„Pomodliłam się do św. Tereski o nową pracę i obiecałam, że gdy kiedyś będzie otwierana parafia w Brzuchowicach, to będę się starała, żeby była pod wezwaniem św. Tereski”. Pani Klimkowska pracę dostała. A co z parafią i wezwaniem? Sprawdźcie!
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Maria Klimkowska urodziła się we wsi Pnikut, niedaleko Mościsk na Ukrainie. Jak mówi, jej rodzice nie porzucili rodzinnej miejscowości jak większość Polaków, którzy w związku z repatriacją wyjechali do Polski, ale zostali na Ukrainie. Mama zajmowała się domem i wychowaniem czwórki dzieci, a ojciec pracował, przyjmował ziarno do magazynu.
Katarzyna Matusz: Jak wspomina pani swoje dzieciństwo?
Maria Klimkowska: W domu niczego nam nie brakowało. Teraz dzieci jeżdżą na oazy, a my wtedy paśliśmy latem krowę, kąpaliśmy się w rzece, a zimą jeździliśmy na nartach po pnikuckich pagórkach. Kiedy dorosłam, wyszłam za mąż i zaczęłam pracę najpierw we Lwowie, a później tu, w Brzuchowicach.
Pracowała pani w przedszkolu, a w którymś momencie przyszła redukcja zatrudnienia i została pani zwolniona. Miała pani troje dzieci na utrzymaniu, co się działo?
Sytuacja robiła się coraz trudniejsza. Wiosną pojechałam na wieś, by pomagać mojej mamie. I to wtedy od niej usłyszałam: „Mi kiedyś pomogła św. Tereska, to i tobie pomoże. Pomódl się do niej, tylko pamiętaj, musisz jej coś obiecać”. I pomodliłam się do św. Tereski o nową pracę i obiecałam, że gdy kiedyś będzie otwierana parafia w Brzuchowicach, to będę się starała, żeby była pod wezwaniem św. Tereski.
Święta szybko zareagowała?
Tak, od razu. Kiedy wróciłam do domu okazało się, że już mnie szukają, zwolniło się miejsce i jest znów praca w przedszkolu.
A pani pozostało dotrzymanie obietnicy. Co pani zrobiła?
Modliłam się o powstanie nowej parafii, z czasem jednak traciłam nadzieję. Mówiłam dzieciom, rodzinie, księżom, że taką obietnicę złożyłam i gdyby po mojej śmierci otwierano parafię, to żeby była właśnie pod wezwaniem św. Tereski.
Ksiądz proboszcz twierdzi, że dziełem Bożej opatrzności po przejściu na emeryturę zaczęła pani pracować w pallotyńskim domu. Czy to tam arcybiskup dowiedział się o pani obietnicy?
W 2000 roku przeszłam na wcześniejszą emeryturę i od tego czasu jako kucharka pomagam w domu księży pallotynów, który wówczas był seminarium duchownym dla pallotyńskich kleryków pochodzących z Ukrainy. Dwanaście lat później klerycy zostali przeniesieni na dalszą naukę do Polski i wówczas arcybiskup Mieczysław Mokrzycki, metropolita lwowski zaproponował, żeby księża pallotyni zaczęli organizować parafię w Brzuchowicach. Najpierw dowiedział się od księdza proboszcza o tej mojej obietnicy, a potem, gdy był u nas wysłuchał mojego świadectwa. I zgodził się, by ta nowa parafia była pod wezwaniem św. Teresy od Dzieciątka Jezus.
Czy św. Teresa nadal pomaga w powstaniu tego kościoła?
Ludzie tu nie należą do najbogatszych. Ziemia jest droga, więc pojawiały się wątpliwości, skąd znajdą się pieniądze na jej zakup. Jednak dzięki Bożej Opatrzności i opiece św. Teresy udało się znaleźć sponsora i ziemia została zakupiona. Z Lisieux przybyły też do nas relikwie św. Tereski.
Wierzy pani, że się uda?
Wierzę, że tak jak do tej pory Pan Bóg będzie prowadził to dzieło. W czerwcu 2014 r. arcybiskup poświęcił krzyż i ziemię, na której od roku trwa budowa. Na czerwiec zaplanowane jest wmurowanie kamienia węgielnego. Proszę przyjechać i zobaczyć.
Postępy w pracy z budowy kościoła pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus można oglądać na Facebooku.
Czytaj także:
Zaciągnął gwiazdy Hollywood na krucjatę modlitewną. Poznajcie „księdza od różańca”