Niewiele brakowało, by Kechi Okwuchi zginęła w katastrofie w Nigerii. Dziś opowiada, jak dzięki modlitwie i muzyce znalazła w sobie siłę do walki.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Był grudzień 2005 roku. 16-letnia Kechi Okwuchi wracała do domu na Boże Narodzenie. Na co dzień uczyła się w jezuickiej szkole w Abudży, oddalonej kilkaset kilometrów od jej rodzinnego miasta. Oprócz nastolatki na pokładzie samolotu znajdowało się 108 osób, w tym 60 uczniów.
Piętnaście minut przed końcem lotu pilot ogłosił, że wkrótce wylądujemy. Siedziałam w fotelu obok mojej najbliższej przyjaciółki Toke. Nagle wszystko się zmieniło. Lecieliśmy zbyt szybko. Ktoś z tyłu krzyknął: „Czy ten samolot próbuje wylądować?”. Odwróciłam się do mojej przyjaciółki i złapałyśmy się za ręce. Spytałam: „Może powinnyśmy się pomodlić?”. Ale zanim zaczęłyśmy, usłyszałam głośny dźwięk zgrzytania metalu. Następną rzeczą, którą pamiętam, było to, że obudziłam się w szpitalu Milpark w Południowej Afryce.
Kechi była poparzona w 65 procentach, ale w przeciwieństwie do 107 pozostałych osób – żyła. Przez 7 miesięcy leżała w szpitalu, zabandażowana od stóp do głowy, jak mumia. Nie mogła się ruszać, okrutnie cierpiała. Przeszła ponad 100 operacji.
Czytaj także:
Wygrała rumuński „Mam Talent”, doprowadzając publiczność do łez
Na szczęście znalazła coś, co pozwalało jej choć na chwilę zapomnieć o cierpieniu – muzykę. „Była moją ucieczką. I dlatego tyle dla mnie znaczy” – wyjaśnia.
Kechi śpiewała każdego dnia, wyobrażając sobie, że stoi na scenie. W końcu jej marzenie się spełniło i wystąpiła przed widownią amerykańskiego „Mam Talent”.
https://www.youtube.com/watch?v=iUP9lehOji0
W 2007 r. rodzina Kechi przeprowadziła się do Texasu, by umożliwić jej leczenie. Niedawno kobieta skończyła ekonomię i marketing na uniwersytecie, pracuje w organizacji non-profit. Od czasu tragedii pielęgnuje także swoją relację z Bogiem. Przed katastrofą myślała, że powinna Go bezwzględnie szanować i odczuwać przed Nim strach. Teraz odkrywa Jego bezwarunkową miłość do siebie.
Nie ma nic jak modlitwa. To ona wzmacnia wiarę, która dodaje ci odwagi. Ona cię uspokaja, kiedy następują rzeczy, z którymi trudno sobie poradzić. Jeśli jest jedna rzecz, której nauczyłam się dzięki temu doświadczeniu, będzie to wartość wiary.
Czytaj także:
Niesłysząca wokalistka podbiła serca widzów „Mam Talent”
Źródła: dailyword.com, TEDx