Gotycka katedra pozostaje dla mnie najdoskonalszym obrazem chrześcijaństwa. Jej stabilne trwanie nie rodzi się z grubości murów. Stoi, bo w jej sklepieniach, filarach i zwornikach działają potężne, przeciwstawne siły. Jest tylko jeden wymóg: te siły muszą się równoważyć.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Gotycka katedra pozostaje dla mnie najdoskonalszym obrazem chrześcijaństwa. Słuchając tegorocznych konferencji i uczestnicząc w modlitwie podczas rekolekcji o liturgii „Mysterium fascinans”, tylko się w tym utwierdziłam. W tym, że w naszą wiarę, dla której źródłem i szczytem jest liturgia, nieodłącznie, wręcz organicznie wpisane jest łączenie przeciwieństw.
Dynamika wzrostu
Minęło dziesięć lat, odkąd po raz pierwszy jesienią zebrała się grupa ludzi zafascynowanych misterium, jakie stanowi liturgia. Przez kilka dni wspólnie w niej uczestniczyli i jednocześnie, słuchając referatów i paneli, zastanawiali się, czym jest taka forma modlitwy.
Czytaj także:
Ars Celebrandi to uczta dla miłośników tradycyjnej liturgii. Ruszyły zapisy na warsztaty
To się nie zmieniło: rekolekcje te przechodzą płynnie od praktykowania liturgii do refleksji nad nią, by znów wrócić do praktyki, która znów prowadziła do namysłu nad tym, co uczestnicy przed chwilą przeżyli.
I głęboko myliłby się ten, kto by uważał, że przyjeżdżają na nie sami księża. Szczerze mówiąc, wśród uczestników stanowią oni mniejszość. Zresztą grupa uczestników jest bardzo zróżnicowana, jest też w niej wiele osób, które przyjeżdżają na „Mysterium fascinans” co roku. Obecnie uczestniczy w nich ponad setka osób w różnym wieku i z różnych stanów Kościoła.
Architektura liturgii
W tym roku głównym gościem rekolekcji był o. Cassian Folssom OSB. Pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, ale obecnie mieszka w klasztorze w Nursji (rodzinnej miejscowości św. Benedykta). Sam był inicjatorem fundacji tego domu i wieloletnim opatem. Tym, co jest charakterystyczne dla jego wspólnoty, jest sprawowanie mszy świętej w obu formach rytu rzymskiego: zarówno trydenckiej, jak i posoborowej.
On właśnie w swojej pierwszej konferencji na rekolekcjach mówił, że w dobrze sprawowanej i przeżywanej liturgii zawsze jest obecne napięcie pomiędzy analizą i poznaniem intuicyjnym, intelektem i zmysłami, umysłem i ciałem.
Moja usłużna wyobraźnia od razu podsunęła mi obraz gotyckiego kościoła: jego stabilne trwanie nie rodzi się z grubości murów. Stoi, bo w jego sklepieniach, filarach i zwornikach działają potężne, przeciwstawne siły. I, paradoksalnie, im napięcie między nimi jest większe, tym budynek jest stabilniejszy. Jest tylko jeden wymóg: te siły muszą się równoważyć.
My zaś mamy tendencję do przesadzania z naciskiem na któryś z elementów: w naszej modlitwie jest albo za dużo głowy, albo za dużo zmysłów. Brakuje tej dynamiki, którą od początku mają rekolekcje „Mysterium fascinans”.
Czytaj także:
Chcielibyście zobaczyć jak wyglądała msza święta w XV wieku?
Przychodzimy na mszę i chcemy czuć, zachwycać się i unosić drugiego emocjonalnie, albo skorzystać intelektualnie: wysłuchać świetnego kazania, zapamiętać treść czytań, przeanalizować znaczenie gestów i słów. Tymczasem tu trzeba pierwsze czuć, a i drugiego nie zaniedbywać.
Współczesna tradycja
Świetnym dopełnieniem tego skojarzenia było kazanie ks. Wojciecha Węgrzyniaka – mówił m.in. o napięciu między potrzebą zachowania tradycji, a jednocześnie byciu zrozumiałym dla współczesnych.
Później o. Folssom opowiadał, jak w klasztorze w Nursji wrócono do mszy trydenckiej. Pomysł taki pojawił się zaraz po opublikowaniu listu apostolskiego Summorum Pontificum, który zawierał zgodę i zachętę papieża Benedykta XVI do sprawowania tridentiny wszędzie tam, gdzie wierni wyrażą taką potrzebę.
Opat wysłuchał prośby wspólnoty, ale odczekał trzy lata ze zgodą. Kiedy po trzech latach prośba nadal była aktualna, ojcowie zaczęli sprawować taką liturgię. W klasztorze były dwie msze dla wiernych: po jednej w każdej formie rytu, dzięki czemu ta starsza weszła w życie tamtejszych mieszkańców w sposób naturalny jako jedna z opcji.
Kiedy jakiś czas później biskup polecił, by ograniczono liczbę mszy w klasztorze do jednej, opat ogłosił głosowanie, w której formie ma ona być sprawowana. Wygrała msza trydencka. Dzięki powolnemu wprowadzeniu, bez atmosfery „to my teraz pokażemy”, tradycja stała się częścią współczesności.