Pewna amerykańska projektantka mody i bizneswoman właśnie miała wprowadzać na rynek swoją linię kostiumów kąpielowych, kiedy zaczął ją dręczyć etyczny dylemat…
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Sarah Krasley nie mogła przestać myśleć o tym, czy na zdjęciach wykorzystywanych w kampanii reklamowej powinna retuszować swoje modelki. Przecież misją jej firmy było sprawienie, by klientki w stroju kąpielowym wreszcie poczuły się komfortowo! To w końcu ten moment, w którym pokazują publicznie najwięcej swojego ciała.
Ruszyła z poszukiwaniami w sieci. Czy istnieją jakieś wytyczne, które wskażą, jak daleko posunąć się przy poprawianiu natury na zdjęciu? Niestety, nie znalazła słowa na ten temat.
Ta sama natura nie znosi jednak próżni. Owocem tych dylematów stał się więc projekt Retouchers Accord (z ang. Porozumienie Retuszerów). Choć wystartował dość niedawno (w grudniu 2016 roku), to Karsley zaprasza do niego coraz więcej partnerów z całego świata: retuszerów, fotografów, projektantów, celebrytów czy przedstawicieli mediów. Zachęca ich do dyskusji nad tym problemem.
Czytaj także:
Matki bez Photoshopa
Wspólnie stworzyli specjalny kodeks etyczny, o którym graficy powinni pamiętać podczas poprawiania zdjęć.
Członkowie Retouchers Accord opracowali pięciopunktową deklarację, którą upublicznili z końcem lutego. Ci, którzy ją przyjmą, zobowiązują się do:
1. Praktykowania autentyczności, uczciwości oraz empatii przy tworzeniu zdjęć.
2. Lepszego zrozumienia wizerunku zdrowego ciała – zarówno w przemyśle, jak i ogólnej, publicznej świadomości.
3. Napędzania dialogu z klientami oraz partnerami na temat autentyczności, społecznego oddziaływania oraz różnorodności.
4. Budowania technik retuszu, które zachowują autentyczność.
5. Dumnego opowiadania o swojej przynależności do Porozumienia Retuszerów.
The 1st draft of the oath is done and we're accepting comments through the end of February. Tell us what you think: https://t.co/HQFfB16j8T pic.twitter.com/6sYkOf1jHz
— retouchersaccord (@retoucheraccord) February 7, 2017
Choć dyskusja o „fotoszopowaniu” nie jest nowa, to taka zmiana w podejściu do retuszu nadchodzi w momencie, gdy agencje reklamowe wciąż często posuwają się za daleko. Nie tylko wyszczuplają ciała i prostują nosy, ale zmieniają całkowicie wygląd produktów. Zamawiane w Internecie przedmioty na zdjęciu wyglądają zupełnie inaczej, niż w pudełku, które otrzymujemy od kuriera.
Maybe we should push up "translating the Retouchers Accord into French" in our timeline….. #cannesposter #retouchersaccord #photoshopfail pic.twitter.com/PvWT7ZSsv1
— retouchersaccord (@retoucheraccord) March 31, 2017
Vogue accused of photoshopping cover to make plus-sized model look thinner https://t.co/CBbBxJ2KNq
— retouchersaccord (@retoucheraccord) February 9, 2017
Krasley nie chce całkowicie zakazać postprodukcji zdjęć. Zauważa, że retuszowanie jest niemal rozwijane tak długo, jak fotografowanie. Odpowiednie ustawienie światła czy kadru jest wręcz niezbędne w profesjonalnej fotografii.
Chodzi bardziej o to, by poprawiać zdjęcia umiejętnie, nie manipulując nimi do tego stopnia, że odbiorcy finalnie są wręcz okłamywani. Aktywiści propagujący tzw. „pozytywność ciała” (body positivity) przywołują ostrzeżenia psychologów, którzy wskazują na psychiczne niebezpieczeństwo ciągłej obserwacji nienaturalnie szczupłych sylwetek, które w rzeczywistości wcale nie występują.
Skąd taki zwrot w sposobie myślenia? Dlaczego dyrektorzy artystyczni chętniej wybierają „praktykowanie autentyczności”? Internauci w mediach społecznościowych zachwycają się kampaniami społecznymi na temat afirmacji ciała i „lubienia siebie”. Klienci doceniają marki, których produkty promują zwyczajni, niedoskonali, czasami wręcz krępi i rubaszni ludzie. W końcu przedsiębiorcy także zauważają, że taka odmiana w promocji może być istotna dla ich biznesu.
Czy społeczeństwo coraz bardziej docenia autentyczność? Modelka z rozstępami w sesji dla Victoria Secret, biodrzasta, ale roześmiana i promienna kobieta reklamująca balsam do ciała brytyjskiej korporacji, zwykła dziewczyna „z sąsiedztwa” w spocie reklamującym ubrania jednej z największych sieciówek odzieżowych na świecie. Zmiana strategii wielu ogromnych firm wydaje się być ważnym sygnałem tego, że jesteśmy głodni naturalności.