separateurCreated with Sketch.

Kościół dominikanów na Freta. Czego hitlerowcy nie zdołali zbombardować…

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Magda Jakubiak - 29.07.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Kościół św. Jacka na Freta w Warszawie zasługuje na poświęcenie uwagi nie tylko ze względu na swój ascetyczny wystrój, ale i na historię, którą opowiadają jego mury.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Kiedy zejdziemy schodami prowadzącymi z przedsionka dominikańskiego kościoła św. Jacka do nawy głównej, znajdujemy się kilka metrów pod poziomem ulicy Freta. Od razu też nasze uszy mogą odpocząć, ucicha bowiem gwar tak wszechobecny w okolicach warszawskiego Starego Miasta. A oczy? Muszą przyzwyczaić się do pustki i neutralnych kolorów. Patrząc na to surowe wnętrze, trudno uwierzyć, że jeszcze kiedyś, na przełomie XVII i XVIII wieku, kościół dominikanów zachwycał swoim cennym, barokowym wystrojem. Niestety, na przestrzeni wieków stał się współuczestnikiem kilku nieszczęść.

Pierwsze większe zniszczenia przyniósł najazd w 1655 roku, kiedy Szwedzi postanowili utworzyć w kościele i klasztorze garnizon, dewastując przejęte wnętrza. Z tego też czasu pochodzi legenda o jednym z żołnierzy, który postanowił nie liczyć się z religijną wartością obrazu Najświętszej Panny Łaskawej. Strzelił więc do wizerunku, który okazał się niezwykły, bo rykoszetem kula trafiła w swojego właściciela. Wtedy jeszcze budowlę udało się odrestaurować, jednak najbardziej dramatycznym momentem w historii istnienia kościoła na Freta jest jego uwikłanie w II wojnę światową.

 

Kościół na Freta w czasie Powstania Warszawskiego

Czas Powstania Warszawskiego zamienił świątynię w szpital powstańczy – miała więc być ratunkiem i nadzieją dla rannych na przeżycie. Ostatecznie stała się miejscem ich masakry, kiedy zginęli pod gruzami po zbombardowaniu kościoła św. Jacka przez hitlerowców.

Po latach oddano pamięć poległym poprzez przeznaczenie kaplicy w lewej nawie „Męczennikom Powstania Warszawskiego”. W prawej zaś znajdziemy nieotynkowany fragment oryginalnej ściany, na której miesza się piękno z katastrofą – wciąż widoczne są zachwycające zdobienia, a wśród nich ślady po pociskach. Warto również zwrócić uwagę na majestatyczne prezbiterium, gdzie po lewej stronie skrywa się kolejna pamiątka, staroormiańskie epitafium.

 

Kaplica Kotowskich

Można jednak spróbować wyobrazić sobie magię przedwojennego wyglądu kościoła św. Jacka dzięki temu, że ocalał tu jeden niepowtarzalny okaz sztuki dojrzałego baroku. Zaraz po wejściu do świątyni należy skierować się w lewo i stanąć przed Kaplicą Kotowskich. Kiedy powstała w 1690 roku, jej patronem był jeszcze Święty Dominik. Dziś nazwa kaplicy przypomina o swoim fundatorze, Adamie Kotowskim, stolniku wyszogrodzkim, który cieszył się szczególnym zaufaniem króla Jana III Sobieskiego.

Przez żelazną kratę, która sama w sobie jest już dziełem sztuki, możemy dostrzec podarunek od dominikanów lwowskich – rokokową XVIII-wieczną rzeźbę Antoniego Osińskiego Ecce Homo, niepowtarzalny przykład symbolizmu i naturalizmu w ukazywaniu ludzkiego ciała. Tutaj znajdziemy też obrazy Matki Boskiej Czortkowskiej oraz św. Dominika.


Dlaczego gwiazda to atrybut św. Dominika?
Czytaj także:
Dlaczego atrybutem św. Dominika jest sześcioramienna gwiazda?

Projektem kaplicy, opartym na planie krzyża greckiego, zajął się wybitny niderlandzki architekt, Tylman z Gameren, realizacją zaś Włoch, Józef Belloti. Kaplica wznosi się nad kryptą grobową, gdzie spoczywają szczęśliwie ocalałe sarkofagi Małgorzaty i Adama Kotowskich. Oprócz tego, w lewej nawie, znajdziemy jeszcze drugą kryptę, sługi Bożego dominikanina Jacka Woronieckiego.

Prawa nawa prowadzi do kaplicy Matki Bożej Fatimskiej, przed którą warto się zatrzymać, chociażby ze względu na 100-lecie objawień w Portugalii. Pochyla się przed nami Maryja na tle kolorowej ceramiki, która ukazuje Hiacyntę, Franciszka i Łucję.

 

Neogotycka galeria

Warto zauważyć, że po wojnie ostała się na Freta neogotycka galeria, w której znajdowały się lokale mieszkalne i sklepy – wzniesiona w 1825 roku u fasady kościoła. Kiedy jednak w 1947 roku rozpoczęto rekonstrukcję świątyni, Hanna Kosmólska, odpowiedzialna za nowy projekt kościoła, podjęła niezrozumiałą decyzję o rozebraniu zabytku.

Za inicjatywę odbudowy budynku sakralnego odpowiadał Jan Zachwatowicz, szef wydziału architektury zabytkowej Biura Odbudowy Stolicy. Zanim jednak uzyskał pozwolenie na działanie, musiał przeprowadzić wiele rozmów. Kościół na Freta konsekrowany był przez ks. kard. Stefana Wyszyńskiego w 1962 roku.



Czytaj także:
Jerozolima sprzed stu lat u krakowskich dominikanów

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.