Chcemy dla naszych dzieci tego, co najlepsze. Dlatego właśnie zaprowadzamy je do kościoła. Nie ma jednak co ukrywać: czasami ta cała akcja może przyprawić człowieka o zawał serca.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Drogi Czytelniku, potraktuj ten tekst jako zapis naszych przemyśleń i doświadczeń, a nie jak prawdę objawioną. Doprawiam ten tekst rodzinnym humorem, ale też sporą szczyptą subiektywnych poglądów na to, jak powinno wyglądać „oswajanie dziecka z kościołem”. Weź dla siebie tyle, ile uważasz, że tobie i twojej rodzinie się przyda.
Zdolność skupienia u malucha
U dziecka uwaga dowolna, czyli skoncentrowana na wykonywaniu polecenia, obserwowaniu wskazanych czynności, pojawia się ok. trzeciego roku życia. Mogą się one skupić przez około dziesięć minut (!), chyba, że coś bardzo je zainteresuje, to wówczas skupienie trwa do… dwudziestu minut.
Uwaga dowolna ćwiczona jest jednak szczególnie w wieku przedszkolnym (ok. szósty rok życia). Do drugiego roku życia maluchy bardzo szybko się rozpraszają, a jedyne co może ich zająć na dłużej to wchodzenie po schodach, wspinanie się, schodzenie ze stopni – uwaga koncentruje się na zabawach ruchowych. Stąd mamy takich malutkich wędrowców w kościołach 🙂 Dodam tylko, że przez godzinę uwagę dowolną może skupić dziecko mniej więcej w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Po trzecim roku życia widać jednak, że dzieci skupić mogą się coraz bardziej, choć widoczne są indywidualne odstępstwa.
Jak zatem skupić uwagę małego dziecka? Czy zabierać dziecko ze sobą do kościoła, skoro i tak się nie skupi na mszy? Skoro da się skupić ich uwagę na określonych momentach liturgii, myślę, że warto. Nie ma jednak co ukrywać, że jako rodzice do całej akcji „niedzielna msza z dzieckiem” musimy się przygotować. Jak?
- Codzienna modlitwa, czyli módl się z dzieckiem od początku
Jak to się ma do niedzielnych mszy? Kiedy będziesz mówić maluszkowi w kościele: „Cicho bądź, to tu jest Pan Bóg…”, ale w codzienności mu tego Boga nie pokazujesz, to… napomnienia nie będą miały wielkiej wartości.
My zaczynaliśmy od błogosławienia maluszków, modliliśmy się obok, potem razem z nimi, a dziś kiedy mijamy kościół, trzylatek mówi: „O, tu mieszka Pan Jezus, mój najlepszy Przyjaciel”. Nie idealizuję ani odrobinę.
Czytaj także:
Niedzielna msza z najmłodszymi. 11 kroków, które warto podjąć
- Churching, czyli odwiedzaj kościoły w dni powszednie (nie tylko w czasie mszy)
Kościół na mapie naszych spacerów pojawiał się bardzo często. W naszym mieście na trasie najczęstszych spacerów mamy trzy kościoły. Jak tylko mogliśmy, zachodziliśmy do jednego z nich. Kiedy akurat nikogo w kościele nie było, wyciągałam już chodzącego malucha ze spacerówki i… puszczałam wolno. Ja w tym czasie mogłam się pomodlić, a maluch… no cóż. Dotykał wszystkiego, czego chciał, w granicach uszanowania. Stukał w ławkę, robił dziwne jak dla mnie serie podskoków na konkretnej płytce w kościele, czasami stał nieruchomo i wpatrywał się w figury, czasami marudził, że chce już iść, a innym razem jedyne, co chciał, to biegać.
Przyszedł jednak czas, kiedy jego aktywność zaczęła się zmniejszać. Poznawał już to miejsce. Efekt był taki, że w niedzielę już nie musiał czołgać się pod ławką lub ciągnąć św. Józefa za nogę, bo… już to zrobił.
- Adoracja – pokazuj Jezusa i daj dziecku trwać w ciszy
Kaplica adoracji nie jest obca maluchom. Zabieram je tam też w czasie spaceru. Tam jest cisza, jakiej nigdzie nie ma. Początki tych naszych odwiedzin były trudne. Raz jeden z maluchów raczkował przed Najświętszy Sakrament, kiedy w kaplicy modlił się ksiądz biskup. Dziś jednak trzylatek wchodzi i mówi: „Cześć Panie Jezu”. Chwilę się pomodlimy i odjeżdżamy naszym skrzypiącym wózkiem. Często jest tak, że słychać naprawdę tylko ten wózek.
- Posiłek przed mszą świętą
Nie zabierać do kościoła głodnego i spragnionego dziecka – to podstawa!
- Drzemka i inne dziecięce bóle
Zrezygnuj z zabrania malucha na mszę, kiedy rozregulował się mu rytm spania tego dnia lub nie idź na siłę na tę godzinę mszy, do której jesteście przyzwyczajeni. Wybierz mszę dostosowaną do rytmu maluszka. Podobnie jest z bolesnym ząbkowaniem, kiedy dziecko jest rozdrażnione.
- Nie chodzimy na msze dla dzieci…
To dla niektórych jest dziwne. Dzieci bardzo lubią bawić się z innymi dziećmi. Na naszego malucha wpływało to jak płachta na byka: „A biegnij dziecko, baw się!” 😉 Postanowiliśmy dla własnego spokoju chodzić na msze „niedziecięce”, bo na takie opracowaliśmy swoją metodę.
Czytaj także:
Jedziemy na wycieczkę, bierzemy dzieci w teczkę, a dzieci… jak to dzieci
Co maluch może robić na mszy świętej?
Nie wszystko. To, że jest małym człowiekiem, nie znaczy, że może wszystko. Nie popieram stylu spacerowego, gdzie dziecko może pójść i pociągać księdza za ornat czy bez zastanowienia biegać po kościele lub robić wyścigi resorakami z kolegami od ołtarza do końca kościoła. Granice są. Mam jednak wrażenie, że to nie dzieci mają z nimi problem, a… wybaczcie, my, rodzice. I tu postawię wielką kropkę.
Dla uszanowania miejsca i ludzi fajnie jak maluch zachowa względną ciszę. Po to, by dać możliwość innym uczestniczenia we mszy świętej, ale też by wchodzić w atmosferę miejsca. Względna cisza to brak krzyków, które zagłuszają księdza lub brak szpagatów na środku kościoła. Względna cisza to taka, kiedy maluch sobie chodzi i nawet coś nuci, mówi po swojemu.
Czy względna cisza jest możliwa? Nie idealizujmy – czasami nie. Po prostu, w humor dziecka nie trafisz. Były msze, w czasie których jedno z nas było w przedsionku, przed kościołem z dzieckiem, ale najczęściej było to z powodu ząbkowania, które ujawniło się w czasie mszy.
Nasz sposób na wspólne msze święte z dzieckiem
Wybieraliśmy tyły kościoła. Najczęściej staliśmy i modliliśmy się, a maluch chodził wokół nas. Proste? Nie do końca. Pokazywaliśmy maluchowi, gdzie może chodzić. Oznaczało to, że na początku mówiliśmy: „Skarbie, tam nie idź, chodź do nas” i wskazywaliśmy „nasze pole”, czyli po prostu przestrzeń, w której szybko mogliśmy reagować. W ten sposób nasz starszy maluch, mniej więcej od 15-16 miesiąca życia tuptał w kościele obok nas, siadał na taką mini ławkę i wstawał (powtarzając to ze sto razy), robił miny do szyby w drzwiach i… tyle. Maluchy są jednak różne, więc jednym przyjdzie to wcześniej, innym później.
Czego nie polecamy rodzicom?
- Dawania dzieciom zabawek i jedzenia
(typu chrupki, paluszki, cukierki, ciasteczka) w czasie mszy świętej. Jedno ma uspokoić, drugie zapchać buzię. Ok., cel na jedną mszę może i zostanie osiągnięty, ale dobrego nawyku uszanowania kościoła raczej tak się nie uzyska.
Karmienie piersią to oczywiście inna kwestia.
Czytaj także:
Auto-mniam, czyli dlaczego zapisuję teksty dzieci
2. Podejścia „niech się dzieje wola nieba”…
…i puszczenia dziecka samotnie, bez naszej uwagi. Tak, to się zdarza.
- Rezygnowania z samotnych wypadów na mszę lub adorację
Może to nieco pod prąd, ale raz na rok, raz na pół roku (nie wiem, jaką częstotliwość sobie tu wstawisz) można pójść tylko małżeńsko na mszę, np. w tygodniu czy nawet w niedzielę. Nie róbmy z siebie niewolników, cieszmy się przeżywaniem swojej wiary. Jako rodzice potrzebujemy ciszy kościoła, „opalania się” przed Najświętszym Sakramentem, by mieć siłę i dziecku pokazywać piękno tego, czego doświadczamy.
- Braku wyjaśnienia swoich potrzeb
Mów też dziecku, że potrzebujesz chwili cichej modlitwy, mów, że teraz idziesz porozmawiać z Jezusem. Ono to wychwytuje, zapamiętuje i… poprzez Twoją relację z Bogiem, buduje swoją relację. Twój przykład jako rodzica da mu więcej niż „przyzwyczajenie” do chodzenia do kościoła.
Życzę Ci, aby wspólne przebywanie przed Panem Bogiem w kościele było dla waszej rodziny pasmem radości i pogłębiania waszych relacji z Jezusem i między wami.