Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Jest księdzem, mężem i ojcem trójki dzieci. O swoim życiu opowiada ks. Rostyslaw Pendiuk, grekokatolik z Ukrainy.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Zakochał się, będąc już w seminarium. I mimo że była to szkoła obrządku rzymskokatolickiego (w tamtych czasach kościół grekokatolicki z Ukrainy dopiero się odradzał i korzystał z gościnności seminariów w Polsce), nie musiał decydować, które powołanie wybrać. Dziś jest szczęśliwym księdzem, mężem i ojcem trójki dzieci. O kapłańskim życiu z rodziną u boku opowiada Rostyslaw Pendiuk, grekokatolik z Ukrainy.
Anna Salawa: Zacznijmy od celibatu. Potrzebny czy niepotrzebny?
Ks. Rostyslaw Pendiuk: Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Studiując w Lublinie w seminarium rzymskokatolickim, zacząłem się spotykać z moją obecną żoną. I to był czas, kiedy pisaliśmy do siebie tony listów. Później na refektarzu były wyczytywane osoby, do których przyszła korespondencja i wszyscy wiedzieli, że mam dziewczynę. Przez sześć lat studiów z kolegami klerykami obrządku łacińskiego gorąco dyskutowaliśmy, czy lepiej jak księża mogą zakładać rodzinę czy nie, i wniosek zawsze był jeden: nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie.
Dobrze, zatem proszę o konkrety. Jakie są plusy i minusy bycia żonatym księdzem?
Plusem jest to, że kiedy wracam do domu, zawsze mam z kim porozmawiać, zawsze jest ktoś, kto mnie wspiera. Z drugiej jednak strony rodzina jest ogromnym zobowiązaniem i wymaga ode mnie uwagi, obecności i zaangażowania. I pod tym względem bardzo trudno łączy się te dwa powołania. Wieczorami mam różne spotkania duszpasterskie, a w weekendy zawsze pracuję w parafii. I to wtedy najczęściej czuję rozdarcie, bo wiem, że w tym samym czasie w domu czekają na mnie moi najbliżsi. Na szczęście, mam bardzo mądrą żonę, która to rozumie. A ja staram się nadrobić ten czas rodzinny w innych okolicznościach.
Żona czy proboszcz?
Kogo się ksiądz bardziej słucha: żony czy proboszcza?
Raczej proboszcza (śmiech). Żona i dzieci są dla mnie bardzo ważni, ale jeśli chodzi o moją posługę kapłańską, moja rodzina nie może tutaj o niczym decydować. Ta strefa to miejsce decyzji mojego proboszcza i biskupa. Nie wyobrażam sobie, żeby żona powiedziała, żebym nie jechał do parafii spowiadać, bo nie było mnie długo w domu. Ale u nas w rodzinie naturalnie to wszystko wychodzi. Oni to rozumieją i nie robią mi z tego powodu wyrzutów.
A kiedy doświadczenie rodziny pomaga w posłudze kapłańskiej?
Sakrament pokuty jest takim miejscem. W pewnych sytuacjach mogę pomóc innym, opowiadając o swoim doświadczeniu. Tylko to nie jest tak, że o rodzinie mogą się wypowiadać tylko ci, którzy ją założyli. Mnie rodziną zachwycił pewien nieżyjący już ksiądz, promotor mojej pracy magisterskiej, Józef Wilk. On był zakochany w rodzinie, świetnie znał jej realia, pięknie o niej mówił, choć sam żył w celibacie.
Jakim tatą jest… ksiądz?
A dzieci są dumne z taty księdza, czy jest to dla nich raczej źródłem problemów?
Różnie. Są oczywiście sytuacje, kiedy są dumne, ale bywa też, że dzieciaki w szkole dziwnie na nie patrzą, bo ich stary jest księdzem. Niestety na Ukrainie nastawienie do Kościoła jest już bardzo podobne jak w Polsce. Pracuję bardzo dużo też z młodzieżą i mam świadomość, że chwilami mogą być o mnie zazdrosne, bo spędzam dużo czasu z innymi dzieciakami, nie z nimi. Ale to wszystko jest na poziomie emocji, nigdy mi tego wprost nie wypomniały. Staram się też brać moją rodzinę na różne spotkania młodzieżowe – byliśmy na ŚDM w Krakowie, w Madrycie, jeździmy na festiwale katolickie na Ukrainie. To też jest świetna okazja do spędzenia wspólnie czasu. Choć wiadomo, że na takich wyjazdach jestem też dla innych, nie tylko dla mojej rodziny.
A często ksiądz zmienia parafię? Rozumiem, że wasza rodzina z góry jest skazana na tułaczkę?
To bardzo trudny element naszego powołania. Na tyle newralgiczny, że każda kobieta przed ślubem z przyszłym księdzem (bo najpierw musi być sakrament małżeństwa, później kapłaństwa) zobowiązana jest podpisać specjalny dokument, w którym się deklaruje, że pojedzie za mężem wszędzie tam, gdzie wyśle go biskup. Moja rodzina na szczęście – od dwunastu lat jest w tym samym miejscu, więc nie musi się ciągle przeprowadzać.
Ksiądz z żoną i dziećmi: jak organizować codzienność?
A czy żony księży mają konkretną funkcję w kościele?
Nie. W mniejszych miejscowościach czasami kobiety pomagają w funkcjonowaniu parafii. Ale za to co roku są specjalne rekolekcje dla żon księży. To ważny dla nich czas, kiedy mogą wymieniać się swoimi przeżyciami i problemami. Kapłan powinien głosić Ewangelię nie tylko z ambony, słowem, ale przede wszystkim swoim życiem. A my musimy głosić Ewangelię życiem całej naszej rodziny. To bardzo trudne. W naszych rodzinach też bywają kryzysy czy nawet rozwody. Zdarza się, że żona mówi: nie pasuje mi takie życie i odchodzi.
Da się z pensji księdza utrzymać rodzinę?
Nie ma jednolitej polityki, jeśli chodzi o zarobki księdza. To zależy od parafii. Ale często żona też musi pracować. Zwłaszcza we Wschodniej Ukrainie, gdzie jest biedniej i często biskup szuka pomocy za granicą, bo nie ma środków na utrzymanie kapłana na parafii.
To na koniec proszę jeszcze powiedzieć, jak reagują bezżenni koledzy po fachu z Kościoła rzymskokatolickiego? Zazdroszczą żony czy raczej współczują tego dodatkowego powołania?
Reakcje są raczej przyjazne. Ostatnio miałem wesołą historię, bo poznałem księdza ze Szwecji, który podszedł do mnie tylko po to, żeby się pochwalić, że on też ma żonę i dzieci. Był pastorem w kościele protestanckim, nawrócił się i za przyzwoleniem papieża przyjął święcenia kapłańskie w Kościele rzymskokatolickim.