separateurCreated with Sketch.

Obiad zwany stypą. Urządzać czy odpuścić?

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Wspólny stół może stać się też prostym, ale wymownym znakiem naszej chrześcijańskiej nadziei, że kiedyś spotkamy się na Uczcie w Domu Ojca.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Z pierwszej stypy, w jakiej brałem udział jako sześciolatek pamiętam godną epopei wojnę na agrest stoczoną w ogrodzie z gromadką moich kuzynów. No i mojego tatę, który raczej bez powodzenia próbował nakłonić nas do znalezienia sobie rozrywki nieco bardziej licującej z powagą chwili.

Budowanie więzi

Dlaczego wspominam tę agrestową batalię? Bo po latach żywię głębokie przeświadczenie, że wraz z małoletnim kuzynostwem zupełnie nieświadomie odkryliśmy i zrealizowaliśmy wówczas jeden z podstawowych sensów zwyczaju zwanego stypą. Budowanie więzi. Wspólna dewastacja krzaku agrestu miała wybitne walory integracyjne. Następujące po pogrzebie spotkanie w gronie rodziny i znajomych służy umacnianiu łączących nas więzi.

Zwyczajna wdzięczność i troska

Niektórzy pofatygowali się na pogrzeb z daleka i po prostu wypada ich nakarmić przed powrotem. Jasne, że sami też by sobie poradzili, ale w ten sposób okazujemy im jednocześnie wdzięczność – że są, że pamiętali, że znaleźli czas i chcieli być z nami w tym bolesnym momencie. Te proste gesty są bardzo ważne. Warto się na nie zdobyć, ale i umieć je przyjąć. To naprawdę zbliża.

Chwila, by ze sobą pobyć

To okazja niemal tak dobra, jak każda inna, by pogadać z kuzynem, którego dawno nie widziałem czy zamienić słowo z ciocią, do której normalnie dzwoni się tylko na święta. Może się zdarzyć, że taki kwadrans rozmowy będzie początkiem renesansu rodzinnych kontaktów, które uległy osłabieniu, czy wręcz zapomnieniu.

Ocalić od zapomnienia

Tym, co czyni z nas rodzinę jest – oprócz więzów pokrewieństwa – wspólna historia, z którą się utożsamiamy. A ta składa się z konkretnych ludzi i wydarzeń. Stypa to świetna okazja, by podzielić się wspomnieniami – radosnymi i poważnymi – a w ten sposób poszerzyć i umocnić pamięć rodzinnej wspólnoty. Warto robić to także w innych momentach. Można urządzić „rodzinne wypominki”. Spotkać się przy herbacie i cieście drożdżowym i poopowiadać – zwłaszcza tym młodszym – o dziadkach i wujkach, których już z nami nie ma.

Konsolacja, czyli pocieszenie

Czasem boimy się atmosfery na stypie. Zazwyczaj na wyrost. Być może przy wspólnym stole łatwiej przyjdzie nam odreagować – w dobrym znaczeniu – psychiczne napięcie związane z pogrzebem. Nic w tym złego, że cichutkie pochlipywanie pomiesza się czasem z „Maryś, bądź dobra, podaj te ogóreczki”. W końcu życie toczy się dalej, a schabowy na talerzu przed naszym nosem przypomni nam o tym bez zbędnego patosu.

Wspólny stół może stać się też prostym, ale wymownym znakiem naszej chrześcijańskiej nadziei, że kiedyś spotkamy się na Uczcie w Domu Ojca. Warto więc zdobyć się na odwagę i zaproponować chwilę wspólnej modlitwy za zmarłego.

Gdzie, jak, za ile

Stypę, niekoniecznie nie wiadomo jak wystawną można zorganizować w domu lub – co pewnie wygodniejsze – w restauracji. Wiele z nich ma przygotowaną na takie okazje specjalną ofertę. Ceny za nakrycie wahają się od 25 do 80 złotych, zależnie od wybranego menu. Kwestią wartą przemyślenia jest obecność na stole alkoholu. Zwłaszcza wtedy, gdy większość zaproszonych ma przed sobą jeszcze drogę powrotną do domu. Lepiej chyba wytrzymać kręcenie nosem w wykonaniu stryja-tradycjonalisty, niż wyrzucać sobie potem nieprzemyślaną „gościnność”.

Na stypę nie wysyłamy zaproszeń ani nie piszemy o niej w zawiadomieniu o pogrzebie. Jest raczej przyjęte, że zaproszenie pada w formie ustnej w którymś momencie uroczystości – podczas manewrów komunikacyjno-dojazdowych pod kościołem lub dopiero na cmentarzu przy okazji składania kondolencji. Tak jest chyba zręczniej. „Zapraszamy na pogrzeb i obiad – pogrążona w bólu rodzina” brzmiałoby jednak trochę komicznie.



Czytaj także:
Zabawa w dom, sklep lub… pogrzeb?

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!