separateurCreated with Sketch.

Ekstremalna Droga Krzyżowa. Bo warto żyć ekstremalnie!

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Idziesz. Idziesz. Idziesz… Nogi nie chcą się zginać w kolanach, a to dopiero połowa trasy. Grzęźniesz w błocie i masz ogromną ochotę odpuścić. Właśnie wtedy zaczyna się nowe życie.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Stacja VII: Drugi upadek Jezusa. Za tobą 24,5 km, przed tobą 18,5 – to przecież bliżej niż dalej. Jest grubo po północy. Nogi powoli zaczynają odmawiać posłuszeństwa, a twoje ruchy przypominają taniec pijanego niedźwiedzia. Kolejne placki lepkiego błota przyklejają się do łydek. Wystające gałęzie zadrapują policzki, a kałuże chlupią w butach. Super. Inni ludzie śpią sobie teraz pod cieplutkimi kołderkami, a ty włóczysz się zbolały i zziębnięty po lesie. Na co ci to było?

Decyzja

I wtedy przypominasz sobie słowa ks. Jacka Stryczka – pomysłodawcy EDK, które powiedział do „ekstremalnych” tuż przed wymarszem: „Kiedy pójdziecie na drogę, jestem pewny, że każdy z was stanie w takiej sytuacji, w której pojawi się myśl: nie chce mi się, jest już zimno, źle i późno. Wtedy pojawia się kluczowa pokusa: wracamy do komforciku czy idziemy dalej? To jest decyzja, od której zaczyna się nowe życie. To jest moment, w którym można zmienić myślenie”.

Więc idziesz, bo podjąłeś taką decyzję. Postanawiasz walczyć do upadłego (dosłownie!), a nawet dłużej. Kulawy krok za krokiem. W kieszeni wodoodpornej kurtki gniecie się kartka z intencjami – każda stacja za kogoś, komu potrzebna jest ekstremalna modlitwa. To pomaga.

Kiedy wreszcie docierasz do celu z okruchami sił i odpinasz od plecaka krzyż z patyków (albo zdejmujesz go z ramion), czujesz słoną wodę pod powiekami. Masz ochotę położyć się przed ołtarzem w sanktuarium i leżeć tak do południa. A potem teleportować się do domu.

Choć każdy mięsień twojego ciała temu przeczy, wiesz jedno: nie warto żyć normalnie. Warto żyć ekstremalnie!

Dla niewtajemniczonych:

Ekstremalna Droga Krzyżowa to nocny, długi spacer (w okolicach dużych miast jest zazwyczaj kilkanaście tras do wyboru o różnej długości, np. 40 albo 64 km) połączony z rozważaniami drogi krzyżowej, który przebiega w milczeniu. W praktyce wygląda to tak: zapisujesz się, dostajesz mapę, dokładny opis trasy i teksty rozważań. Możesz też pobrać aplikację z tym wszystkim na telefon. Zakładasz wygodne buty, na głowę wciskasz latarkę-czołówkę, do plecaka przypinasz mały drewniany krzyż albo bierzesz większy w rękę. I idziesz. Sam lub w grupie.



Czytaj także:
Hanna Suchocka ambasadorką kościołów stacyjnych? Na czym polega ta odradzająca się tradycja? [wywiad]

Tym razem będzie nieco inaczej. – W tym roku chcemy ludziom obwieścić, że EDK to jest droga przełomu, która służy do tego, żeby człowiek dokonał zmiany w swoim życiu. Na czym polega ta zmiana? Generalnie uwielbiamy poczucie komfortu. Uwielbiamy żyć w świecie, który znamy, który kontrolujemy. Sama droga krzyżowa oznacza przekroczenie tej bariery. Kluczem do zrozumienia EDK jest ten moment, szczególnie nad ranem, kiedy człowiek jest już bardzo zmęczony, kiedy mu się nie chce, kiedy marzy o tym, żeby wrócić do łóżka i musi podjąć decyzję, że idzie dalej. Nie dla swojej przyjemności, ale dla Boga – ks. Stryczek.

Co na to „ekstremalni”?

– EDK uczy pokory. I wobec siebie, słabości ciała. I wobec innych – gdy jeden chce iść z czołówką, a inny woli w ciemności; gdy trzeba się dostosować do tempa marszu, a czasami wolałoby się iść szybciej lub wolniej. Jest też walka z pokusami, np. żeby zacząć rozmawiać na trywialne tematy, zamiast dopuścić „do głosu” ciszę, a przez nią swoje serce i głos Pana. Cała noc to dużo czasu na modlitwę, wyciszenie i spotkanie z Bogiem. A każde spotkanie z Nim przemienia i rodzi owoce – przekonuje Karolina Krawczyk.



Czytaj także:
Droga krzyżowa we „Władcy pierścieni”?

– Każda Ekstremalna Droga Krzyżowa jest zupełnie inna i wnosi w życie coś innego. I chyba o to w niej chodzi… Trudno opisać tę dziwną noc – to bardzo osobiste spotkanie. Z Panem Bogiem i samym sobą. To właśnie tam jest się sobą w stu procentach. Wbrew pozorom poznać siebie jest najtrudniej – mamy na co dzień o sobie różne wyobrażenia, niekoniecznie zgodne z rzeczywistością. EDK pozwala się o tym przekonać – mówi Zosia Filipska, uczestniczka trzech EDK.

Jak dodaje, na każdej z jej dróg pojawiał się szczególny moment. – Czułam, że z każdym kolejnym krokiem zaczynam widzieć jaśniej. Że wszystko się we mnie stopniowo układa i cichnie. Ale przed tym przełomem jest mieszanina wszystkiego – bólu, krzyku, śmiechu, strachu i rozczarowania. Cóż, spotkanie siebie wcale nie musi być łatwe – twierdzi.

W tym roku w wielu miastach EDK odbędzie się 31 marca oraz 7 kwietnia. Warto jednak pamiętać, że można wyruszyć na nią w każdej chwili, przez cały rok. Wystarczy wybrać trasę, pobrać mapę i rozważania.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.