„Ale” dyskredytuje i tłamsi. Odwołuje wszystko, co zostało wcześniej wypowiedziane. „Jednocześnie” jest bardziej pokojowe i trudniej o jakikolwiek konflikt.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Słowo, które stawia mury
Są słowa, których nadużywam w rodzicielstwie. O tych dobrych, pozytywnych dzisiaj nie piszę. Gdybym zaś miał zrobić ranking tych mniej chlubnych, to pewnie w czołówce znalazłoby się: „nie”, „zaraz”, „później”.
Wypowiadane czasem bezrefleksyjnie, z przyzwyczajenia. Jest jednak niepozorne słowo, za to z ogromną mocą, słowo, którego w rozmowie powinniśmy unikać, gdziekolwiek jest to możliwe. To słowo to „ale”.
„Ale” potrafi stawiać mury, które ciężko obejść lub przeskoczyć. Wiecie, coś w stylu „Kocham cię, ale nie mogę ci tego kupić”. Albo „Wiem, że się dobrze bawisz, ale musimy już iść”. „Rozumiem, że masz ochotę na słodkie, ale ja chcę, żebyś miał zdrowe zęby”.
Pozornie bierzemy pod uwagę zdanie, potrzeby lub emocje naszego małego rozmówcy, ale tak naprawdę dajemy do zrozumienia, że… to nasze zdanie jest najważniejsze. Skreślamy to, co zostało powiedziane wcześniej, bo my mamy swoje ważniejsze „ale”. Brutalne. Nie patrzyłeś na to w ten sposób, prawda?
Czytaj także:
Jak nauczyć dziecko sprzątania… 5 sprytnych zasad
Wychowanie „na czuja”
Przyznaję się, że nie jestem rodzicem, który namiętnie czyta poradniki na temat wychowywania dzieci. Działam intuicyjnie, obserwuję innych rodziców, wiem, jak wychowywali mnie moi. Może jestem w błędzie, ale uważam, że w dużej mierze z książek nauczyć się można fachu – mechanik, prawnik, architekt.
Bycie rodzicem to rola i to tak indywidualna i różna, jak różne są dzieci, dlatego działam głównie „na czuja”, tak, żeby pod wieczór mieć poczucie dobrze wypełnionego dnia i widzieć uśmiech na małej buzi. Zdarza się jednak, że trafię na artykuł, z którego chcę czerpać pełnymi garściami i wcielić w życie od zaraz. I w jednym z nich bardzo spodobała mi się koncepcja, żeby słowo „ale” zamienić słowem… „jednocześnie”.
„Jednocześnie”, zamiast „ale” – to działa!
„Wiem, że w piaskownicy jest fajnie, ale musimy iść na obiad”.
„Wiem, że w piaskownicy jest fajnie, jednocześnie pomyśl o mamie, która ugotowała nam obiad”.
Czytaj także:
5 rzeczy, których się boję, gdy zostaję sam z dzieckiem
„Kocham cię, ale nie mogę ci teraz kupić tej zabawki”.
„Kocham cię, jednocześnie musisz wiedzieć, że nie mogę kupić ci tej zabawki”. (najlepiej z argumentacją)
„Możesz uważać, że ABC, ale ja uważam, że XYZ”
„Możesz uważać, że ABC, jednocześnie moje zdanie to XYZ”.
Oczywiście dalszą część zdania też czasami trzeba lekko przebudować, żeby brzmiała jak najbardziej naturalnie.
To, co najbardziej podoba mi się w używaniu tego słowa, to stawianie dwóch rozmówców na równej pozycji – nie ma słabszego i mocniejszego, nie ma lepszego i gorszego punktu widzenia.
„Ale” dyskredytuje i tłamsi. Odwołuje wszystko, co zostało wcześniej wypowiedziane. „Jednocześnie” jest bardziej pokojowe i trudniej o jakikolwiek konflikt. Rozumiem twoje emocje. Jednocześnie weź pod uwagę moje.
To działa nie tylko z dziećmi
Co więcej, im trudniej przyjąć odmienny punkt widzenia niż ich własny. Sam na co dzień zmagam się z charakterną 4,5-latką, która oprócz tego, że jest najsłodszą i najwspanialszą dziewczynką pod słońcem, potrafi mi przez kilka minut udowadniać, że leżąca przed nami niebieska kredka wcale nie jest niebieska.
Nie jest i już. Zmiana przyzwyczajeń w wypowiadaniu zdań z „ale” i zastąpienie go słowem „jednocześnie” wprowadza rozmowę na inne tory ze wszystkimi: z naszą drugą połówką, klientem, współpracownikami, teściami.
Niedawno napisałbym: „Uważasz, że to nie zadziała, ale nie masz racji”.
Teraz napiszę: „Uważasz, że to nie zadziała, jednocześnie ja mam inne doświadczenia”.
Proste? Zacznij od jutra!
Czytaj także:
Ojciec jest niezbędny przy wychowywaniu dziecka. To potwierdzone naukowo!