separateurCreated with Sketch.

Pierwszokomunijna wydmuszka. Stłuc czy pielęgnować?

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Jako duszpasterz mogę mieć pretensje, że rodzice nie kształtują w swoich dzieciach świadomości religijnej na odpowiednim poziomie. Ale czy coś nie zostało zawalone także po mojej duszpasterskiej stronie?

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

TO NIE JEST KRUCJATA PRZECIWKO PREZENTOM! Pierwsze dwa akapity będą o nich, bo na tym przykładzie dobrze widać, z czym mamy problem.

Teologia roweru

Po co robimy dzieciakom prezenty z okazji Pierwszej Komunii? Z tego samego powodu, co wszystkie inne prezenty. Chcemy pokazać małemu człowiekowi, że jest dla nas ważny i podkreślić, że oto w jego życiu dzieje się coś ważnego, a my pragniemy uczestniczyć w jego radości. Rower, tablet, smartfon, deskorolka z napędem elektrycznym (sam bym chciał, choć obawiam się, że w moim wypadku pociągnęłoby to za sobą dalsze wydatki na protetykę dentystyczną) mają służyć podkreśleniu rangi wydarzenia. Jakiego? Przyjęcia Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie.



Czytaj także:
Pierwsza Komunia Święta wcześniej od innych. Dlaczego? Po co?

Trudno jednak dziwić się pierwszokomuniście (zawsze bawiło mnie to określenie), jeśli bardziej będzie czekał na tablet, niż na Pana Jezusa ukrytego w hostii. Pod wieloma względami tablet jest atrakcyjniejszy. Nie sposób też mieć pretensje, jeśli niespełna dziesięcioletni umysł pogubi się w tej sytuacji w wartościowaniu dóbr duchowych i materialnych.

 

Przyjęcie z okazji przyjęcia

Kolejna rzecz to przyjęcie (nadal piszę bez złośliwości). Równie naturalne, co prezent albo i jeszcze bardziej. Świętowanie tego, co wydarzyło się przy Stole Pańskim kontynuujemy przy zwyczajnym stole. Jest to obyczaj o proweniencji na wskroś chrześcijańskiej. Rozumiem też doskonale, dlaczego przyjęcia pierwszokomunijne przenoszą się z domów do lokali. Niedużo drożej, a dużo wygodniej.

Obiad po mojej Komunii był na działce u dziadków i pamiętam z niego między innymi mamę z babcią zanurzone po łokcie w zlewie przez trzy czwarte imprezy. Restauracja to rozsądne wyjście. Może nawet lepsze, bo gro zamieszania związanego z przygotowaniami przenosi się z domu do lokalu.



Czytaj także:
Szukasz prezentu na Komunię? A może pielgrzymka?

Dziecko przyjęciem jest oczywiście zainteresowane dużo mniej niż prezentami. Dziesięciolatki rzadko bywają fanami zlotów rodzinnych. Jeszcze rzadziej bycia w centrum zainteresowania „zleciałych” wujków i ciotek. Z drugiej strony rodzinę zaprosić i podjąć wypada, a smarkacz niech się uczy pielęgnowania rodzinnych więzi, ot co!

 

Wydmuszka zwyczaju

No i jeszcze sama uroczystość. Msza mszą, Komunia Komunią. Ale do tego dochodzą stroje, dekoracje, wierszyki, kamerzysta i zdjęcia. Rejwach jak się patrzy. To wszystko służy oczywiście uświetnieniu wydarzenia i nadaniu mu jak najbardziej uroczystego charakteru, na jaki zasługuje. Tylko że niejednokrotnie samo wydarzenie wydaje się ginąć pod nawałem tych wszystkich „uświetniaczy”.

Malujemy skorupkę – często dość pstrokato – a w środku puściutko, aż smutno. Forma triumfuje nad treścią i zamiast ją podkreślać utrudnia lub wręcz uniemożliwia jej zrozumienie i przyjęcie.

Po części to wszystko jest ceną naszego „przywyknięcia” do katolickiej tradycji. Pierwsza Komunia celebrowana tak, a nie inaczej, stała się po prostu elementem naszej obyczajowości. A obyczajowość ma to do siebie, że nieraz skupia się na tym, co zewnętrzne kosztem tego, co stanowi jej sens i istotę.

 

Czy i co my na to?

Jako duszpasterz mogę mieć pretensje, że rodzice nie kształtują w swoich dzieciach świadomości religijnej na odpowiednim poziomie. Ale czy coś nie zostało zawalone także po mojej, duszpasterskiej stronie?

Przecież, przynajmniej teoretycznie, ci rodzice sami powinni być już całkiem nieźle uformowani w wierze. Za nimi lata katechezy, przygotowanie do bierzmowania, do ślubu, do chrztu wyżej wspomnianych dzieci. Skoro przystępowali i przystępują do sakramentów, to należy zakładać, że mamy do czynienia z ludźmi wierzącymi. A jeśli nie do końca tak się rzeczy mają, to gdzie ja miałem głowę udzielając im wcześniej sakramentów? Zbieranie podpisów do bierzmowania i udział w kursie przedmałżeńskim nie wystarczyły, by stali się chrześcijanami autentycznie i na poważnie żyjącymi swoją wiarą?



Czytaj także:
Niezwykła inicjatywa włoskiego księdza! Muzułmanie szyją alby dla pierwszokomunijnych dzieci!

To nie oskarżenie. To także – mam nadzieję – nie płacz nad rozlanym mlekiem. To z mojej – za chwilę kapłana – strony próba postawienia jak najbardziej otwartego pytania: Co zrobić by było lepiej? Lepiej, czyli prawdziwiej i głębiej. Sam nie znajdę na nie odpowiedzi. Spróbujmy pomyśleć wspólnie (komentarze z Waszymi przemyśleniami, pomysłami bardzo mile widziane!). Pomyśleć i pomodlić się, bo od tego – od Niego – trzeba tu chyba zacząć.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!