Ks. Przemek KAWA Kawecki SDB: Jezus nie jest suplementem diety, który sprawia, że nasza egzystencja staje się nieustającym karnawałem. Musimy mieć świadomość, że droga do zbawienia wiedzie również przez Golgotę – cierpienie.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Katarzyna Szkarpetowska: Gdy uczniowie zachwycają się tym, czego Jezus dokonuje i czego już dokonał, gdy są pełni podziwu dla Jego czynów, On – można powiedzieć – sprowadza ich na ziemię, mówi: „Weźcie sobie do serca, że Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi”. Gdy idzie się z Jezusem, to trzeba być przygotowanym na krzyż?
Ks. Przemek KAWA Kawecki SDB: Jezus nie jest wróżką-zębuszką, która załatwia wszystkie trudne sprawy dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nie jest też suplementem diety, który sprawia, że nasza egzystencja staje się nieustającym karnawałem.
Droga krzyżowa była istotnym elementem misji Zbawiciela. Musimy mieć świadomość, że droga do zbawienia wiedzie również przez Golgotę – cierpienie.
Czytaj także:
Dlaczego Bóg nie zlikwidował cierpienia, a Syna oddał na krzyż?
Spotkałem się z człowiekiem, który twierdził, iż ma pełną świadomość, że ze względu na swój intensywny tryb życia, zawrotną karierę będzie żył maksymalnie do pięćdziesiątki i że nie ma z tym problemu. Kiedy jednak po czterdziestce pojawiły się dziwne nerwobóle i zawroty głowy, szybko zaczął zmieniać styl życia i podejście do ludzi (śmiech).
Cierpienie nas urealnia i uczy pokory wobec życia, choć nie są to miłe i przyjemne lekcje.
Ewangelista pisze, że uczniowie „nie rozumieli tego powiedzenia (…), a bali się zapytać Go o nie”. Dlaczego się bali, skoro mieli z Jezusem relację? Przecież kiedy komuś ufamy, kiedy ktoś jest nam bliski, to nie ma pomiędzy nami a tą osobą dystansu, nie boimy się pytać o wszystko, wchodzić z tą osobą w dialog. Relacja rodzi otwartość.
Usłyszeli coś niewygodnego, co obudziło ich niepokój i zamknęło im usta. Z nami jest bardzo podobnie. Wielokrotnie wobec ludzkiego cierpienia milczymy, bo nie wiemy, co powiedzieć, jak pocieszyć, o co zapytać. Wielu z nas czuje się na przykład nieswojo przy osobie, której niedawno umarł ktoś bliski. Unikamy tematu, próbujemy rozmawiać o pogodzie, udawać, że nic się nie stało.
Jeszcze większy dramat zaczyna się przy osobach nieuleczalnie chorych – tu najczęściej próbujemy wydukać coś o tym, że wszystko będzie dobrze… Potrzeba wielkiej dojrzałości, doświadczenia, aby wiedzieć, jak zachować się w takich momentach. Znając moje własne niedojrzałości, nie dziwi mnie reakcja uczniów. Nie byli gotowi na to, co ich spotkało.
Uczniowie patrzyli na Jezusa jak na Mistrza, ale zapewne też patrzyli na Niego jak na przyjaciela. Wiemy, że słysząc zapowiedź męki, byli zdezorientowani. Myśli Ksiądz, że mogli też poczuć się zawiedzeni?
W tym momencie czuli się raczej spłoszeni. Nie umieli sobie poradzić z tym, co usłyszeli. Zawiedzeni poczuli się dopiero podczas ukrzyżowania. Uczniowie, których Jezus spotyka w drodze do Emaus, mówią wprost o swoim rozczarowaniu: „A myśmy się spodziewali, że On (Jezus) wyzwoli Izraela”. Wracają do domu smutni.
Czytaj także:
Franciszek do duchownych: Oto 3 sposoby na skuteczne trwanie przy Jezusie
Bóg nie spełnił ich oczekiwań. Zamiast pokazać siłę i władzę, Jezus dał się sponiewierać i zabić jak najgorszy przestępca. Byli realnie załamani. Lekcja krzyża była najtrudniejszą, najmniej zrozumiałą, jaką musieli przejść, aby stać się dojrzałymi uczniami Jezusa.
Uczniowie towarzyszyli Jezusowi od dłuższego czasu, wiedzieli, że mogą oprzeć się na Jego ramieniu i nagle słyszą słowa, które powinny pobudzić ich do refleksji, że teraz to przyjaciel będzie potrzebował ich ramienia, ich wsparcia. Takie sytuacje są próbą dla relacji, które budujemy? Pokazują, jaka jest ich rzeczywista temperatura?
Podobno, prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Obiło mi się kiedyś o uszy, że uczniowie pewnej klasy, w ramach sympatii do kolegi chorego na raka, obcięli sobie włosy na zero. Ktoś może powiedzieć, że to tylko zbędny happening, ale chyba każdy z nas chciałby, aby nad naszym cierpieniem, dramatem zatrzymał się choć na chwilę cały świat.
Niestety, wychodząc ze szpitala, z sądu lub od komornika, widzimy, że świat się nie zatrzymał, nie krzyknął razem z nami z bólu, nie usiadł i nie zapłakał nad naszym losem. W takich momentach ujawnia się nasze człowieczeństwo lub brak naszego człowieczeństwa.
Warto więc tak kształtować własną wrażliwość, aby płakać z tymi, którzy płaczą, i cieszyć się z tymi, którzy mają do tego powody. Nie inaczej. Po tym ludzie poznają, czyimi uczniami jesteśmy.
Czytaj także:
Świętuj! Niedziela ratuje nas od zarobienia się na śmierć [sobotnia Ewangelia przy kawie]
Ewangelia na sobotę: Łk 9,43-45
„Sobotnia Ewangelia przy kawie” to przygotowany dla Aletei cykl rozmów Katarzyny Szkarpetowskiej z ks. Przemkiem KAWĄ Kaweckim SDB. Nasi rozmówcy co tydzień dzielą się z nami ciekawymi i nieoczywistymi myślami inspirowanymi fragmentem Ewangelii przeznaczonym w liturgii Kościoła na każdą sobotę.