separateurCreated with Sketch.

Marta Titaniec: W Aleppo, mieście ruin, doświadczyłam życia

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

W Syrii nauczyłam się, co to znaczy być razem, bo będąc w wielu miejscach, nigdzie nie byłam przyjęta tak serdecznie i bezinteresownie, jak tam. Dlatego teraz nie tyle chcę żyć, co żyć pełniej.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Monika Burczaniuk: Po powrocie z Syrii powiedziałaś, że nauczyłaś się tam celebracji życia. Co to znaczy?

Marta Titaniec*: Po powrocie życie smakuje inaczej. Dzisiaj w Polsce nie wiemy, co to znaczy mieszkać w gruzach. W Syrii śmierć jest tuż obok. Codziennie. Słychać wybuchy, które nie pozwalają nawet na chwilę zapomnieć, że wojna się nie skończyła. Ktoś wychodzi i nie wiadomo, czy i kiedy wróci. Mieszkańcy Aleppo mają tego świadomość, ale mimo to, nie wyjeżdżają. Paradoksalnie, ogrom zła, ruin i zniszczeń, które widziałam, pomogły mi zrozumieć, co jest najważniejsze. Nie pieniądze, które niewątpliwie są bardzo potrzebne, ale relacje międzyludzkie – wzajemna troska i solidarność. To właśnie tam – w mieście ruin, doświadczyłam życia. Ludzie w Aleppo bardzo cenią spotkania. Doceniali naszą obecność. Mało tego, każda chwila jest celebracją życia, które jest największą wartością. W Syrii nauczyłam się, co to znaczy być razem, bo będąc w wielu miejscach, nigdzie nie byłam przyjęta tak serdecznie i bezinteresownie, jak tam. Dlatego teraz nie tyle chcę żyć, co żyć pełniej.

Syryjczycy nie mają pretensji, że właśnie ich to spotkało?

W tę wojnę zaangażowanych jest 35 państw. To naprawdę nie do pomyślenia, że te wielkie mocarstwa nie są w stanie zatrzymać szaleństwa zabijania. Bp Antoine Audo, przewodniczący Caritas Syria powiedział, że cały konflikt jest wielką niesprawiedliwością wobec Syrii. Nie dość, że niewinni ludzie tracą często najbliższych, zdrowie, pracę, dobytek całego życia, to jeszcze wielu z nich dotykają sankcje nakładane na Syrię. Nie mogą normalnie wyjechać za granicę, czują się napiętnowani, gorsi. Wiedzą, że płacą nie swoje rachunki. Ta wojna jest skomplikowana do tego stopnia, że już nie wiadomo, kto przeciwko komu walczy. Jednak Syryjczycy unikają tematów politycznych. Przyjmują to wszystko z wielką pokorą. Nie spotkałam nikogo, kto obwiniałby świat o to, co się dzieje w Syrii. Mimo że mają do tego prawo, nie narzekają. To naprawdę niezwykłe, że wojna nie pozbawiła ich dumy z tego, kim są.



Czytaj także:
Aleppo zmartwychwstanie, ale zajmie to więcej niż trzy dni. Raport ze zrujnowanego miasta

Jak wygląda samo Aleppo? Czy są jakieś przejawy normalnego życia?

Miasto jest ruiną, pełną check pointów i żołnierzy różnych narodowości. Wszędzie jest też dużo broni. Nawet dzieci umieją rozpoznać rodzaj i „właściciela” spadającej bomby. Wiedzą też, gdzie się schować, by uniknąć śmierci. Niestety, za przeżycie przychodzi im płacić wysoką cenę. W niemalże każdej rodzinie spotkałam kogoś, kto ma problemy psychiczne, traumę związaną z przeżyciami wojennymi. To był dla mnie wstrząsający widok. W jednym z domów rodzin objętych programem Rodzina Rodzinie spotkaliśmy młodą dziewczynę, farmaceutkę, która przeżyła atak bombowy na zakład, w którym pracowała. Od tamtej pory, chociaż nie poniosła obrażeń fizycznych, nie ma z nią kontaktu. Jak długo społeczeństwo będzie leczyło się z takich ran? Tego nikt nie wie. Na szczęście między tym wszystkim, miejscami toczy się w jakiś sposób normalne życie.

fot. Marta Titaniec/Caritas Polska

Wśród twoich zdjęć z Aleppo jest jedno, które nieustannie wzbudza wielkie emocje. Niepozorny ogródek, obsadzony kwiatami, gdzieś obok mała figurka Świętej Rodziny. Wiąże się z nim wstrząsająca historia.

Niestety, ten zwykły dotychczas ogródek, stał się miejscem pochówku małej Emelie z kościoła grecko-prawosławnego. Zaledwie 5-letnia dziewczynka to ofiara jednego z wielu bombardowań miasta. Cmentarz był wtedy w strefie opanowanej przez rebeliantów, dlatego zrozpaczeni rodzice poprosili siostry franciszkanki, misjonarki Maryi, by mogli pochować dziecko w ogrodzie obok domu zgromadzenia. Tak w Syrii wygląda pomoc – ludzie są solidarni nie tylko w życiu, ale również w śmierci.



Czytaj także:
Ich serce należy do Syrii… Relacja z marszu dla Aleppo

Z twojego opisu wyłania się obraz ludzi, którzy mają w sobie nie tylko wielką empatię, ale też niebywałą chęć życia. Skąd biorą siłę?

Teraz już wiem, że z wiary. Zaskoczyła nas postawa ludzi odbierających pieniądze z naszego programu. Wszyscy cierpliwie czekali, nikt się nie denerwował. Każdą dystrybucję pieniędzy rozpoczynała wspólna modlitwa. Nie zapominajmy, że pomocą objęci są również muzułmanie. Ta wojna zmieniła na lepsze również relacje chrześcijan i muzułmanów. Na jednym z banerów widniał też znamienny napis „Miłosierdzie, solidarność, wiara”. Syryjczycy są ludźmi czynu i głębokiej wiary.

fot. Marta Titaniec/Caritas Polska

Jak każdy z nas może pomóc?

To dla mnie trudne pytanie, bo wiem, że dla kogoś, kto czeka na spotkanie twarzą w twarz z człowiekiem, odpowiedź: wpłać pieniądze albo pomódl się może być niewystarczająca. Wierzę, że niedługo będzie można tam pojechać bez zagrożenia życia. To, co możemy zrobić, to nie zapomnieć o tej tragedii, która dzieje się wcale nie tak daleko, jak nam się wydaje. Przypomniały mi się słowa z piosenki Bułata Okudżawy, że odpowiedzialność za trzecią wojnę jest indywidualna. Będziemy winni zaniechania, jeśli mogliśmy coś zrobić, a tego nie zrobiliśmy.



Czytaj także:
Syryjczycy dziękują Polakom za pomoc. Z Aleppo powróciła delegacja Caritasu

*Marta Titaniec – kierownik działu zagranicznego Caritas Polska, na przełomie lutego i marca 2017 wraz z dyrektorem Caritas Polska odwiedziła syryjskie Aleppo

**Informacje na temat wsparcia rodzin syryjskich w ramach programu Rodzina Rodzinie można znaleźć pod adresem www.rodzinarodzinie.caritas.pl

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.