Dawny Woodstock, a teraz Pol’and’Rock Festival to największa w tej części Europy taka impreza muzyczna. Setki tysięcy ludzi w każdym wieku przyjeżdżają do Kostrzyna nad Odrą, by słuchać muzyki, odpocząć, dobrze się bawić, zawrzeć nowe znajomości i… grzeszyć? Czy zatem katolik powinien uczestniczyć w Woodstocku?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Festiwalowe życie
Przez mniej więcej 10 lat dorosłości szukałem miłości we wszystkim, co z całą pewnością miłością nie było. I tak, ucieczki we wszelkiego rodzaju uzależnienia były dla mnie chlebem powszednim.
Jednym z takich, kiedyś nieuświadomionych zniewoleń, było uczestnictwo w festiwalach różnej maści. Bywały lata, kiedy potrafiłem odwiedzić w czasie wakacji 7 różnych kilkudniowych eventów muzycznych.
Żyłem od festiwalu do festiwalu, zarabiałem, by móc pojechać to tu, to tam. Gdy zdarzały się sytuacje, że nie starczało pieniędzy, by zobaczyć kolejnych muzycznych idoli, doświadczyć atmosfery, “poszaleć”, moje wnętrze trawiło palące poczucie beznadziei.
Podobnie było z powrotami – po kilku dniach beztroski uczucie, że “coś się kończy” wręcz zabijało. Dopiero po latach dowiedziałem się o “głodzie z tęsknoty za Bogiem”. Że nie jestem w stanie zaspokoić tego głodu niczym innym i nikim innym, jak tylko Nim samym.
Muzyka jest najważniejsza?
Usłyszane kiedyś z ust osoby, na której bardzo mi zależało: “Bóg tak umiłował świat, że dał ludziom muzykę” wpłynęło na mój duchowy rozwój, nie pozwalając przez lata dotrzeć do prawdy o tym, co faktycznie jest największym gestem miłości Boga względem mnie samego.
Bo choć te dwa wyrazy zaczynają się na tę samą literę, miłość może stworzyć muzykę, nigdy odwrotnie. Mam jednocześnie świadomość, że większość, szczególnie młodych ludzi, nad tym nie rozmyśla, zanurzając swoją szarą codzienność w oceanach dźwięków. One pomagają przetrwać. Tym bardziej, kiedy dodamy do nich kilkusettysięczną “wspólnotę”.
Im dłużej żyję i przyglądam się ludziom, tym wyraźniej widzę, że krągłe i jednocześnie błędnie interpretowane hasła w stylu: “miłość, wolność, pokój i rock’n’roll” bardzo często mogą trafić na podatny grunt bezsilności.
I faktycznie, wiem to z autopsji, podczas beztroskiej zabawy wielu woodstockowiczów chce po prostu zapomnieć o codzienności, w której jest ciężko, ciągle czegoś brakuje i, co najgorsze, cel i sens życia zostały utracone.
Przystanek Woodstock
Na całe szczęście życie każdego człowieka jest drogą. Na szczęście, bo z każdej drogi można zawrócić. I jeśli czasem wiedzie przez manowce, każda droga sama w sobie jest wartościowa. A Przystanek Woodstock (jak brzmiała stara nazwa) to tylko jej fragment.
Dla ludzi, z miłości do muzyki, za namową, z ciekawości, z braku wartościowych alternatyw, by przeżyć przygodę, z tęsknoty za miłością – wiele jest powodów, by wyruszyć do Kostrzyna. Jest jeszcze jeden. Dla mnie, osobiście, najważniejszy.
Znam wielu, którzy właśnie na Woodstocku odmienili swoje życie. Spotkali ludzi, którzy opowiedzieli im Dobrą Nowinę. Od lat na pole woodstockowe przybywają ewangelizatorzy, którzy dają świadectwo swojej żywej relacji z Jezusem. Głoszą zagubionym, pijanym, naćpanym, bo wiedzą, że w każdym ludzkim sercu kryje się pragnienie Boga.
Czytaj także:
Miałbyś odwagę głosić Dobrą Nowinę na woodstockowym polu? Oni to robią [zdjęcia]
Jezus na Woodstocku
Jezus mówi dzisiaj do nas wszystkich, również do woodstockowiczów: “Podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili” (Mt 13,47-48).
Po pierwsze – dopóki sieć się nie napełni, po drugie – nie naszą rolą, choć ta przychodzi nam w życiu zdecydowanie najłatwiej, jest odrzucać. Powołaniem każdego katolika jest za to towarzyszenie swoim braciom w – często bardzo trudnej – drodze.
Tych, którzy “wpadli w ręce zbójców” na muzycznym festiwalu nie brakuje. Niech zatem nigdy nie zabraknie nas, którzy we współpracy z Duchem Świętym będziemy przemieniać serca napotkanych, którzy tymczasowo wyznają zasadę “róbta co chceta”.
Czytaj także:
„Jest taki Kościół, który szuka”. Abp Ryś o Przystanku Jezus i Woodstocku
Czytaj także:
Zanim wyjdą ewangelizować na woodstockowe pole, abp Ryś mówi im o „godności więźnia” [zdjęcia]
Czytaj także:
Ksiądz pierwszy raz pojechał na Woodstock. “Nie jestem w stanie opowiedzieć tego słowami”