Prefekt Kongregacji Nauki Wiary udzielił Aletei ekskluzywnego wywiadu. Odpowiedział na pięć pytań dotyczących pięciu ważnych dla Kościoła i świata problemów.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Kard. Gerhard Müller przyjechał do Polski 19 kwietnia na konferencję zorganizowaną z okazji 90. urodzin papieża emeryta i zatytułowaną „Koncepcja państwa w perspektywie nauczania kard. Josepha Ratzingera – Benedykta XVI”. Z prefektem Kongregacji Nauki Wiary spotkałem się w budynku Konferencji Episkopatu Polski, gdzie gość z Watykanu specjalnie dla czytelników Aletei odpowiedział na 5 pytań.
Konrad Sawicki: Spotykamy się w Polsce – w kraju, wobec którego niektórzy katolicy, tu i w Europie, mają wyjątkowe oczekiwania. Sądzi Ksiądz Kardynał, że na naszym kraju ciąży jakaś specjalna misja?
Kard. Gerhard Müller: Europa nie jest tylko zbiorem narodów, państw, lecz posiada duszę, która wywodzi się z chrześcijańskich korzeni. Wewnątrz Europy istnieją pojedyncze narody, które mają określoną historię, określoną kulturę, los – z tego musimy wyciągnąć właściwe wnioski.
Polska miała pierwszą demokratyczną konstytucję w Europie, z roku 1791. Ale wcześniej została doświadczona przez los, gdy wielokrotnie była dzielona jako państwo i naród oraz padała ofiarą ucisku ze strony ówczesnych państw imperialnych. Zachowała swoją tożsamość poprzez wiarę katolicką i to jest ten szczególny element, który Polska musi wnieść ze swojej przeszłości oraz teraźniejszości do wspólnej przyszłości Europy. Chodzi o to, byśmy wspólnie szli jedną drogą, by każdy mógł wnosić do niej swoją szczególną specyfikę.
A to, że Polska jako naród jest zjednoczona w wierze katolickiej, posiada swoje wartości, swoje korzenie, to jest – jak sądzę – ważne, również dla innych części Europy, gdzie dominuje sekularyzm oraz życie bez Boga oparte na materialistycznym nastawieniu.
Czytaj także:
Franciszek do przywódców UE: Dobrobyt podciął Europie skrzydła
Tymczasem z Polski wychodzi głos, który mówi: Nie, my mamy wyższe poczucie sensu życia człowieka. W modlitwie, w tym, jak pięknie jest być człowiekiem, być dzieckiem Bożym. To wynosi nas ku wolności – ku wolności obywatelskiej, ale również ku naszej osobistej, osobowej wolności, co jest celem człowieka.
Wydaje mi się, że bardzo ważne jest to, byśmy postrzegali się w Europie jako wspólnotę narodów. Nie jako państwa władzy, jak dawniej, gdy poszczególne kraje rozumiały siebie jako ucieleśnienie władzy i chciały się powiększać kosztem innych. Jesteśmy wspólnotą kulturową, a ta kultura ma swoje korzenie w religii chrześcijańskiej.
Drugie moje pytanie dotyczy Medziugorie. Ze względu na zakończenie prac watykańskiej komisji oraz misję papieskiego specjalnego wysłannika abp. Henryka Hosera powstało wśród wiernych oczekiwanie, iż decyzja w sprawie autentyczności objawień zostanie podjęta niebawem. Czy zasadnie?
Z jednej strony są w Medziugorie obecne inicjatywy duszpasterskie. I dobrze jest, gdy ludzie – gdziekolwiek są – korzystają z sakramentu pokuty i pojednania, przyjmują komunię świętą i uświadamiają sobie w świetle wiary, co jest ich drogą. Na przykład w sensie powołania do małżeństwa czy do życia bezżennego w stanie duchownym, jako ksiądz czy zakonnik.
Z drugiej strony to doświadczenie nic jednak nie mówi na temat domniemanych objawień i przesłań. Kościół w każdym czasie ma prawo powiedzieć, czy zostaje to uznane, czy też nie, czy objawienia mają charakter ponadnaturalny, czy może są to ludzkie wyobrażenia lub subiektywne wizje, subiektywne przeżycia religijne.
Ale nawet w przypadku, gdyby Kościół miał uznać te zjawiska za ponadnaturalne, to pojedynczy wierny nie ma obowiązku wierzyć w nie jak w element wiary, która prowadzi do zbawienia, nie ma obowiązku uznawać ich. Pojedynczy wierny pozostaje wolny. Mamy fundament Objawienia w Jezusie Chrystusie i to stanowi dla nas miarę.
Czytaj także:
Abp Henryk Hoser dla Aletei: W sprawie Medjugorie nie należy się niepokoić!
Domniemane objawienia w Medziugorie należą do objawień prywatnych, których zasadniczo się nie wyklucza, ale jednak nie mają one rangi i znaczenia porównywalnego z prawdziwym Objawienia Boga jako prawdy i zbawienia. Jezus Chrystus przychodzi do nas w życiu Kościoła, jest obecny w sakramentach i dlatego wierni nie powinni wiązać zbyt dużych oczekiwań z możliwymi wyjaśnieniami Kościoła w kwestii prywatnych objawień. Ponieważ prawda Objawienia nie zależy od późniejszych zjawisk i wizji.
My, jako Kongregacja Nauki Wiary, wskazujemy, czy było to zjawisko ponadnaturalne, czy też może nie jest pewne, iż ma charakter ponadnaturalny. To jest rekomendacja Kongregacji Nauki Wiary, którą daje papieżowi. I to papież, jako najwyższy pasterz, decyduje o wiarygodności tych zjawisk bądź też braku wiarygodności. Nie jest tak, że specjalna komisja lub Kongregacja Nauki Wiary mogą potwierdzić lub odrzucić ponadnaturalny charakter tych zjawisk. My wydajemy tylko rekomendację.
Nie jest też słusznym, jak sądzę, powodować wrażenie, że komisja czy Kongregacja doszła już do jakiegoś przekonania, definitywnego przekonania. Poczekamy na to jeszcze.
Kolejna kwestia, o którą chciałbym spytać, to dyskusja, jaka rozgorzała w Kościele po opublikowaniu dokładnie rok temu adhortacji „Amoris laetitia”. Ocenia Ksiądz Kardynał tę debatę jako owocną czy może stanowiącą zagrożenie?
Właściwą intencją adhortacji „Amoris laetitia” było postawienie w centrum całego, pełnego biblijnego przesłania o małżeństwie jako sakramencie oraz formie życia. A także wzięcie pod uwagę tych ludzi, którzy z powodu pewnych okoliczności w jakiś sposób ponieśli niepowodzenia lub popadli w trudności. Żeby nie mówić: tu mamy tych dobrych, którzy wszystko robią w porządku, a tamci nie należą do nas. Chcemy, by wszyscy szli drogą naśladowców Chrystusa i chcemy przychodzić z pomocą, by to zrozumieć oraz zastosować w praktyce.
Czytaj także:
“Amoris laetitia” – krok w kierunku wyznaczonym przez Wojtyłę
W tym sensie każda dyskusja czy spór są dobre. Ale ma to również jeden aspekt negatywny. Taki, że debata sprowadzana jest do jednej kwestii, a inne wielkie i ważne tematy, które zostały tu wypowiedziane, spadają na drugi plan. Prowadzi to do powstawania drobnych podziałów czy rozterek, gdy zadaje się pytanie: „A co sądzisz o komunii dla osób rozwiedzionych, które żyją w niesakramentalnych związkach?”.
Do tego problemu można podchodzić tylko z perspektywy pełni nauki Kościoła. Papież nie zmienił, nie zmieni i nie może zmienić Objawienia. Niektórzy mówią, że papież zmienił podstawy kościelnej moralności, że zrelatywizował sakrament małżeństwa. On nie chce i nie może tego zrobić.
Czwarty problem związany jest ze współczesnymi męczennikami chrześcijańskimi, tymi przykładowo z Syrii, Egiptu, a nawet Francji. Sobór Watykański II zachęca nas do odczytywania znaków czasu oraz interpretowania ich w aktualnym kontekście. Co więc mówi nam dziś ten signum temporis, jakim są nowi męczennicy?
Nadal jeszcze istnieje wyobrażenie, że męczennicy byli tylko w dawnych czasach rzymskich. A jeśli w historii współczesnej, to mieliśmy męczenników w XX wieku w krajach chrześcijańskich: w Niemczech, w Związku Radzieckim, w bloku sowieckim.
Teraz za przyczyną radykalnego islamizmu pojawiło się to wielkie wyzwanie. Kraje islamskie muszą zająć stanowisko wobec zasady wolności religijnej, wolności sumienia człowieka i powinny je szanować. Nie można powiedzieć: Przychodzę od Boga i zadecyduję o twoim życiu. Każdy musi we własnym sumieniu zdecydować: czy pozostaję w wierze, czy nie chcę przynależeć do wiary.
Czytaj także:
Świadkowie Ewangelii Błogosławieństw. Kim są współcześni męczennicy?
Tego musimy się nauczyć – również w państwach zachodnich, które także zagrażają wolności sumienia, gdy na przykład kogoś zmusza się, by brał udział w aborcji zgodnie z przepisami prawa. To też jest nieco inna forma prześladowania chrześcijan, najcięższego wykroczenia przeciw wolności sumienia. Musimy nauczyć się ponownie – również w państwach zachodnich, państwach świeckich – co to znaczy wolność religii i wyznania.
Wcale nie możemy oburzać się tak zarozumiale na islamistów, ponieważ również u nas nie w pełni i nie bez ograniczeń uznajemy wolność religii i wyznania. To jest właśnie odczytanie znaków czasu – że Kościół jest adwokatem nieograniczonych praw człowieka, nieograniczonej godności człowieka, wszystkich ludzi. Wstawiamy się nie tylko za wierzącymi Kościoła katolickiego czy innych Kościołów chrześcijańskich, lecz wstawiamy się za każdym człowiekiem.
Ostatnie pytanie zostawiłem na teologię wyzwolenia, którą wiem, że Ksiądz Kardynał się interesuje. Wśród części katolików nadal istnieje rezerwa wobec tego nurtu. Jaka jest jego istota i czego powinniśmy się uczyć od teologów wyzwolenia?
Punkt wyjścia teologii wyzwolenia brzmi tak: jak mogę mówić o miłości Boga w obliczu tej krzyczącej biedy, tej niesprawiedliwości, które istnieją w świecie – w Ameryce Południowej i Środkowej, w społeczeństwach, które w większości przyznają się do wiary katolickiej? Dlaczego wiara katolicka nie stanowi pomocy, by wspierać sprawiedliwość społeczną i godność każdego pojedynczego człowieka?
I tu w Kościele odpowiadamy nie jak komuniści – bo komuniści mówili: „Na tym świecie wszystko będzie lepiej”, za czym przyszło tylko piekło. My mówimy: „Przez Boga wszystko staje się lepszym”. A jednocześnie jesteśmy powołani do tego, by przejmować odpowiedzialność za ten świat, angażować się, by korzystać z naszego rozumu w trosce o kształcenie, żywność, mieszkanie, pracę – na rzecz dobrego, pozytywnego rozwoju społeczeństwa.
Mamy katolicką naukę społeczną z jej zasadami poszanowania osoby, pomocniczości i solidarności. Mamy te podstawowe zasady i dlatego chcemy się angażować – jako Kościół i jako chrześcijanie – by społeczeństwo dobrze się rozwijało. Ale nie w sensie materialistycznym. To, co doczesne, jest drogą do tego, co ponadczasowe, co wieczne. To jest jak związek drogi z celem. Chrystus jest Drogą i jest Celem. Jest Prawdą i Życiem.
Dla nas jako wiernych Kościoła katolickiego nie istnieje ta sprzeczność: tamten świat – ten świat, materialność – duchowość. Dla nas jest to jedność w Chrystusie. Bóg stał się człowiekiem. Chrystus jest Bogiem-Człowiekiem. Dlatego to, co ludzkie, i to, co boskie, zjednoczone jest w Chrystusie.
Abp Oscar Romero jest tu dobrym przykładem, modelem. Jako Kongregacja przestudiowaliśmy wszystkie jego książki, pisma, wypowiedzi – podczas procesu beatyfikacyjnego. Sam je przeczytałem po hiszpańsku pod kątem ortodoksji. Na tej podstawie wydaliśmy zgodę, nihil obstat – czyli, że nic nie przeszkadza w drodze do wyniesienia na ołtarze.
Czytaj także:
Franciszek: Społeczeństwo, które nie widzi swoich ubogich, samo staje się ubogim
Trzeba zaznaczyć, że ta myśl jest mocno pod wpływem Soboru Watykańskiego II, nauki o relacji pomiędzy Kościołem a współczesnym światem. Stąd wypływa nasze zobowiązanie. Nie tylko troski o to, by ten świat stawał się lepszy materialnie, ale troski o godność człowieka jako fundament. I jest też zobowiązanie Boga wobec nas. Pamiętająmy o cierpieniu Jezusa Chrystusa na krzyżu – za nas i ten świat. Jego zmartwychwstanie dało nam nadzieję na tworzenie lepszego świata, gdzie dzieci otrzymują dobre wykształcenie, możliwości rozwoju, realizowania swych charyzmatów i talentów… I na koniec pamiętająmy też o ostatecznym horyzoncie, jakim jest nasz Bóg, Stwórca tego świata.