„Zamiast wieczorami oglądać telewizję, weźcie się do roboty” – w ten niecodzienny sposób włoski ksiądz skomentował z ambony wyniki badań mówiących o demograficznej zimie w Italii. Po ponad roku od tego apelu w miasteczku odnotowano… prawdziwy boom narodzin.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Ostatnio ochrzciłem trojaczki, a kolejne maluchy czekają w kolejce. Na wiszącej w kościele tablicy brakuje już miejsca na imiona noworodków. Wcześniej dominowały na niej zgony” – podkreśla ks. Gerardo Giacometti, proboszcz we włoskim miasteczku Castello di Godego. Jego kazanie wygłoszone pod koniec 2015 roku wzbudziło wiele komentarzy.
Stałem się ulubionym tematem rozmów w barach. Jedni mnie zdecydowanie potępili za, jak mówiono, wypowiedź nieprzystającą księdzu. Inni dodawali otuchy zapewniając, że to przypomnienie o wadze prawdziwych relacji było bardzo potrzebne – wyznaje kapłan.
Czytaj także:
Franciszek zrobił lekcję w Watykanie. Podał młodym przykazania życia spełnionego
Kilka razy z rzędu z ambony zachęcał bowiem nie tylko do „konkretnej roboty”, ale i do przestawienia akcentów z życia w świecie wyłącznie różnych mediów, na konkretne międzyludzkie relacje, co jak mówi, jest szczególnie ważne w dzisiejszym świecie.
Jak widać, parafianie wzięli sobie jego słowa mocno do serca, czego wynikiem jest widoczny gołym okiem wzrost narodzin! Burmistrza Castello di Godego rozpiera duma, że to mieszkańcy jego miasteczka skutecznie zaczynają zadawać kłam badaniom o pustych kołyskach we Włoszech i czarnym scenariuszu dla tego kraju.
A problem jest naprawdę naglący. Kraj ten pobił w ubiegłym roku dwa smutne rekordy. Włochy osiągnęły najwyższą liczbę zgonów od czasów II wojny światowej (zmarło 653 tys. osób) i najniższy od czasów powstania Republiki Włoskiej przyrost naturalny (urodziło się 488 tys. dzieci, czyli o 15 tys. mniej niż rok wcześniej). Pokazuje to dramat narodu, który wymiera i nie jest tego w stanie powstrzymać nawet wyższy przyrost naturalny wśród cudzoziemców zamieszkujących Italię. Minister zdrowia dane te nazywa „apokaliptycznym scenariuszem”.
Jeszcze w ubiegłym roku w Castello di Godego odnotowano 46 narodzin wobec 52 zgonów. Tymczasem tylko w obecnym pierwszym półroczu na świat przyszło już 51 dzieci. „Rośnie też liczba rodzin wielodzietnych” – wyznaje ks. Giacometti. Dodaje zarazem, że dla wielu narodziny potomstwa stały się drogą do Kościoła.
Ponad połowa par, które prosiły o chrzest dziecka, to z naszej perspektywy tzw. związki nieregularne. Zapytuję się jednak, co w nich jest nieregularnego? Jak powtarza Franciszek, nasze parafie nie mogą być biurami czy urzędami celnymi, tylko muszą być miejscami przekazywania wiary oraz świadectwa miłości, a my, księża mamy towarzyszyć ludziom na ich często krętej drodze
– podkreśla włoski kapłan, którego rewolucyjne kazanie wydało nadspodziewanie konkretne owoce. A jego słowa: „wyłączcie telewizory i weźcie się do roboty” trafiły na czołówki największych włoskich gazet.
Czytaj także:
Katolicki ksiądz, który dostał medal za wychowanie wielodzietnej rodziny