separateurCreated with Sketch.

Każda mama to Wonder Woman!

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Jak każda mama codziennie ratuje świat?

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Trudno mieć pretensje do zapracowanego ojca, że jest zapracowany, przecież stara się, jak może, zagrać swoją rolę na pięć z plusem. Oczywiście, ojcowie muszą włożyć dużo więcej wysiłku, żeby zapisać się we wspomnieniach swoich dzieci, nie tylko weekendowo. Ale każde staranie ekstra – jak samodzielny wypad z dziatwą, w liczbie mnogiej, gdziekolwiek – zostanie nagrodzone gromkimi brawami okolicznych gapiów, dziesiątkami lajków i może nawet ktoś wspomni o supertacie na poczytnym portalu dla kobiet. A matki? One funkcjonują w przestrzeni oczywistości i powinności. I ciągle muszą wybierać. 



Czytaj także:
Jak się modlić, mając na głowie cały dom? Duchowość matki to kosmos!

 

Macierzyństwo czy praca zawodowa?

A wybór kobiety do łatwych nie należy. I nie dlatego, że matka m u s i zostać z niemowlęciem w domu, bo żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku i każda z nas wie, że jak się zaprze, to zorganizuje sobie życie tak, że już w drugim tygodniu po porodzie wróci do pracy.

Oczywiście ustalmy jedno: żaden wybór nie jest dobry i dobrze o nas nie świadczy (to tak z przymrużeniem oka). Bo nie pójdziesz na macierzyński, to źle, wyrodna matka, która widzi jedynie koniuszek własnego nosa. Pójdziesz na macierzyński, też źle, bo de facto idziesz na łatwiznę i zaprzepaszczasz swój potencjał.

Zrozum mnie dobrze: nigdy nie zadowolisz całego świata, czytaj: swojej matki, ojca, przyjaciółek i ankieterów. Ale cały świat nie przeżyje za Ciebie macierzyństwa.

Zatem ustalmy drugą rzecz: nie chodzi o brak wyboru. Chodzi o to, jakim ciężarem został obarczony wybór, nazwijmy go: niebiznesowy.



Czytaj także:
Czy możliwy jest zdrowy balans między domem a pracą?

 

Kobieta – płeć piękna i… słaba

Jest coraz lepiej, naprawdę. Świat się zmienia, ludzkie umysły otwierają, na kierunkach ścisłych coraz więcej kobiet. Faceci mają prawo do łez, a kobiety do prawa jazdy kategorii C. Mój synek pcha wózek, a moja córa bawi się samolotami i nie słyszę troskliwych komentarzy. Idę do sklepu i widzę lalki policjantki, a oferty warsztatów z robotyki dla czterolatków nie mają ograniczeń płciowych.

Świat coraz częściej powtarza frazę: możesz być, kim chcesz, podążaj za swoimi marzeniami, nie za oczekiwaniami innych. Jeśli my, dorośli, dobrze wzmocnimy ten fundament, to wyrosną na nim naprawdę fajni, bo wolni ludzie. A co z nami?

Wspominam swoje dzieciństwo i młodość, i dziś, jako trzydziestoletnia kobieta, wiem, że szablon mojego wychowania w dużej mierze opierał się na kreowaniu kobiecości w kontrze do męskości. Przy czym te męskie sprawy były przez wychowawców traktowane jako bardziej wartościowe, wymagające i przyszłościowe. Według obiegowej opinii, jesteśmy płcią piękną, ale też słabą. A ponieważ takie się nie czujemy, to udowadniamy swoją siłę i dążymy do rzeczy wielkich, czytaj: męskich. Bo przecież te nasze to tylko takie tam „babskie sprawy”.

A do takich tam „babskich spraw” zalicza się między innymi wychowywanie dzieci. Z jednej strony wszyscy wiedzą, że to ważne i trudne, ale bez przesady – świata nie ratujemy! Czyżby?



Czytaj także:
Jak wychować dziecko, które sobie poradzi?

 

Siła jest kobietą

Tamtego dnia z kina wróciłam podekscytowana i wzruszona! Oto po raz pierwszy na wielkim ekranie hollywoodzkiej produkcji pojawiła się kobieta, która nie tylko pomaga mężczyznom, jako świetny doradca, nie tylko przełamuje schematy XX-wiecznej Europy, uczestnicząc w strategicznych dyskusjach wojennych, nie tylko jest płcią piękną, ale też silną, i jest kobietą, która ratuje świat. Ale jak!

Doskonała fizyczność, bystrość umysłu i nadprzyrodzone moce to niewątpliwie wspólny mianownik wszystkich herosów. Natomiast Wonder Woman jest bogatsza i ciekawsza o coś, czego dotąd nie mieli męscy superbohaterowie, czyli „o takie tam babskie sprawy”. Tak! Jej siła jest totalnie, całkowicie kobieca! Opuszcza swoją niekoedukacyjną wyspę Amazonek i wyrusza na spotkanie z bogiem wojny.

Przepychając się na londyńskim dworcu kolejowym, w tłumie osób, dostrzega budkę z lodami. To jej pierwsze w życiu. Próbuje i zastyga. Piękna scena. Wokół pędzący ludzie, kolorystyka raczej szaro-bura i ona wniebowzięta smakiem lodów.

Przypominam: idzie właśnie na wojnę z Aresem! Ale potrafi spojrzeć na sprzedawcę i powiedzieć: „To jest cudowne! Powinieneś być z siebie dumny!”. Potem scena w okopach, kiedy zatrzymuje ją płacz niemowlęcia i to ono staje się bodźcem do zmiany planów i wygrania małej bitwy, choć przecież jeszcze przed momentem studzono jej zapał męskim, logicznym myśleniem: „Zostaw, nie uratujesz wszystkich”.

W rzeczywistość brutalną, bezwzględną i pozbawioną kolorytu ona wprowadza swoją delikatność, wrażliwość, spostrzegawczość i uczucia. Nie żyje w przekonaniu, że zwycięży za pomocą supertarczy, młota albo kostiumu, bo jak sama mówi: „Tu chodzi o to, w co wierzysz. Ja wierzę w miłość. Tylko miłość naprawdę może uratować świat”. Pomyślisz sobie, że to tylko film, postać fikcyjna, zgrabna praca scenarzystów. Jasne! Po części tak. Ale ja zgadzam się z tym, co powiedziała aktorka grającą ową superbohaterkę: że każda mama to wonder woman. 


Wonder Woman: Aktorka zagrała scenę bitwy w 5. miesiącu ciąży
Czytaj także:
Wonder Woman: Aktorka zagrała scenę bitwy w 5. miesiącu ciąży

 

Kobiety ratują świat

Już widzę, jak bardzo wytężasz teraz swoją wyobraźnię, żeby w rozczochranych włosach, roztargnieniu, bolących piersiach i w zbieraniu z kątów mieszkania wszechobecnych akcesoriów niemowlęcych dostrzec choćby cień heroski. A jednak!

W tym wszystkim jest Twoja cierpliwość, jest czułość, jest obecność, jest troska, jest gotowość do zarwania kolejnej nocy, jest empatia, jest wrażliwość, jest miłość. I właśnie tym, co wypływa z Ciebie, z Twojej unikatowej kobiecości, lepisz nowego człowieka. Sprawiasz, że świat staje się lepszy. Dosłownie i w przenośni: ratujesz go jak nikt inny!

Bez fleszy i orderów uznania, ale za to dzień po dniu, jak ogrodnik, który zakopuje nasionko w ziemi, dogląda i wyczekuje. Jeśli zdarzy Ci się pomyśleć, że to, co robisz, jest mało znaczące, to spójrz na Marie Curie, Teresę z Lisieux, Wandę Rutkiewicz i pomyśl, że właśnie dzisiaj trzymasz w swoich rękach małego człowieka, który jest jak czysta karta i to Ty kreślisz pierwsze słowa, z którymi pójdzie w życie. Czy czujesz już, jak wielką masz moc?



Czytaj także:
Modlitwa Matek o pokój

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Tags:
Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!