszystko układało się pomyślnie: swą sumiennością i zaangażowaniem Bruno stopniowo zyskał uznanie w oczach pracodawcy i pozostałych członków załogi. Oceniano go na tyle dobrze, że zaproponowano mu nawet przejście na umowę na czas określony, docelowo z perspektywą jej zamiany na umowę na czas nieokreślony.
Tak przynajmniej obiecywała dyrekcja hipermarketu, a młody „ksiądz-robotnik” nie miał bynajmniej podstaw, by jej nie wierzyć. Jednak w ostatnim dniu obowiązywania umowy na czas określony kierownik działu kadr poinformował go, że jego umowa nie zostanie ostatecznie przedłużona. Gdy Bruno próbował się dowiedzieć, z jakiego powodu, podawano mu jakieś mętne wyjaśnienia, powołując się na rzekome „problemy administracyjne”.
Ponieważ Bruno nie był wtedy jedyną osobą potraktowaną w ten sposób – koleżanka z pracy, będąca w tamtym okresie bezdzietną mężatką, również nie doczekała się przekształcenia swojej umowy w umowę na czas nieokreślony, z tym że w jej przypadku chodziło o opór dyrekcji „przed braniem na siebie zbędnego balastu” w postaci potencjalnej młodej matki – początkowo nie drążył dalej tego tematu.
Jednak po jakimś czasie, gdy już pogodził się z losem, postanowił raz jeszcze przeanalizować całą sytuację i biorąc w szczególności pod uwagę zdawkowe i nieprzekonujące przyczyny nieprzedłużenia jego umowy o pracę, doszedł ostatecznie do wniosku, że wynikało ono z tego, że widocznie do uszu dyrekcji w końcu doszło, iż jest on księdzem, co zapewne zrodziło w stosunku do niego obawy, że jako osoba w jakimś sensie nietypowa mógłby wywierać być może i nietypowy wpływ na pozostałych członków załogi.
Ksiądz tańczący z paletami
Niezrażony wcześniejszymi perypetiami, ks. Bruno postanowił się nie poddawać i po pewnym czasie znalazł nowe zatrudnienie, tym razem jako magazynier przyjmujący dostawy towaru w jednym ze sklepów sieci Carrefour. Praca z paletami to jego żywioł, a wcześniejsze doświadczenia nie poszły na marne, więc jego umiejętności szybko zostały dostrzeżone. Ale nie tylko umiejętności, ponieważ i tu, tak jak poprzednio, ludzie dość szybko dowiedzieli się o jego stanie kapłańskim. I tym razem reakcje były rozmaite, ale najważniejsze, że nigdy nie były one negatywne.
Niektórych fakt, iż jestem księdzem w ogóle nie obchodzi, nie sprawia to im żadnej różnicy – wyjaśnia Bruno – choć, co ciekawe, zauważyłem, że muzułmanie nie wahają się okazywać mi swego szacunku, co przejawia się na przykład w tym, że starają się nie przeklinać w mojej obecności i często, na wszelki wypadek, napominają nowo przyjmowanych do pracy, a więc niewtajemniczonych jeszcze kolegów słowami: „Tylko nie przeklinaj przy Bruno, bo to jest człowiek Pana Boga!”.
Największe zaskoczenie wzbudza Bruno wśród kolegów będących niepraktykującymi chrześcijanami. I trzeba przyznać, że pod wpływem codziennego z nim kontaktu niektórzy zaczęli praktykować. Na przykład proszą, by ochrzcił ich dziecko albo po latach absencji zaczynają na nowo odwiedzać parafię. Jest też wielu kolegów Bruno, którzy pochodzą z bardzo daleka, między innymi z Ameryki Łacińskiej albo z Afryki. Ci z kolei często proszą, aby Bruno pobłogosławił ich dom. A niekiedy wciągają go w rozmaite rozmowy na tematy egzystencjalne.
Czytaj także:
7 kleryków poszło do baru. Najpierw ich wyrzucono, potem nazwano piwo na ich cześć
Cierpliwość jest cnotą… również w magazynie
W czasie swej kilkuletniej pracy w Carrefour ks. Bruno zdążył już dać się poznać jako osoba o cierpliwym, łagodnym i życzliwym wobec innych usposobieniu, toteż często zarówno współpracownicy, jak i dyrekcja odwołują się do jego pomocy w sytuacjach, w których konieczne jest wykazanie się umiejętnościami dyplomatycznymi ułatwiającymi życie wszystkim.
Poprzedni Carrefour, w którym pracował Bruno był tak ogromny, że kierowcy ciężarówek dostarczających towary, pomimo iż formalnie nie leżało to w zakresie ich obowiązków, byli chcąc nie chcąc przyzwyczajeni do samodzielnego rozładowywania palet, inaczej chyba nikt by nad tym nie zapanował. Kierowcy co prawda trochę przy tym narzekali i zrzędzili, ale na ogół dostosowywali się do sytuacji, rozumiejąc, że dzięki temu cały proces rozładunku przebiegał sprawniej i szybciej, i że przy okazji oni również mogli szybciej wyruszać w drogę powrotną do swych baz i domów.
Przyjmowaliśmy wtedy 50 ciężarówek z dostawami dziennie, a ogromne rozmiary i obroty sklepu pozwalały dyrekcji wywierać presję na dostawców w celu uzyskania konkretnych ustępstw, jak choćby samodzielny rozładunek towarów, bo na ich miejsce czekało w razie czego wielu innych zainteresowanych współpracą – wspomina kapłan.
Ale jeden z kierowców, człowiek starej daty, upierał się przy swoim i denerwował bardziej niż inni, dlatego, aby rozładować sytuację i jakoś go udobruchać, zawsze wysyłaliśmy na pertraktacje z nim właśnie ojca Bruno, który w całym tym zamieszaniu był naszą ostatnią deską ratunku – dopowiada poklepując go po ramieniu na znak uznania, stojący obok kolega-magazynier.
Niespodziewana rozmowa na temat modlitwy
Pewnego dnia, jeden z kolegów z magazynu jadący akurat wózkiem widłowym, widząc pozdrawiającego go z daleka ks. Bruno nieoczekiwanie zmienił trasę i podjechawszy do niego zadał mu jak gdyby nigdy nic, takie oto pytanie: „Czym właściwie jest modlitwa?”. Na co ksiądz Bruno odpowiedział:
Trudno to wyjaśnić tak naprędce i w zaledwie kilku słowach, ale najkrócej można by powiedzieć, że modlitwa to czas, który z radością poświęcamy na pogłębienie naszej relacji z Bogiem i Chrystusem. To chwila, w której możemy zwierzyć się Bogu i Chrystusowi z naszych myśli, ale przede wszystkim także i chwila, w której możemy Go wysłuchać.
Słowa kapłana wywarły ogromne wrażenie nie tylko na operatorze wózka widłowego, ale i na przysłuchującym się rozmowie innym magazynierze, które jakiś czas potem postanowił powrócić na łono swej parafii jako praktykujący katolik i ochrzcić swe dzieci.
Misja kapłana: być Kościołem w świecie
Zdaniem ks. Bruno Régisa powołanie, którym żyją księża-robotnicy nie tylko zawiera w sobie głęboki wymiar ewangelizacyjny, ale dodatkowo stanowi niezaprzeczalny i pewny znak obecności Kościoła w świecie. „My, księża-robotnicy, jesteśmy gromadką kapłanów, którzy pokazują, że wiara ma swoje miejsce również w pracy. Stanowimy Ciało Chrystusa wszędzie tam, gdzie jesteśmy”.
Czytaj także:
Żeby zostać księdzem, uciekł z domu. Dziś jest kardynałem, opiekunem bezdomnych i bezrobotnych