separateurCreated with Sketch.

7 kleryków poszło do baru. Najpierw ich wyrzucono, potem nazwano piwo na ich cześć

Priests at the Bar
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Co ci seminarzyści nawyrabiali?! Obsługa baru sądziła, że ubrani w sutanny seminarzyści brali udział w... wieczorze kawalerskim.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Nie ma to jak udać się do lokalnego baru, by się zrelaksować przy kuflu złocistego napoju, spotkać ze znajomymi, czy, jak w przypadku siedmiu seminarzystów z Cardiff (Walia), wznieść toast za wyświęcenie ich kolegi, księdza Petera McLarena. Jakże zdziwieni musieli być jednak po wejściu do The City Arms, pubu który jest ponoć ulubionym miejscem abp. Georga Stacka (arcybiskupa Cardiff), gdy po krótkiej chwili zostali poproszeni o opuszczenie lokalu.

Obsługa baru sądziła, że ubrani w sutanny seminarzyści brali udział w... wieczorze kawalerskim.

Nietypowi goście w pubie

„Tamtejszy wykidajło (jakie to piękne polskie słowo, czyż nie? – przyp. red.) powiedział coś w stylu: Wybaczcie panowie, zgodnie z naszymi zasadami nie wpuszczamy tutaj ludzi w kostiumach ani uczestników wieczoru kawalerskiego” – opowiadał ks. Michael Doyle, który zna się z tą grupką przyszłych księży. „Na szczęście po tym, jak studenci zawrócili już do wyjścia, menadżer baru podszedł do nich i powiedział: Wy jesteście prawdziwi, prawda?” – opowiadał Doyle. Ku uciesze grupy zaproszono ich z powrotem do baru, a w prezencie dostali oni darmową kolejkę.

Historia jednak w tym miejscu się nie kończy. Jak tylko panowie weszli z powrotem do lokalu, przywitano ich gromkimi brawami. Stali bywalcy The City Arms byli zainteresowani nietypowymi gośćmi i zaczęli zadawać im mnóstwo pytań. Koniec końców, grupa seminarzystów spędziła całe popołudnie na pogawędkach z piwnymi kompanami, opuszczając bar będąc „pozytywnie zaskoczonymi życzliwym przyjęciem lokalnej społeczności.

By udowodnić, że nie żywią urazy do obsługi, jeden z grupki mężczyzn, znany jako wielebny James, postawił menadżerowi lokalu kufel znanego piwa, które nazywa się... „Wielebny James (Reverend James) – Archidiecezja Cardiff zapewniła nas, że ta marka chmielowego trunku nie pochodzi od imienia żadnego z seminarzystów.

Prosimy, nie wyrzucajcie nas już więcej!

Co więcej, wystosowała ona list do tego baru (jednego z najpopularniejszych w Cardiff), pisząc:

„Chcielibyśmy podziękować The City Arms za przyzwoite zachowanie w całej tej sytuacji i ich miły gest wobec naszych seminarzystów – pozwolimy sobie zauważyć, że znakomita część naszego duchowieństwa, na czele z arcybiskupem Cardiff, jest częstymi gośćmi w waszym barze, więc prosimy nie wyrzucajcie nas już więcej!.

[Aktualizacja]

Na cześć tej zabawnej sytuacji The City Arms zdecydował się zmienić nazwę piwa „Wielebny James na „Spragnieni księża. 🤣

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.