Ileż to razy, w marzeniach sennych, odgrywałem w swojej głowie scenę, w której budzę się skoro świt, by wstać przed żoną i przywitać ją śniadaniem podanym do łóżka… aż tu nagle słyszę: „Kochanie, wstawaj, budzik dzwonił godzinę temu!”.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
To smutna prawda o mnie samym – zwykle nie robię tego, co chcę. Powód? Mimo, że moim najważniejszym celem w życiu jest uszczęśliwianie żony, to dla mojego ciała – niestety – najważniejsze jest uszczęśliwianie mnie samego.
Dobre chęci
Gdyby mnie zapytać, z marszu odpowiem: chętnie czynię to, co słuszne! Najlepiej jeśli inni to mogą zobaczyć i usłyszeć. Napisać tekst, powiedzieć konferencję, nagrać film – jasna sprawa! Przecież pomagam ludziom, inspiruję, „zbawiam” świat.
Wyrzucanie śmieci, dokręcenie poluzowanych uchwytów czy zrobienie czegoś „za żonę”? Nie, takie „głupoty” zrobię później. To nudne i nie rozwija, może poczekać. Poza tym nikt, poza domownikami, nie będzie tego oklaskiwał. Okazuje się, że między tym, co „słuszne”, a tym co „słychać” istnieje cienka granica. Łapię się na tym, że zbyt często ją przekraczam, chodząc po bruku z moich dobrych chęci… Nie trzeba dopowiadać, do jakiego miejsca może to zaprowadzić.
Czytaj także:
Jak zostać „dobrym materiałem” na męża i ojca?
Przepraszam, jestem zmęczony
Ciężki dzień w pracy, kolejny projekt, pomoc w parafii, wspólnoty, duszpasterstwo, wyjście z chłopakami, dodatkowe zajęcia, mecz. Obraz wypełnionego po brzegi tygodnia zajęć wieńczy namaszczone wręcz: „przepraszam, jestem zmęczony”.
Mimo że w moim przypadku większość z tych ważnych zajęć została wycięta w pień wraz z pojawieniem się na świecie 3500 g najprawdziwszego życia, to błagalne zawołanie o „święty spokój” może pozostać żywe, zwłaszcza w mężczyźnie, aż po kres jego dni.
W prozie życia bardzo łatwo zarzucić czynienie dobra. Zwłaszcza wtedy, kiedy przychodzi głód, zmęczenie, pragnienie, ból. Uznania swojego prymatu ciało domaga się zwykle krzykiem. W tym sztormie potrzeb łatwo zatopić pragnienia ducha. Nawet jeśli jestem gotów zrobić to, o co Bóg prosi, ciało staje się moim hamulcowym.
Pół godziny później
„«Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie». Podobnie zapewniali wszyscy uczniowie”. (Mt 26, 35). Piotr i pozostali apostołowie zarzekali się, że dla Mistrza zrobią wszystko, pół godziny później każdy z nich smacznie spał. Oczywiście, chcieli trwać, ale słabość ciała przewyższyła duchowe pragnienia modlitwy. To prawda o nas – zwykle nie robimy tego, co chcemy. Dla mnie najważniejszym celem w życiu jest uszczęśliwianie żony, dla mojego ciała – uszczęśliwianie mnie samego. Ileż to razy, w marzeniach sennych, odgrywałem w swojej głowie scenę, w której budzę się skoro świt, by wstać przed żoną i przywitać ją śniadaniem podanym do łóżka… aż tu nagle słyszę: „Kochanie, wstawaj, budzik dzwonił godzinę temu!”.
Czytaj także:
Mąż nie pomaga mi w domowych obowiązkach
Czuwaj i módl się
Nigdy nie byłem harcerzem. Może dlatego przez wiele lat nie nauczyłem się, co to znaczy czuwać. Teraz odkrywam, że być czujnym to obserwować i odpowiednio reagować. „Rozważny zło widzi i odwraca się, nierozważni tam idą – i szkodę ponoszą”. (Prz 22,3).
Duch (czyt. uczucie, myśl, wola) wierzącego człowieka pragnie iść za Bogiem, ale ciało jest słabe. Czy dzisiaj kogoś jeszcze może dziwić, że prawie każda reklama, teledysk, czy zdjęcie w sieci krzyczy o „ciele”?
Świat bardzo łatwo może odwołać się do jego słabości: żądze, chciwość, obżarstwo i inne grzechy z lenistwem na czele są bezpośrednio związane z wymaganiami, które stawia nasza cielesność. Tak naprawdę ciało jest naturalnym sprzymierzeńcem pokus. To czyni naszą duchową czujność jeszcze ważniejszą.
Pamiętajmy jednak, że Bóg odpowiada na każdą modlitwę. Również tę o siłę duchową, by przezwyciężyć ciało. To mnie z kolei bardzo cieszy, wlewając w serce nadzieję, że kiedyś będę mógł o wiele częściej czynić szczęśliwymi zaspane oczy zaskoczonej małżonki.
Czytaj także:
Początek Wieczności: Dla nas źródłem radości jest miłość! [wywiad]