separateurCreated with Sketch.

Zawiedziony Wielkim Postem? Oto kilka sposobów, by uratować Wielkanoc!

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Wylogowanie się z sieci nie jest oczywiście celem samym w sobie. Celem jest radość ze spotkania z drugim człowiekiem. Może w tym człowieku spotkasz samego Zmartwychwstałego?
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Wylogowanie się z sieci nie jest oczywiście celem samym w sobie. Celem jest radość ze spotkania z drugim człowiekiem. Może w tym człowieku spotkasz samego Zmartwychwstałego?

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Cyfrowy detoks

Nie miałeś żadnych postanowień wielkopostnych, bo ponad 40 dni to za długie zobowiązanie? A może miałeś, ale po pierwszym entuzjazmie przyszło zniechęcenie? Nie martw się, jest nadzieja! Mam dla ciebie odważny plan, który rzutem na taśmę pozwoli ci się zrehabilitować.

Przejdź w tryb offline. Wyłącz telewizor, wyłącz telefon, wyłącz komputer. Na ten krótki czas, na te kilka dni radykalnie wyloguj się z szumu informacji i natłoku bodźców. Tylko jak przetrwać cyfrowy detoks? Co „zamiast”?

(Rozumiem, że powodzenie planu w jakiejś mierze zależy od pracy zawodowej, a jeszcze bardziej od tego, czy jesteś gospodarzem czy gościem. Naturalnie, jako główny organizator masz prawo bez tłumaczeń odłączyć od prądu telewizor czy zmienić hasło do wi-fi. Jeśli nie masz takiej możliwości, zaadoptuj po prostu plan do warunków, jakie masz).

By nagła cisza we własnej głowie nie przytłoczyła cię za bardzo, zacznij od Triduum Paschalnego. Wieczory masz już z głowy, a jeśli nie chodzisz w tym czasie do pracy, Triduum to mimo aspektów wyciszenia czas, w którym łatwo możesz mieć pełne ręce roboty.


ZMARTWYCHWSTANIE
Czytaj także:
Wielkanoc jest świętem ruchomym. Dlaczego?

 

Pomoże ugniatanie ciasta…

Tym sposobem oszukasz trochę samego siebie i po prostu zastąpisz klikanie w klawiaturę ugniataniem ciasta. Serio, po prostu poświęć nowo zyskany czas, by razem z rodziną zaangażować się bardziej w przygotowania. Sprzątanie, gotowanie, mycie okien – jest całe mnóstwo czynności, które ktoś musi zrobić przed świętami.

Twoja mama jest mistrzynią mazurka i nie chce nawet słyszeć, że ktoś ją chce wyręczyć? Tu zadanie jest bardziej wymagające – znajdź kogoś, kto za taką pomoc będzie wdzięczny, bo rzeczywiście jej potrzebuje. Może starsza sąsiadka, może samotna matka – rozejrzyj się wokół. To wymaga trochę energii, ale jak już nie trwonimy jej na wojny na argumenty na Facebooku, może się uda?

To było zadanie w ramach „głodnych nakarmić, spragnionych napoić”. Czas Wielkiego Tygodnia może być również doskonałą okazją, by „chorych nawiedzić” lub przy okazji porządków w szafie „nagich przyodziać”. Wracając z koszyczkiem pełnym święconki, można też odwiedzić i pomodlić się za naszych bliskich zmarłych. Zwracam uwagę, że praktycznie we wszystkich tych uczynkach miłosierdzia mogą z powodzeniem uczestniczyć dzieci.

 

Jeżdżenie po grobach w święta?

Udało się dotrwać do Wigilii Paschalnej? Alleluja! Niekonwencjonalnym sposobem spędzenia czasu z rodziną jest jeżdżenie po grobach. Wiem, że to nie listopad, a jednak to nie pomyłka! Chodzi bowiem o zaaranżowane w kościołach groby Pańskie.

Zbierz rodzinę, zbierz przyjaciół, weźcie gitarę i po zakończeniu wielkosobotniej liturgii ruszajcie w pielgrzymkę po okolicznych świątyniach. Grób jest pusty, czas to uczcić modlitwą i radosnym śpiewem! Oboje z mężem pochodzimy z Podlasia i czasem, gdy opowiadamy historię naszej znajomości mówimy, że poznaliśmy się, jeżdżąc z naszymi przyjaciółmi po grobach na Wielkanoc. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, czy to lokalna specyfika, ale nie spotkałam jeszcze żadnej osoby spoza Podlasia (a i tu nie każdy o tym wie), która by słyszała o takim celebrowaniu Zmartwychwstania. Może warto ją zainicjować? Swoją drogą, jestem szalenie ciekawa, czy w waszych regionach istnieje taka tradycja, czy jest wam ona znana?

Gdy po nocnych szaleństwach uda ci się obudzić na wielkanocne śniadanie, zasiądziesz do stołu i pewnie objesz się niemiłosiernie. W końcu to stały element tradycyjnych polskich świąt, niezależnie od pory roku. Korzystając jednak z wczesnej wiosny, zaproponuj po tym maratonie jedzenia rodzinny spacer. Może nie będzie się chciało ruszać objedzone brzuchy, ale gwarantuję, że każdy po odrobinie ruchu na świeżym powietrzu wróci zadowolony i w lepszym nastroju. W końcu ruch to najprostszy sposób na uruchomienie naszej własnej fabryki endorfin, a tych na Wielkanoc powinno być jak najwięcej.

Jeśli jednak odstraszy was nieprzewidywalna pogoda, z pomocą przychodzą gry planszowe. Nie trzeba daleko szukać, by zobaczyć, jak bogatą ofertę ma teraz rynek planszówek. Z powodzeniem można znaleźć coś, co będzie atrakcyjne i dla młodszych, i dla starszych uczestników. Każdy ma własne preferencje, ale pozwolę sobie polecić na ten wyjątkowo rodzinny czas grę Pytaki. Nie ma w niej żadnych ograniczeń wiekowych, a w pozytywnej atmosferze może nie tylko nas rozbawić, ale i zaskoczyć, bo rzadko kiedy mamy okazję zapytać nestora rodu na przykład o jego największy sukces sportowy czy ulubiony deser.


MĘŻCZYZNA, ROZWÓD
Czytaj także:
Uwaga! To zabija relacje. Nie próbujcie tego w domu!

 

Przyjaciele z dzieciństwa

A wieczorem warto skorzystać z faktu, że na Wielkanoc zjeżdżają do swych rodzinnych miejscowości dawno niewidziani przyjaciele z dzieciństwa czy z liceum, na co dzień żyjący w innych miastach. Umówcie się z wyprzedzeniem u kogoś z was w domu – każdy przyniesie coś ze swego świątecznego stołu, do tego kawa lub herbata i mamy gotowy przepis na udany wieczór wspomnień i aktualizacji naszych życiowych statusów.

Jednak przede wszystkim raduj się – rób to, co lubisz, co przyniesie ci najwięcej frajdy. Mój mąż co roku powtarza, że skoro Wielki Post trwa 40 dni, to świętowanie powinno trwać przynajmniej 80. W końcu to właśnie radość i Zmartwychwstanie jest esencją, nie zatrzymujmy się na Wielkim Piątku.

Tylko po co to wszystko? Czy nie można tego zrobić bez odstawienia newsów i statusów? 

Oczywiście, że można. A jednak praktyka codzienna pokazuje, że mając w zasięgu szybkie źródło rozrywki w postaci cyfrowej, motywacja do „wyjścia z siebie” po prostu spada. Jesteśmy zmęczeni i nie chce nam się wysilić, łatwiej jest uciec do świata za szklanym ekranem. Ale wylogowanie się z sieci nie jest oczywiście celem samym w sobie. Celem jest radość ze spotkania z drugim człowiekiem. Może w tym człowieku spotkasz samego Zmartwychwstałego?

Ale by tak się stało, nie wystarczy po prostu raz czy dwa razy w roku zjeść razem żurek. Na niedzielnej mszy proboszcz w mojej parafii opowiadał, jak to jego znajomy z Kanady, po kilku latach nieobecności, nie mógł się doczekać przylotu na Wielkanoc do Polski. Zapytany po powrocie jak było, odpowiedział, że rodzina spędziła święta spierając się, gdzie najtaniej kupić białą kiełbasę.

 

Na relację potrzeba czasu

By rzeczywiście się z kimś spotkać, potrzeba czasu, wyjścia z utartego schematu, ze strefy komfortu. Plus odrobiny nadziei. Dlatego warto spędzić razem czas już kilka dni przed świętami, to może pomóc nam się na siebie otworzyć. Zamiast pytać: „Co słychać?”, zapytaj choć jedną osobę (najlepiej taką, z którą rzadko się widujesz): „Czym żyjesz?”, „Czy przeczytałaś/eś ostatnio coś inspirującego?”. Sama łapię się na zadawaniu tego pierwszego, niefortunnego pytania, nawet gdy jestem szczerze zainteresowana moim rozmówcą.

Odpowiedź zazwyczaj jest taka sama: półuśmiech i „wszystko dobrze” lub „wszystko po staremu”. Zauważyłam za to, że gdy to ja pierwsza otwieram się i zamiast pytać, zaczynam rozmowę jakimś small talkiem, by zgrabnie przejść do podzielenia się czymś bardziej od serca, tworzy to klimat zaufania, w którym i ta druga strona często odwzajemnia szczerość. Zawsze można też zagadać z uśmiechem: „Wiesz, nie udało mi się jakoś specjalnie przeżyć Wielkiego Postu, za to od dwóch dni mam wyłączony telefon. Nie sądziłem, że tak trudno będzie mi bez niego żyć!”.

Może te wyzwania na najbliższe dni są za trudne? Możesz je zastąpić jednym, które wpadło mi ostatnio w oko na portalu społecznościowym. Brzmiało mniej więcej: „Gdzie byłbym teraz, gdybym sięgał po Biblię tak często, jak po mój telefon?”. Dla mnie niestety, realniejsze jest już chyba wyłączenie się na kilka dni. A ty? Którą opcję wybierasz?



Czytaj także:
4 powody, aby wyrzucić telewizor