African Music School już działa. Ponad pięćdziesięcioro dzieci zrekrutowali do niej wspólnie br. Benedykt Pączka i Anna Mara, muzyk, chórmistrzyni, instruktorka tańca i animator kultury, która dwa miesiące temu przyleciała do RCA z Polski.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Muzyka leczy. Jestem o tym przekonany” – mówi br. Benedykt Pączka, który od czterech lat pracuje na misjach w Republice Środkowoafrykańskiej. „Kiedy trwała wojna, była zupełna cisza. Taka cisza, że aż się jej bałem. Było kilka takich dni w Ngaoundaye, gdzie przebywałem jako misjonarz. Jednego dnia przyjechał do nas człowiek i mówi, że przysłali go żołnierze ONZ, żeby wieczorem zapuścić muzykę, aby ludzie mogli wracać do naszej wioski. Muzyka przyciąga i chyba tak jest wszędzie” – opowiada kapucyn z Polski, który właśnie otworzył w RCA pierwszą szkołę muzyczną. „Jestem przekonany, że muzyka będzie lekarstwem dla tych dzieci na wyjście z traum, które przeżywały podczas wojny trwającej tu od marca 2013 roku” – dodaje z przekonaniem br. Pączka.
African Music School już działa. Ponad pięćdziesięcioro dzieci zrekrutowali do niej wspólnie br. Benedykt Pączka i Anna Mara, muzyk, chórmistrzyni, instruktorka tańca i animator kultury, która dwa miesiące temu przyleciała do RCA z Polski.
Przemysław Radzyński: Jak, jako muzyk, ocenia Pani pomysł stworzenia w Republice Centralnej Afryki pierwszej szkoły muzycznej?
Anna Mara: Pomysł na szkołę muzyczną to strzał w dziesiątkę. Afryka to kraj, w którym dominuje muzyka, więc jeśli ludzie będą wykształceni w tym kierunku, będą mogli na tym zarabiać, a jeśli będą mieć pieniądze i możliwości rozwoju, czyli wykształcenie, to będą najedzeni i szczęśliwi.
Jak Pani zareagowała na pomysł br. Benedykta Pączki, gdy usłyszała Pani o nim po raz pierwszy?
Kiedy usłyszałam pierwszy raz o szkole muzycznej w RCA pomyślałam, że jeśli ludzie, którzy mają w naturze rewelacyjne wyczucie rytmu, zwłaszcza synkopowanego [taki rytm, w którym akcent w takcie przesunięty jest z części mocnej taktu na jego słabą część – przyp. PR] i z racji braku prądu, telewizji i ekscesów techniki, śpiewają przy każdej okazji, będą mieli szkołę muzyczną, to cała Afryka zagrzmi i ZABRZMI (śmiech). Już nie mówiąc o skutkach długoletniego kształcenia.
Może ukaże się kolejny Ramanujan [Srinivasa Ramanujan (1887-1920) – genialny indyjski matematyk-samouk – przyp. PR] (śmiech).
Dlaczego zdecydowała się Pani na wyjazd do RCA?
Zdecydowałam się wyjechać do RCA, bo to najlepsze miejsce, by poczuć życie. Już nie wspominając o sile, jaką daje tu muzyka. A do tego to był cud!
Cud?
Miałam wyjechać na kolejny kontrakt muzyczny na statku, ale zrezygnowałam z niego dwa tygodnie przed wylotem, bo czułam, że chcę jechać na misje do Afryki – uczyć muzyki. Tej właśnie nocy modliłam się do Pana Boga w tej sprawie. Na drugi dzień przeczytałam ogłoszenie br. Benedykta Pączki o naborze nauczycieli do jego szkoły w RCA.
Co zastała Pani na miejscu?
Na miejscu zastałam… upał, mnóstwo samotnych dzieci; ludzi bez przyszłości, którzy pchają po 10 km drewno, by sprzedać je w zamian za coś do jedzenia; szkoły, w których uczniowie za karę klęczą po 40 minut, a na zajęciach nie mają zeszytów; zakon braci kapucynów, a tam pasję i zdeterminowanie do działania br. Benedykta; klasy z pianinem elektronicznym i perkusją, flety, gitary, saksofony, akordeon i podręczniki do muzyki.
Pani, razem z br. Pączką, przeprowadziła pierwszy nabór do szkoły.
Rekrutacja do szkoły trwała dwa tygodnie. Przesłuchania odbywały się w podobnym charakterze jak do szkół muzycznych w Europie – braliśmy pod uwagę wszystkie aspekty muzyczne i predyspozycje ucznia, np.: wyczucie rytmu, słuch muzyczny, czystość intonacji, walory emisyjne. Dzieci prezentowały dwa utwory – jeden w języku francuskim, drugi w sango [narodowy język Środkowoafrykańczyków – przyp. PR].
Ile finalnie dzieci przyjęliście?
Mieliśmy przyjąć 20 osób. Po pierwszym dniu zdecydowaliśmy, że wybierzemy 30 osób, a finalnie zapisaliśmy do szkoły 53.
Prawie trzy razy więcej niż planowaliście na początku?
Nie było innego wyjścia. Dzieci było setki, a sumienie nie pozwoliło na odrzucenie tych najzdolniejszych ze względu na brak miejsc.
Jako przykład podam chłopca, który przyszedł kulejąc, w całkowicie podartej bluzce, bardzo brudny i smutny. Był jednym z ostatnich przesłuchiwanych, których już nie mogliśmy przyjąć, bo nie było miejsc. Czyściutko zaśpiewał, powtórzył wszystkie dźwięki i wykonał każde ćwiczenie… Teraz Christian dominuje na zajęciach teorii i dostał się na indywidualne lekcje z pianina.
Pięćdziesięcioro troje dzieci, więc pewnie tyle samo historii…
Mamy też Hipolita, który gra na perkusji z wyczuciem profesjonalisty. Potrzebuje tylko formacji, nauki czytania nut – edukacji muzycznej i jest gotowy na wyjazd do grania w najlepszych zespołach świata. Ręczę za niego głową! Przychodził na zajęcia chory i słaby. Zabraliśmy go do szpitala; okazało się, że ma malarię. Br. Benedykt kupił leki i Hipolit na drugi dzień grał z nami koncert.
Mamy mnóstwo takich dzieci, są zdolne, piękne, prawdziwe i mają w sobie moc! Jestem tu dwa miesiące i widzę ogromne zmiany. Z perspektywy muzyka widzę poprawę w emisji głosu, jest coraz mniej krzyku a więcej kantyleny [melodyki charakteryzującej się śpiewnym przebiegiem melodii, zgodnej z naturalnymi możliwościami ludzkiego głosu – przyp. PR], uczniowie słuchają się nawzajem, znają podstawowe pojęcia muzyczne, wyklaskują ćwiczenia rytmiczne, grają na instrumentach, tworzą swoje utwory i nie rezygnują! Z perspektywy czysto ludzkiej widzę, jak się cieszą tą muzyką – bez względu na to, czy jadły tego dnia, czy nie, biegną na zajęcia… zdecydowanie za szybko (śmiech).
Z burczeniem w brzuchu pewnie trudno śpiewać…
Dzieciaki z naszej szkoły dostają posiłek. Niektóre idą do szkoły dwie godziny, do tego głodne, więc to jest bardzo ważny element. Dzięki temu dzieci mają więcej energii do pracy.
Jakie są dalsze plany szkoły?
To nie ma być jeden semestr, jedna dawka emocji, parę ćwiczeń i utworów. To ma być pierwsza szkoła muzyczna w RCA, która da początek kolejnym, która stworzy możliwości! Ta szkoła ma dać rzemiosło, chronić tożsamość kulturową Afryki Centralnej. A przede wszystkim motywować do działania, samodzielnego myślenia i tworzenia. Uczniowie tej szkoły nie tylko będą potrafili wziąć instrument muzyczny w swoje ręce, ale przede wszystkim własne życie!
Czego przez te dwa miesiące już doświadczyła Pani w RCA?
Już teraz mogę powiedzieć, że Afryka to dusza świata.
***
Koszt prowadzenia szkoły przez rok to ok. 130 tysięcy euro (koszt biletów i szczepień dla nauczycieli, zakup instrumentów i ich transport do Afryki oraz codzienne utrzymanie szkoły). Dlatego br. Benedykt Pączka i jego przyjaciele uruchomili zbiórkę internetową, która ma pomóc uzbierać fundusze. Na stronie akcji: www.africanmusicschool.com znajduje się specjalnie na tę okoliczność napisana „symfonia afrykańska”. Każdy możne „wykupić” jedną z nutek symfonii przekazując darowiznę w dowolnej wysokości na rzecz projektu. Kupując nutkę, darczyńca odkrywa kolejny fragment symfonii. Koszt całej symfonii to koszt prowadzenia szkoły przez rok. W momencie wykupienia wszystkich nutek przez darczyńców odkryta zostanie cała symfonia i będzie można jej wysłuchać do końca. Na zakończenie roku szkolnego, dzieci ze szkoły muzycznej zagrają utwór, który zostanie wysłany do ofiarodawców.