separateurCreated with Sketch.

Jestem adwokatem Barbie

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Czy jako tata trzech córek mogę z czystym sumieniem polecić bajki o długonogiej blondynce? Mogę!

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Moja przygoda z bajkami o Barbie zaczęła się prawie dziesięć lat temu. Tak, wiem, że to może wzbudzić salwy śmiechu. I bardzo dobrze, bo śmiech to zdrowie. Mam trzy córki, więc w sposób naturalny wkraczam często w ich świat, ich wyobrażenia oraz pasje i zainteresowania.

Jednoznaczny przekaz

Na pierwszy film o prawdopodobnie najbardziej znanej lalkowej postaci trafiliśmy z żoną i najstarszą córką trochę przypadkowo. Co więcej, okazało się, że to wcale nie jest film o lalce, tylko baśń pod tytułem „Diamentowy pałac”. Świetna produkcja – barwne postaci, emocjonująca fabuła i kapitalna muzyka z niebanalnymi słowami.

To właśnie muzyka była elementem łączącym głównych bohaterów opowieści. Podobną zależność zauważyłem w kolejnych odsłonach historii o Barbie – we „Wróżkolandii”, „Syrenkolandii”, a w końcu „Księżniczce i piosenkarce”. Świetna muzyka i jednoznaczność obrazu spowodowały, że zainteresowaliśmy się z rodziną kolejnymi produkcjami z tego cyklu.  

To, co dla mnie najważniejsze, to fakt, że we wspomnianych bajkach dobro jest dobrem, a zło złem. Szczególnie widać to w adaptacjach klasycznych historii takich, jak „Calineczka”, „Jezioro łabędzie”, „Dziadek do orzechów” czy „Trzej muszkieterowie”. Już kilka lat temu można było oglądać wersje wspomnianych dzieł zaadoptowane do historii młodej bohaterki. Scenariusz zwykle wygląda podobnie. Barbie opowiada młodszej dziewczynce określoną opowieść, która w jakiś sposób ma jej pomóc w doświadczanym w obecnej chwili problemie.

Kluczowe wartości

Niestety w serii pojawiły się również filmy, w których to Barbie jest główną postacią. Produkcje skupiają się w zasadzie na dwóch tematach – modzie i relacjach z chłopakami. Wyjątek stanowi bajka „Barbie i Boże Narodzenie”, w której twórcy zwracają uwagę na unikalną wartość miłości pomiędzy rodzeństwem. Autorzy zapomnieli niestety wspomnieć, że święta to nie magia, tylko narodziny Jezusa. Takich słabszych części jest na szczęście zdecydowanie mniej.

Dlaczego jednak wchodzę w rolę adwokata Barbie? Cóż, bajki z popularną lalką w tle w sposób bardzo konkretny, a zarazem prosty pokazują, że kluczowe znaczenie mają wartości, które dzisiejszy świat tak często stawia poza marginesem. Przyjaźń i wierność, lojalność i żal, miłość i poświęcenie. Dla wielu osób to archaizmy. Tutaj stanowią one główne wątki, towarzyszą chętnie oglądanym bohaterom (ale też antybohaterom), którzy jasno pokazują, do czego prowadzą pielęgnowane w sercu zdrada i nienawiść.

Z czystym sumieniem polecam serię bajek z Barbie. Na początek warto sięgnąć po „Dziadka do orzechów”. Tu jednak zostawię małe ostrzeżenie. Możliwe, że w połowie filmu widownia poczuje chęć poproszenia kogoś do tańca. Ale czy to coś złego?