separateurCreated with Sketch.

Czy warto być uczciwym? Legendarny gest włoskiego piłkarza

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Paolo Di Canio, choć budzi wiele kontrowersji, zapisał się mocno na kartach historii sportu ze względu na zachowanie fair play. Nie wszyscy jednak byli z tego powodu zadowoleni.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Jednym z najsłynniejszych zachowań fair play w historii piłki nożnej był gest włoskiego zawodnika Paolo Di Canio w meczu angielskiej ligi Everton-West Ham United. Choć zachowanie piłkarza miało miejsce w grudniu 2000 roku, do dziś jest często przywoływane przez sympatyków futbolu.

Co takiego wyjątkowego zrobił Paolo Di Canio? Niby nic wielkiego. Po prostu widząc, że bramkarz drużyny przeciwnej doznał poważnej kontuzji, zawodnik (pomimo dogodnej sytuacji do zdobycia gola) złapał piłkę w ręce i postanowił przerwać akcję swojej drużyny West Ham United. Uznał, że nie godzi się strzelać bramki w takich okolicznościach.

O co tyle zamieszania? Czy nie był to typowy ludzki odruch? Nie do końca. Aby dobrze zrozumieć wagę tego gestu, należy krótko scharakteryzować, czym są mecze piłkarskie w Anglii. Presja jest olbrzymia: kibice zawsze wymagają od swoich drużyn pełnego zaangażowania, właściciele domagają się dobrych wyników, a prasa bezwzględnie ocenia każdą piłkarską wpadkę. Dlatego mecze w Anglii to prawdziwa walka, w której nie zawsze liczy się gra „fair”.

 

Jak nietrudno zgadnąć, gest Paolo Di Canio nie został od razu doceniony – zwłaszcza przez trenera i kolegów z drużyny. Warto też pamiętać, że wynik tamtego meczu był wówczas remisowy i sytuacja mogła dać zwycięstwo klubowi włoskiego napastnika.

Tak słynne zdarzenie wspomina ówczesny trener West Ham United, Harry Redknapp w swojej autobiografii*.

Pierwszy do szatni wpadł Pearce.
Niech się do mnie nie zbliża – warknął. – Zabiję go, zabiję go!
Sam nie byłem w lepszym humorze.
Co ty zrobiłeś? – tak chyba brzmiały moje pierwsze słowa wypowiedziane do Paola.

Potem przyszedł czas na rozmowę telewizyjną.
Fantastyczny gest fair play – zagaił reporter.
Tak – skłamałem. – Tak, to naprawdę było świetne. Wspaniale jest oglądać takie rzeczy. O to chodzi w sporcie.

 Tymczasem kilku wściekłych kolegów otoczyło Paola w szatni. Zarzucali mu, że mógł wygrać nam mecz i gdzieś mieli gest fair play. Di Canio jednak się nie przejmował.    

Paolo Di Canio jest postacią kontrowersyjną, która w życiu popełniła wiele błędów – sportowych, społecznych i politycznych. Wielu swoich życiowych wyborów zapewne żałował. Ale nigdy tego, że w pewien grudniowy wieczór złapał piłkę w ręce, widząc kontuzję zawodnika przeciwnej drużyny.

Czego uczy nas ta historia? Po pierwsze, chcąc być uczciwym i sprawiedliwym, możemy mieć czasem sporo przykrości i kłopotów (tak jak Di Canio miał problemy z kolegami z drużyny, my możemy mieć problemy z kolegami z pracy lub szkoły). Jednak, prędzej czy później, gesty fair play zostają docenione.

* Korzystałem z książki: „Harry Redknapp. Autobiografia. Zawsze pod kontrolą”, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2014

 

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!