separateurCreated with Sketch.

Bardziej cierpi ten, kto nie zna siebie

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Tajemnica naszego dobrego lub złego życia leży częściowo w naszej biografii. I dlatego należy siebie poznawać.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Monika Florek-Mostowska: „Poznaj siebie, a lepiej ułoży Ci się życie, poznaj siebie, a wybaczysz, poznaj siebie, a staniesz się bardziej twórczy…”.  Jesteśmy bombardowani takimi obietnicami z różnych stron. Czy mają one sens?

Prof. Robert Piłat, filozof z UKSW: Z punktu widzenia psychologii wskazówka „poznaj siebie” ma sens praktyczny. Służy podnoszeniu jakości życia, poprzez zwracanie się ku sobie, by uniknąć zasadzek związanych z przyzwyczajeniami, irracjonalnością, by dowiedzieć się, co naprawdę cenimy i rozwiązywać konflikty, które są w nas, dotyczą stosunku do świata, na który wpływa nasza historia, nasza przeszłość. Tajemnica naszego dobrego lub złego życia leży częściowo w naszej biografii, w minionych doświadczeniach. I dlatego należy siebie poznawać.

A punktu widzenia filozofii?

To uniwersalna powinność – wezwanie skierowane do każdego. U źródła miało wiele wspólnego z poczuciem tragizmu życia, z pytaniem o sens, z duchem greckich tragedii. Na przykład Edyp sam był bezwiednym kowalem swojego losu. Jego własne czyny sprawiły, że znalazł się w trudnej sytuacji. Edyp nie znał sensu własnych czynów, a kiedy już go poznał, było za późno na odwrócenie ich skutków. Filozofia zrozumiała tę lekcję. Zagłębianie się w samego siebie to dla filozofa coś więcej niż poznawanie własnych atrybutów. To zagłębienie się w świat, żeby dobrze rozeznać swoje w nim miejsce. Lecz wysiłek samowiedzy ma swoją własną tragiczną postać. Polega ona na tym, że nawet mając poczucie poznania samego siebie i swojego miejsca w życiu, ostatecznie doznajemy porażki. Świat jest zbyt skomplikowany, by szukać odpowiedzi na ważne pytania tylko w sobie.

I co wtedy? Rozpacz?

Rozpacz jest tu realnym zagrożeniem. Musimy mieć jednak świadomość, że samowiedza nie służy do tego, by odczuwać szczęście. Przecież czasem odkrywamy w sobie głęboką dysharmonię. Jesteśmy wtedy zmuszani do tego, by wyjść poza samowiedzę w stronę samoprzemiany. I tu, pomimo wszystkich pułapek, poznawanie siebie pomaga. Brak samowiedzy sprawia, że utrwalamy tylko i rozprzestrzeniamy nasze ego – powielamy wypracowane już wzorce. Wiedza o samym sobie sprawia, że nabiera się pokory. Im bardziej znamy siebie, tym jesteśmy bardziej otwarci.

Czy posiadanie wiedzy o sobie pomaga nam „być sobą”? Co właściwie znaczy to określenie?

Dla filozofa oznacza to autentyczność, ale to trudne pojęcie. Powiedzielibyśmy, że ten, kto trzyma się własnych przekonań i w obliczu okoliczności zewnętrznych nie pozwala się wytrącić z równowagi to ktoś, kto jest sobą. Jednak autentyczność to sposób istnienia, nie tylko wierność własnym przekonaniom. Autentyczność to z jednej strony korzystanie ze swojej wolności, a z drugiej strony rezygnowanie z niej w imię pewnych dóbr, w które się wierzy. Amerykański filozof Charles Taylor twierdzi, że nie jest możliwe zawarcie paktu o autentyczności wyłącznie z samym sobą. Szukając autentyczności, zawieramy pakt ze światem. Autentyczność musi się rozwijać na szerokim horyzoncie świata. Jean Paul Sartre uważał, że inni jawią nam się jako zagrożenie i pozbawiają nas możliwości ustosunkowania się do samego siebie. Być może jednak, musimy zrezygnować z siebie w imię szerszego pojęcia życia – życia, w którym uczestniczy się z innymi. I to jest realizowanie autentyczności. Stoicy odwoływali się do wolności wewnętrznej, która może uwolnić nas od ograniczeń tego świata, lecz ta propozycja dawała poczucie autentycznego bycia sobą za cenę izolacji od świata i ludzi.

Na czym więc polegałaby właściwa wolność wewnętrzna?

Być może tkwi ona w wolności deliberatywnej, kiedy to osiągamy swobodę decydowania i myślenia – dystans do własnych myśli, intencji. Możemy wtedy badać relację swoich czynów i myśli do siebie samych. Zdobywanie samowiedzy zawsze ma w sobie coś z rachunku sumienia. Próbujemy się dowiedzieć, jakie są nasze najgłębsze inklinacje. Próbujemy się poznać moralnie. W rachunku sumienia ważne jest nie tylko opisanie samego siebie, ale przyznanie się do tego, co odkryliśmy w sobie przed samym sobą. To jest właśnie wolność wewnętrzna. Poznawanie samego siebie nie jest osądem siebie, ale utrzymywaniem siebie w stanie ciągłej możliwości samookreślenia. To nie jest ekspresja własnych stanów, ale pula wewnętrznych możliwości.

To znaczy, że poznanie samego siebie jest niemożliwe?

Sformułowanie własnej teorii na swój temat nie jest możliwe. Byłoby bardziej wyrazem życzeń niż wiedzą. Poznawanie siebie wiąże się z dramaturgią wewnętrzną – konstatujemy, że wiedza o nas samych będzie nam się ciągle wymykała, ale mimo wszystko angażujemy się w poznawanie siebie. Wiedząc o trudnościach samowiedzy będziemy to czynić trochę z przymrużeniem oka, ale zarazem nie powinniśmy uciekać od tego poznawania. W wątpliwościach dotyczących nas samych odkrywamy głębszy poziom swojej wolności. To działa stymulująco.

A jeśli ktoś nie szuka i nie znajduje swojego miejsca w świecie?

Wtedy będzie cierpiał. Cierpienia nie sposób uniknąć – jest częścią życia, lecz brak samowiedzy potęguje cierpienie – nadaje mu dodatkowy wymiar lęku i bezradności.

Jak więc skutecznie szukać swojego miejsca w świecie?

Mój nauczyciel prof. Andrzej Półtawski mówił, że w rzetelnie uprawianej filozofii, powinniśmy wychodzić od sensu całości i z niego dopiero wydobywać te fragmenty sensownej rzeczywistości, które oświetlają nasze życie. Nie należy zaczynać od poszukiwania sensu własnego ego, ani od bezpośredniej relacji do samych siebie. Bo nie jesteśmy w stanie tak określić swojej własnej dynamiki, żeby na tej podstawie uzyskać wgląd w swoje miejsce w świecie. To poznając świat, odnajdujemy w nim swoje miejsce.

 

Tags: